Miłosz Jezierski - Nie tłum się

Dopadła nas stagnacja. To truizm. Żadne odkrycie. Ruch zastygł i nie chce już nigdzie podążać. Nie obraliśmy sobie celów, nie wyznaczyliśmy nowych horyzontów i utrwalamy się na pozycjach, które nie są wywalczone, ale coraz bardziej narzucone. Zatrzymaliśmy się na epigoństwie, mdłym reakcjonizmie, powielając pewne zeszłe formy, które były wypracowane przez dawny „klimat” nacjonalizmu polskiego. Moda na patriotyzm zatrzymała nas w pół drogi, zaczęły się negocjacje z systemem, z systemem,  z którym negocjować nie powinniśmy. Owszem, można rzec, ze kto negocjował to negocjował. Była też grupa niepokornych. I nadal jest. Tu z kolei impas bierze się z kontestowania tych co negocjowali, a nie z próby stworzenia alternatywy. Krytyka zła, bo inaczej nie można nazwać sprzymierzania się z naszym wrogiem jakim jest demoliberalny system, potrafi jednak zaprowadzić nas na manowce totalnego bezsensu. Tak też dzieje się z dużą częścią środowiska, które jak lunatyk i opętaniec, w półśnie próbuje szaleńczo, z pianą na ustach wykrzyczeć słowa gniewu w kierunku paru cyników. Każdy z nas wpadł w taką pułapkę. Na dłuższa metę to demoralizuje. Nas wszystkich. I gdy całościowo spojrzymy na środowisko narodowe, z lotu ptaka zauważymy mała skonfliktowaną grupkę, która kręci się w bańce, którą sobie stworzyła. Czas ją przekuć. Powalczyć o nowy typ działacza. Poza pudełkiem i schematami.

Słabości

Człowiek jest istota ułomną, ulegająca duchowej entropii za każdym swoim posunięciem. Idealizm natomiast nadaje nienaturalny kierunek rozkładowi. Umacnia ducha, który tli w nas ideę życia pomimo nadchodzącej śmierci. To poświęcenie dla idei może nadawać nam pewien bieg w życiu. Narzucać kierunek, ale zawsze możemy się wykoleić. Co prawda wyznawanie pewnych wartości ubogaca nas i sprawia, ze stajemy się częścią czegoś większego, a przynajmniej się nam tak wydaje. Za nami stoją jeszcze nasze wewnętrzne słabości. I nie chce wchodzić tu w garnitur taniego coacha , który będzie mówił komuś jak żyć. Środowisko niejako przeżarte jest zgnilizną moralną, a ideologia fasadą dla pozowania się na elitę. Awangardę, kontrkulturę, z przeczuciem o własnej wyjątkowości. Czy większość z nas może mówić o dumnym nowym człowieku, przechadzającym się wśród ruin, samemu będąc stertą gruzu? Może mniej pychy i przekonania o własnej wyjątkowości, która bierze się z poczuwania się nacjonalistą i zdanie sobie sprawy ile wad posiadamy sprawi, ze środowiskowy impas się przerwie. Innymi słowy nowy nacjonalista, jak kto woli szturmowy, musi wiedzieć, ze to nie idea czyni go kimś lepszym, a świadomość własnych wad, z którymi każdego dnia musi się mierzyć. Ze swoim wewnętrznym rozkładem. Nowy typ nacjonalisty, to osoba świadoma ułomności  natury ludzkiej, jak najmocniej walcząca z jej mroczną stroną, ideę zaś traktująca nie jako swoisty bunt i poczucie odrębności, ale jako światło, które niesie innym. I owe światło nie może być tłumione poprzez wady nosiciela. Degeneracja i rozkład zawsze będą częścią naszej osobowości, czy tego chcemy czy nie. Możemy je tylko w sobie zwalczać w nieustającej wojnie. Czy wybierzesz drogę SXE czy tez innej wstrzemięźliwości, zapamiętaj ze nie czyni cię to nikim wyjątkowym, tylko użytecznym dla naszych celów. Choć oczywiście w dobie konsumpcjonizmu i rozpasanego hedonizmu może ci się tak wydawać, jednak nie wbijaj się tym w pychę. Wyjątkowość pojawia się wtedy gdy wiesz, ze służysz większemu dobru jakim jest nasączenie naszą treścią Woli Narodu.

Kreatywność

Nie tłum się. Myśl poza pudełkiem. To oczywiście banały, ale spójrzmy na druga stronę barykady. Oni nie mieli wątpliwości. Nowa Lewica wykreowała całą masę artystów, twórców, autorów, którzy nie bali się łamać konserwatywnych konwenansów. Czy my powinniśmy? Prawica próbuje ugrzecznić przekaz, albo tez wpasować się w pewne ramy, szufladkować działać przewidywanie. Patos, nostalgia, stonowanie, zaduma, udawana radość. Najczęstsze cechy nielicznej zresztą kreatywności prawicowej, konserwatywnej czy w końcu narodowej. Beton i kopiuj-wklej. Z kolei nacjonalizm radykalny próbuje sięgnąć nowej estetyki. I owszem spopularyzowaliśmy fashwave, ale nie oszukujmy się to już powoli się przejada. Należy więc ewoluować, niestety znów utknęliśmy w wypróbowanej formie. Tylko po co. Nostalgia za popkulturowymi latami 80-tymi w przekazie jest bardzo atrakcyjna.  Czy należy jednak trzymać się tego kurczowo, oczywiście jest to element estetyki, należy jednak wyjść z tym dalej. Rozbudować. Ciekawe projekty w oparciu o ta estetykę tworzy MilitantZone z Ukrainy w swoich promocyjnych filmach.

Korzystanie z dorobku popkultury w naszym przekazie musi podążać w stronę fantomu. Na pewno niejeden z nas interesuje się jakimś wycinkiem literatury, filmu czy nawet gier. Tworzenie fanowskich stron, wydarzeń, konwentów czy spotkań dyskusyjnych. W kierunkach niszowych. Mało eksploatowanym tematem są gry komputerowe. Gry zastępują film, mają rozbudowaną sieć fanowską i uniwersa, jak niegdyś twórcy podobni Robertowi E Howardowi czy Lovecraftowi, swoją droga postacie warte promowania. A fanpage z grami cieszą się dużą popularnością. Czemu nie grać metapolitycznie w tej materii? Konwenty fantasy, RPG, porady autorskie, brzmi geekowo, nerdowo? Możliwe. Z tym, ze temat jest popularny w młodym pokoleniu, które robi coś więcej poza imprezowaniem. A wykorzystywanie popularności na nerdowe tematy można obserwować w rosnących notowaniach hollywoodzkich blockbusterów. Temat sportu jest u nas oczywisty, kulturowy natomiast leży. Bo uznawany jest za... sprawę prywatną. Albo czasem nawet nieatrakcyjną. Musimy myśleć poza schematem środowiskowym i uczynić go priorytetem. Popkulturę użyć jako narzędzia, bawić się nim. Sięgajmy od kina klasy Z do B, łączmy agresję z miłością, patos ze skrajną niepowagą. Popkulturowe klisze pomagają szukajmy głębiej, nie bójmy się łączyć pastiszu z powagą, horroru z komedią, makabry z radością. Poczucie humoru i dystansu powinno cechować nas tak samo jak radykalizm w sferze moralnej. Absolutnie nie namawiam do tego, by popkultura moralnie dominowała nasze życia, oczarowała plastikiem i swoim urojonym światem. Zamiast negować jej destrukcyjny wpływ, zmieńmy ta niszczycielska treść, w taką która będzie nam służyć.

Wojna i euforia

Konserwatyzm narzucany naszemu środowisku chce zrobić z nas ponuraków w sferze publicznej i to stonowanych. Po co mamy się na to nabierać? Po cóż mamy się chować z naszymi zamierzeniami i emocjami, które towarzyszą zupełnie innej percepcji, może i tych samych wartości. Porzućmy ten konserwatywny kondukt pogrzebowy. Wyzwólmy agresję na ulicach i euforię w działaniu. Nienawiść? Przeciwnicy zarzucają nam, ze mówimy nienawiścią? Ok! Mówimy! I co z tego? Nienawiść do zła, potępienie zgnilizny, grzechu jest czymś przez nas pożądanym. Nie brońmy się przed takimi zarzutami. Nienawidzimy wrogów naszej cywilizacji. Nienawidzimy skorumpowanych polityków, niesprawiedliwości, eksploatacji naszego Narodu i kolonialnych warunków. To jest nasz sposób na ekspresję. Nienawidzimy tego systemu i będziemy o nim tak właśnie mówić. Nie będziemy kulturalnie wypowiadać się o exodusie kilku milionów Polaków za granice i degeneracji przyszłych pokoleń na obcej ziemi, które będą obywatelami drugiej kategorii, moralnie rozłożonymi, w swej tożsamości upatrujących resztki dumy, będącej zarówno przekleństwem. Nie będziemy uczestniczyć w debacie, czy powinno się te miliony zastąpić obcymi. My chcemy zniszczyć dopuszczanie do takowej dyskusji, która już jest kapitulacją, jak każdy zgniły kompromis. Będziemy więc agresywni. I gniewni. Nie wstydź się swojej złości i gniewu.
Nasz gniew nie powinien być jednak ślepą furią, która zmieni się w internetowe bicie piany i powierzchowne oceny oraz zwykłe krytykanctwo. Musimy uderzać precyzyjnie i punktować, jednak tu pojawia się kolejny problem jakim jest tabloidyzacja wiedzy w środowisku. Brak specjalistów w pewnych dziedzinach, w których można się wykształcić to jedno, innym to lenistwo intelektualne. Często dajemy się nabierać na niesprawdzone informacje i szum medialny. Brak weryfikacji źródeł. Zamiast szermierki argumentami, robimy widowiskowe młynki mieczem, które przeciwnikowi większej krzywdy nie czynią. Ostatnimi czasy jesteśmy w defensywie, również tej ulicznej. Nasi wrogowie znakomicie wykorzystują systemowe narzędzia przeciwko nam. System również wziął nas na celownik. W takiej sytuacji musimy nauczyć się kalkulować. Zarówno w debacie, jak i w walce ulicznej. A także propagandowej. To nas dosięga cenzura Internetu i to nas chcą wyrugować z wolnej niegdyś sieci, dziś jednak kontrolowanej przez wraże siły wielkich koncernów.
Znalezienie sposobu nowej komunikacji i stworzenie systemu w systemie. To nowy cel, który nam przyświeca. To jedno z najtrudniejszych zadań. Odnalezienie własnej drogi komunikacji ze społeczeństwem. Poprzez wspomniane wyżej metapolityczne inicjatywy, które ominą cenzurę wydaje się to najodpowiedniejszą drogą. Twórz więc inicjatywy, które przyciągną hobbystów, jednak zacznij profilować. Powoli, bezpiecznie aż myśli zainteresowanych będą płynąć Twoim torem.

Środowisko poza środowiskiem

Wspomniałem na początku, że ten klimat, środowisko narodowe jest chore. Cierpi na wiele dolegliwości. Nie raz już pojawiała się inicjatywa, która miała wnieść nową jakość, uzdrowić polski nacjonalizm, wciąż wywodząc się z tych samych korzeni. Należy jednak przesadzić drzewo, by nie piło soków z zatrutego lasu. Stworzyć nowy „klimat”, nowe środowisko. Podobnie jak Casa Pound Italia stworzyło nowa kontrkulturę obok tradycyjnych ugrupowań nacjonalistycznych i odniosło w tym największy sukces. Czy chcemy by zbierał się nad nami sanhedryn weteranów, często o moralności naszych przeciwników ideowych i prawił nam morały o wyborze naszych ścieżek? Oczywiście, że nie. Należy z tym zerwać. Nie twierdzę, że rady weteranów są złe. Ale mówimy o radach, a dzisiejsze środowisko wypracowało sobie jakieś talmudyczne sądy i nakazy. Należy poddać je kwarantannie i posadzić nową szkółkę leśną, gdzie będą dojrzewa młode drzewka. Zatruty las niech zgnije do reszty. I oby nowe pokolenia nie nasiąknęły stara trucizną.

Miłosz Jezierski