Patryk Płokita - Walka: życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego. Recenzja filmu

Stanisław Szukalski to zapomniana postać w świadomości historycznej. Netflix spróbował odświeżyć szerzej pamięć o tej osobie (producentem filmu jest aktor Leonardo DiCaprio, który znał S. Szukalskiego osobiście, w ostatnim etapie jego życia). Duże grono polskich nacjonalistów ceni tego artystę za jego wkład w sztukę. Jego dzieła „uderzają w odbiorcę” oryginalną formą. Oprócz tego emanują dużą ilością dynamizmu oraz naturalizmu. Ponadto, dzieła S. Szukalskiego cechują się monumentalizmem. Zauważalna jest  inspiracja i zainteresowanie szeroko pojętym etnosem słowiańskim i ludowością. Oprócz tego postać S. Szukalskiego wpisuje się w szeroko pojmowany polski ruch narodowy 20-lecia międzywojennego, pomimo tego, że większość życia spędził w USA.

Film został stworzony w konwencji dokumentu. Zawarte są w nim rozmowy z S. Szukalskim, jego znajomymi i innymi ludźmi, którzy mieli doświadczenie go poznać (głównie są to materiały zebrane z późniejszego okresu życia artysty. Chodzi tu dokładnie o lata 80-te XX w.). Oprócz wspomnianych wywiadów występują m.in. komputerowe makiety rzeźb. Oczywiście nie zapomniano poruszyć miejsca narodzin artysty, jego edukacji, życia prywatnego oraz okoliczności śmierci.

W filmie występuje narrator, który w pewien sposób „dopowiada” resztę historii. Działa on na zasadzie „uzupełnienia”, pewnego swoistego „dopowiedzenia”. Głos narratora skupia się nie tylko na działalności artystycznej S. Szukalskiego. Wplecione zostają także np. poglądy na świat bohatera filmu. Autor tego tekstu podczas seansu przeżył szok, kiedy dowiedział się, że np. S. Szukalski potępia imperializm i uznaje Imperium Brytyjskie za jednego z najgorszych „pasożytów” na świecie. Już w tym momencie można zauważyć typową amerykańską narrację. Chodzi dokładnie o niechęć historyczną Amerykanów do Wielkiej Brytanii i wykorzystywanie jej w filmach dokumentalnych. Ta „amerykańska narracja” będzie dominować przez cały film. Występuje jeden moment, w którym została poprowadzona w złym kierunku. Chodzi w tym przypadku o poprawność polityczną, o czym więcej w następnym akapicie.

Na warsztat filmowy podniesiono kwestię antysemityzmu ekonomicznego S. Szukalskiego w 20-leciu międzywojennym. Oprócz tego ukazani są w tym wypadku współcześni polscy nacjonaliści, w formie uzupełnienia, i przedstawieni za pomocą obrazu, jako „największe zagrożenie społeczne” we współczesnym świecie. Bardzo interesującym pozostaje fakt, iż podczas uzupełnień z przemarszów polskich nacjonalistów ukazana została symbolika na  banerach, na których pojawia się m.in. „Toporzeł”. W tym momencie pojawił się uśmiech na twarzy oglądającego. Czym jest Toporzeł? Dla niewtajemniczonych jest to symbol stworzony przez S. Szukalskiego w 20-leciu międzywojennym. Współcześnie posługują się nim głównie polscy nacjonaliści związani z ruchem rodzimowierczym, ale i nie tylko. Symbol ten stworzony przez artystę symbolizuje:
po pierwsze walkę ducha narodu; po drugie jednoczesne zerwanie z tradycją i inspiracje nią, aby stworzyć nowy ład; po trzecie inspiracje ludowością; po czwarte archetyp „wielkości słowiańskiej polskiej siły”; po piąte niezależność polskiej sztuki odrywającej się od zachodnich wzorców. W filmie wpleciona została jego historia. Symbol ten ukazano w dobrym świetle, pomimo „nagonki na faszystów” w imię poprawności politycznej.

Seans filmowy był przyjemny dla odbiorcy, pomimo tego, że film trwał ponad półtorej godziny. Prowadzona amerykańska narracja w netflixowskiej produkcji przeważnie prowadzona jest dobrze. Na dobrą sprawę „kuleje” w jednym wątku, kiedy pojawia się poprawność polityczna. Ważnym pozostaje fakt, iż ukazane zostały wątki polskie: miejsce narodzin, edukacja i śmierć artysty. Nie zapomniano o poglądach na świat S. Szukalskiego. Autor tej recenzji stawia duże 7.5 na 10. Oprócz tego zachęca do obejrzenia filmu o zapomnianym artyście, który stworzył symbol toporła oraz był swoistym fenomenem w stylistyce rzeźby. S. Szukalski walczył o niezależność polskiej sztuki, aby odrzuciła zachodnie wzorce i powróciła do swoich korzeni.

Patryk Płokita