Mona von Tempsky - Epoka żelaza: czas próby dla naszej tożsamości

Antyeuropejska konkwista

Współczesny świat jest zdominowany przez destrukcyjne wpływy myśli liberalnej i neomarksistowskiej. Oczywiście, wszechogarniający nas upadek cywilizacyjny nie nadszedł nagle, nie zaskoczył nas pewnej mrocznej nocy listopadowej, ale niczym nowotwór rósł i dojrzewał w naszych kulturach przez pokolenia, ukryty, zamaskowany pod warstwą obcej, lecz skutecznie w nas indoktrynowanej moralności wstydu, litości i poczucia winy, moralności wiecznego cierpiętnika. To właśnie owa nienaturalna empatia stała się podstawą zabicia w nas naturalnych instynktów przetrwania. Nie pozwoliła na czyny, działania mogące doprowadzić do pełnego i nieskrępowanego rozkwitu naszego potencjału.

"Moralność była zawsze nieporozumieniem: w rzeczy samej pewien gatunek człowieka, który miał w sobie fatum takiego a takiego postępowania, pragnął siebie usprawiedliwić przez to, iż swoją normę chciał zadekretować jako formę uniwersalną".[1]

Nietzsche krytykuje moralność na wielu poziomach: zarówno jej pochodzenie mające źródła w resentymencie, normy moralne, a także postulat ich uniwersalności. Co więcej, wyróżnia dwa rodzaje moralności: panów i niewolników, lub raczej proponuje taki podział w oparciu o nasze naturalne uwarunkowania, zwane przez niego genealogią, pochodzeniem. Sam resentyment określić możemy jako stan umysłu, w którym dominuje złośliwość i zawziętość, które zaś pojawiają się w sytuacji związanej z urazem i uczuciem niechęci do niego. Moralność niewolnicza jest reaktywna, gdyż za dobre uznaje własne cnoty, a za złe te, których sama nie może osiągnąć. W ten sposób pozwala ona słabym uszlachetnić swoją słabość i tym samym zemścić się na silnych jednostkach. Moralność resentymentalna uświęca wszystko, co w istocie jest tylko zastanym status quo charakteryzującym niewolników: ponieważ oni sami nic nie mają, nakazuje wyrzeczenie się wszystkiego; ponieważ poskąpiono im instynktów, nakazuje ich zniwelowanie; ponieważ są niezdolni do walki, nakazuje pasywność etc. Moralność panów charakteryzuje się zupełnie innymi środkami. Przykładowym jest patos dystansu. Pod tą nazwą kryje się mechanizm — "najogólniejsza formuła dotycząca całego zbioru polimorficznie uzewnętrzniających się sprawności, między innymi dążenia do hierarchizacji więzi międzyludzkich. Wielkość człowieka — można stwierdzić, oceniając, czy "ucieleśnia on w sobie odczucie dystansu, czy wokół, pomiędzy człowiekiem a człowiekiem dostrzega on rangę, stopień, porządek."[2]  W przeciwieństwie do strategii resentymentu, patos dystansu nie godzi się na równanie ludzi do jednego poziomu (zwłaszcza resentymentalnego „równania w dół"), chce potwierdzenia różnic, różnego statusu, faktu podległości, nie godzi się na zamazywanie porządku opartego na tym, że są rozkazujący i są wykonujący polecenia.[3]

Nietzsche powiedział kiedyś, że ma się taką moralność, jaką ma się naturę - w zależności od tego jak bardzo jest się panem (lub niewolnikiem) preferuje się inne systemy ocen wszelakich poczynań i tego, co uznaje się za wartościowe, a co nie. Obecna moralność preferująca litość, współczucie, powściągliwość, równość jest w istocie moralnością niewolniczą, służącą przetrwaniu tego, co schorowane, słabsze kosztem tego, co zdrowsze i lepsze. Zatem to, co powszechnie uznaje się za dobro jest tylko i wyłącznie dobre dla pewnej określonej grupy i ma to przede wszystkim wypełnić jakieś zadanie, nie jest ani wartością obiektywną, ani wartością rzeczywiście czysto pozytywną. Stąd żądanie Nietzschego,  aby „przewartościować wszystkie wartości", gdyż aktualny porządek świata służy tylko przetrwaniu słabych i przedłużaniu egzystencji temu, co chore.[4]

Czyż tak powszechna „miłość do bliźniego”, przyjmowanie pod swój dach „zbłąkanego wędrowca” o śniadej cerze i obcym (na skalę  Europy) genotypie nie jest przypadkiem kolejnym zamachem na naszą suwerenność i samostanowienie? Ostracyzm społeczny piętnujący jakiekolwiek zachowania pro-narodowe, z jakim obecnie możemy się spotkać w krajach Zachodu, i który powoli przedziera się także do naszego kraju, to efekt długofalowego działania konkretnej polityki: polityki zakucia w niewolnicze kajdany narodów, w których tli się jeszcze ogień naszej tradycyjnej świadomości.

Nietzsche rozróżnia typy, rodzaje ludzi i z uwagi na ten fakt kwestionuje samą ideę uniwersalności zasad moralnych, które w efekcie mogą poważnie zaszkodzić nadczłowiekowi. Kim on właściwie jest? Zwykle podkreślany jest  fakt, że  człowiek  wyższy  to  człowiek  kreatywny, który ceni samotność i traktuje ludzi raczej instrumentalnie. „Typ  wyższy  poszukuje  zadań  i  odpowiedzialności,  ponieważ  jest  popychany instynktem ukończenia projektu. Jego szlachetność nie pozwala mu na drobiazgowość. Ta cecha nazywana jest również „kwestią stylu” lub charakterem. To rodzaj instynktownego popędu, który jest oznaką zdrowia. Nietzscheański „pan” jest  w  swej  istocie  zdrowy i wytrwały  w  pokonywaniu przeciwności (co jest oznaką zdrowia), afirmuje życie, czyli jest przygotowany do tego, aby chcieć wiecznego powrotu tego samego. Wreszcie odnosi się z szacunkiem do innych,  a  przede  wszystkim  wykazuje wiele  szacunku  w  stosunku  do  samego  siebie”. Umiejętność wyznaczania swoich własnych standardów oceny jest najbardziej istotną, wyróżniającą  cechą  typu  wyższego,  do  tego  wiara  w  siebie  i  nie  uleganie wpływowi innych (co często odbierane jest w moralności cierpiętników jako pycha) to cechy, które jakże często znajdujemy u artystów.  Krytyka moralności wynika z tego, że środowisko norm moralnych jest mało przyjazne dla tego typu osobowości. Nietzsche jest zwolennikiem  nastawienia  Kaliklesa, czyli przekonania, że normy moralne służą wyłącznie interesowi  wybranej  grupy  ludzi.  Stado piętnuje egoizm i namawia do altruizmu, bo jego członkowie korzystają z takiego stanu rzeczy.[5]

Jak to możliwe, że moralność „niewolnicza” przejęła władzę i zdominowała nasze czasy?  Dlaczego „cierpiętnictwo” zastąpiło wcześniejszą moralność i dlaczego nadano tak wyjątkowe znaczenie samemu cierpieniu?  W “Genealogii Moralności” Nietzsche wskazuje, jak wstyd i zmoralizowana etyka manipulują świadomością człowieka. Próbuje się tu mierzyć z naturalistycznie  pojętą psychologią człowieka,  z  potrzebą  nadawania  wagi  i  znaczenia  cierpieniu  (którego  wyeliminować  się przecież  nie  da).  Jego  wysiłek  skierowany  jest  na  próbę  zbudowania  alternatywy  dla obowiązującej moralności, na wykreowanie nowych ideałów, które zablokują „samobójczy nihilizm”. Projekt  nadczłowieka  ma  tu  być  alternatywą,  wieczny  powrót  tego  samego – imperatywem etycznym. Zmienione ma być nastawienie do świata na takie, które zamiast ideału ascetycznego, wprowadzi do ludzkiej egzystencji amor fati.

W obronie naszej tożsamości

Pomijając lingwistyczną nieścisłość, termin „czarny człowiek” jest antropologicznym oksymoronem. Właściwa nazwa powinna brzmieć „człowiek archaiczny”, ale odnosiłaby się ona w zupełności do naszych praprzodków, którzy na drodze ewolucji i selekcji naturalnej, byli w stanie dokonać niewiarygodnego wręcz progresu w zakresie, życia,  rozwoju nauk i technologii. Natura nie rządzi się prawem miłosierdzia, natura jest bezwzględna dla słabych i dzięki temu przez miliony lat możliwa była względna homeostaza gatunkowa, zaburzana jedynie cyklicznymi klęskami żywiołowymi i klimatycznymi. Dzisiaj niemal każdy przejaw walki o przetrwanie białej rasy, każdy element naszej dumy etnicznej jest skutecznie rugowany przez pryzmat pomocy, litości i empatii dla obcych. Zarówno nauki medyczne, jak i psychologiczne już dawno uwypukliły różnice rasowe. Co więcej, część badaczy kusi się o stwierdzenie, że chodzi tu wręcz o różnice gatunkowe, jednak Nowy Porządek Świata nie pozwala nam na równe starcie. Jeśli nie sięgniemy do mitu człowieka prometejskiego, protoplasty nietzscheańskiego nadczłowieka, nie mamy wielu szans na wygranie tej wojny, a stawka jest bardzo wysoka.

Człowiek Prometejski ukształtowany został na trzech etapach ewolucji myślowej. Wskazują one na zmianę toru relacji między Bogiem, a człowiekiem. Początkowo, zgodnie z narracją tomizmu, człowieka i Boga połączyła więź wieloznaczna, wyparta jednak przez więź jednoznaczną: człowiek stał się istotą na wzór boski, która co prawda różniła się od transcendentalnego Stwórcy, ale w stopniu, nie w naturze. Na drugim etapie Bóg został odłączony od świata rzeczywistego. Co prawda nadal uważano go za kreatora wszechrzeczy, ale przestał on ingerować w życie ludzkie. Etap ten, zapoczątkowany przez Kartezjusza, kontynuowany był przez oświeceniową ideę Boga Zegarmistrza, a swoje apogeum osiągnął w deizmie, gdy świecka idea wewnętrznego rozwoju zastąpiła chrześcijańską opatrzność. W wieku XIX pojawił się ostatni, trzeci etap zrodzony na bazie filozofii Ludwika Feuerbacha, wedle której Bóg jest zaledwie projekcją ludzkiego umysłu, wytworem prawdziwego Demiurga: człowieka.

Dura lex, sed lex.

Wbrew ogólnie przyjętemu założeniu, prawa kolonialne dopiero od stosunkowo niedługiego czasu budzą skrajnie negatywne emocje. W myśl wszechpanującego humanitaryzmu, wszyscy są sobie równi i każdy ma prawo do życia. Otóż nie zawsze tak było. Od zarania dziejów silniejsze jednostki wypierały słabsze, bardziej zaawansowane plemiona doprowadzały do upadku plemiona prymitywne i nie było w tym nic zdrożnego ani politycznie niepoprawnego. Walka o ziemię, surowce, wpływy była zawsze brutalna i bezwzględna, niezależnie czy miało to miejsce na terenie Eurazji, Afryki, Australii czy obu Ameryk. Dopiero w momencie, gdy biały człowiek rozszerzył znacząco swe strefy wpływów, stało się to niewygodne dla pewnych grup, naturalnie wykluczonych z hyperboreańsko-aryjskiego kręgu. Naciski ze strony zarówno kręgów liberalnych czy marksistowskich jak i bankierów, którzy doszli do władzy po II Wojnie Światowej, zmusiły świat do globalnej zmiany percepcji na poziomie relacji człowiek-przyroda.

Z nieukrywaną pasją liberalne media wykreowały mit człowieka białego, uciemiężającego człowieka czarnego, a przecież to nie my jesteśmy odpowiedzialni za, chociażby, niewolnictwo. W swym chrześcijańskim humanitaryzmie państwa kolonialne starały się podzielić swymi dokonaniami, zapalić kaganek oświaty pośród ludów prymitywnych, co jednak zazwyczaj kończyło się fiaskiem i zmuszało kolonistów, by rewertowali do praktyk prawa zwyczajowego, bo w rzeczy samej, tylko to prawo było przez autochtonów respektowane. Polowania na Buszmenów San w południowej Afryce były legalne do 1936, choć uważa się, ze ta praktyka trwała jeszcze do lat 70. XX wieku i poza RPA obejmowała Namibię, Angolę oraz Botswanę. Kiedy holenderscy osadnicy przybyli na Przylądek Dobrej Nadziei (RPA), w ciągu 150 lat zlikwidowali większość miejscowej ludności. Gdy pod koniec XVIII wieku Brytyjczycy zajęli te ziemie, obiecali położyć kres przemocy, zachęcając San do większej "cywilizacji" - przede wszystkim poprzez przyjęcie rolniczego stylu życia. Kiedy to się nie powiodło, brytyjska polityka stała się znacznie ostrzejsza i bardziej brutalna. Lokalne plemiona potraktowano jako element fauny i flory, co było zgodne z ówczesnym polityczno-społecznym dyskursem. Same polowania zaś były elementem  tradycji autochtonów i w kontekście zwyczajowym nie budziły aż takich kontrowersji.

W Australii Aborygeni nie byli uważani za obywateli do 1967 roku. Ich status był regulowany przez ustawę o faunie i florze, choć oficjalnie nigdy na liście fauny i flory nie byli.  Konstytucja spisana w 1900 roku wyraźnie stwierdzała, że ludność rdzenna nie będzie liczona w żadnym spisie stanowym lub federalnym. Queensland był ostatnim stanem w Australii, który przyznał prawo głosu Aborygenom w 1965 roku. Tam także do 1971 roku można było zmuszać autochtonów do życia w rezerwatach, a do 1975 roku nie mieli prawa do posiadania własności. Powszechne były też sterylizacje, zapobiegające mieszaniu się ras, a tym samym degradowaniu aryjskiego genotypu. Jakkolwiek spotykamy się obecnie z negatywną oceną tych praktyk, nie możemy zapominać, że podyktowane były one prawami natury, a właśnie tym prawom podlegali tubylcy jako element świata naturalnego, bardziej niż cywilizowanego.

Kali Juga

Jak wskazują Purany, święte pisma hinduizmu, czasy, w których obecnie żyjemy, przypadają na okres kalijugi (ostatniej z czterech cyklicznych okresów) – wieku żelaznego, określanego jako epoka „wojen i hipokryzji”. To właśnie teraz, wedle wisznuickiej tradycji, na świecie zapanuje chaos: “Rozpleni się przestępczość. W handlu zapanuje oszustwo, uczeni będą wygłaszać tylko puste mowy. Uroda ciała, fryzury i obżarstwo uznane zostaną za najwyższy cel życia. Nadmiernie wzrosną podatki, zapanują choroby, lekarstwa będą nieskuteczne”, a ludzie z warstw najniższych, reprezentujący nietzscheańskiego niewolnika, “będą zewnętrznie wyglądać jak administratorzy czy królowie”.[6] Źródła staroindyjskie nie są jednak jedynymi, które wskazują na obecny upadek człowieka i rzeczy – także mitologia grecka mówi o czterech okresach świata, z których ostatni – żelazny ma być wielką próbą dla ludzkości. Jakkolwiek możemy to uznać za pan-aryjskie wizjonerstwo, warto zastanowić się nad przyszłością naszą i naszych potomków: jaką spuściznę chcemy po sobie zostawić.

Degeneracja prometejskich wartości, promowanie metroseksualnej „miękkości” ducha i ciała, powodują, że koniec świata dzieje się już teraz, na naszych oczach. Proces ten nie jest jednak nieodwracalny – możemy mu się sprzeciwić poprzez bezwzględną i konsekwentną obronę naszej tożsamości i wyjątkowości. Odrzucenie fałszywych bogów i patetycznego humanitaryzmu, odwołanie się do praw naturalnej stratyfikacji społecznej jest dla nas jedyną realną drogą przetrwania. Jakkolwiek aryjskie Purany obiecują pojawienie się na Ziemi zbawczego dziesiątego awatara boga Wisznu – Kalkina, to pamiętać musimy, że zgodnie z Nietzscheańskim założeniem on już jest wśród nas, uśpiony, ukryty. Kalkin to nic innego jak nasza wola walki, przetrwania, to czyn, działanie, kultura wysoka, której nie możemy pozwolić spauperyzować.

Mona von Tempsky

 

 

[1]    F. Nietzsche: “Wola mocy”

[2]    za: Mariusz Moryń, “Wola mocy i myśl, spotkania z filozofią Fryderyka Nietzschego”, str. 110

[3]    za: Paweł Krukow, “Nietzsche: Aksjologia”

     http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2607

[4]    za: Paweł Krukow, “Nietzsche: Aksjologia”

[5]    za: Brian Leiter, “Nietzsche on Morality”

     http://nietzsche.ph-f.org/teksty/fisher_leiter.pdf

[6]    https://pl.wikipedia.org/wiki/Kalijuga