Grzegorz Ćwik - Bądźmy skutecznymi żołnierzami politycznymi

Nie okłamujmy się koledzy i koleżanki – nacjonaliści się są obecnie żadną elitą. Ani intelektualnie, ani formacyjnie nie reprezentujemy poziomu, który chcemy prezentować, lub nawet już nam się wydaje, że prezentujemy. Żeby zaś być skutecznymi politycznymi żołnierzami musimy dążyć do takiego poziomu, na którym będziemy w stanie zarówno prowadzić równorzędny dialog z naszymi ideologicznymi przeciwnikami, jak i pozyskiwać zwolenników wśród tzw. „normików”. Na obecną chwilę śmiem twierdzić, że drugiego zadania nie jesteśmy w stanie skutecznie realizować, pierwsze zaś tylko w wypadku kiedy oponenci nasi wykazują rażące braki w wykształceniu, rozumowaniu oraz stosowaniu zasad logiki formalnej. Wielokrotnie już i na łamach „Szturmu” i innych periodyków czy portali padał postulat, aby nacjonaliści stali się elitą (sam nawet kiedyś popełniłem o tym artykuł). I o ile faktycznie w naszym środowisku pojedyncze osoby są w stanie realizować takie założenia walki politycznego żołnierza, to jako grupa niestety jesteśmy stale na pozycji przegranej.

Jako, że już pisano o tym nieraz, to nie będę analizował ani źródeł takiego stanu rzeczy, ani podawał dziesiątek przykładów na to jak słabo idzie nam walka na froncie ideologicznym. Postanowiłem raczej na bazie obserwacji swoich jak i innych nacjonalistów podać kilka prostych sposobów na to, jak sprawić by nasz nacjonalizm stał się po prostu skuteczniejszy.  Bowiem historia oceniać będzie nie kto miał rację, ale kto był właśnie skuteczniejszy. Cele zaś naszym jest nie przekonywanie samych siebie i utwierdzanie się w we własnych opiniach, ale jak najszersze wyjście z naszym przekazem do ludzi.

Mniej emocji, więcej chłodnej analizy

To chyba jedna z największych wad naszego nacjonalizmu  - a być może największa. Mało kto chyba w Polsce tak emocjonalnie i całkowicie bezrefleksyjnie podchodzi do rzeczywistości jak nacjonaliści. Czy to kierując się oburzeniem, czy entuzjazmem (słomianym), czy obrzydzeniem potrafimy w ułamku sekundy ocenić dowolne zagadnienie i wyciągnąć jedynie właściwe wnioski. Nie potrzeba wszakże wiedzy, znajomości faktów, świadomości rozmaitych procesów. Wystarczy krótki news z krzykliwym, zidiociałym nagłówkiem i już w dziecinny sposób wiemy, że za wszystkim stoi lewactwo, islam, ekoterroryści, feministki, masoni etc. Nie ma znaczenia czy chodzi o politykę, historię, ekologię, sport, naukę czy cokolwiek innego – nacjonalistom nie chodzi o jakąkolwiek rzeczową analizę. Celem jest zakrzyknięcie „zdrada! Do szabel!”. Gdy nasi przeciwnicy potrafią pisać rzeczowe teksty oparte na konkretnej wiedzy i danych, nam wystarczy „powszechnie wiadoma wszystkim” grupa niezaprzeczalnych faktów. I zamiast konsekwentnego i komplementarnego systemu poglądów nacjonalizm staje się takim emocjonalnym reagowaniem na kolejne bodźce. Gdy dochodzi do zamachu mało który nacjonalista interesuje się jakie siły doprowadziły do masowego sprowadzania nachodźców. Celem ataków staje się oczywiście islam, który odpowiada za całe zło na świecie. Gdy znów Polska ponosi porażkę dyplomatyczną, wszystkiemu winny jest Soros, a mało kto patrzy na to czy i jakimi środkami polityki zagranicznej dysponuje Polska. Ukraińcy to oczywiście „banderowcy” szykujący drugi Wołyń, a nie efekt funkcjonowania międzynarodowych sił liberalizmu i wielkiego kapitału. Wymieniać tak można długo a namiętnie.

Jeśli naprawdę chcemy kogoś do czegoś przekazać to przestańmy wrzeszczeć jak debile oklepanymi już frazesami, a postawmy na samokształcenie i przede wszystkim: chłodne, analityczne podejście. Na emocjach nie zbudujemy ani żadnego przekazu, ani ruchu.

Nacjonalistą się nie bywa

Tylko jest się nim cały czas – lub wcale. Idea nasza nie może być tylko hobby lub sposobem na spędzanie wolnego czasu. Przenikać musi każdy aspekt naszego życia i warunkować wszystko co robimy. Jeśli uważamy się za nacjonalistów i ze światopoglądem tym wiążemy określone wartości, to także w życiu „prywatnym” muszą być one dla najważniejsze. Jeśli więc popieracie narodowy solidaryzm, to nie bójcie się wesprzeć biednych czy wziąć udział w zbiórce charytatywnej. A kiedy „oficjalnie” popieracie straight edge to faktycznie nie pijcie i nie ćpajcie. Konsekwencja i systematyczność poglądów oraz życie w zgodzie z nimi to w ogóle temat na oddzielny tekst. Rozmijanie się idealizmu a realizmu dnia codziennego to niestety często smutna proza życia. I właśnie to powinniśmy w pierwszym szeregu zwalczać – zanim zmienimy innych to zmieńmy samych siebie. Prawda niby trywialna, niby powszechnie znana, a niestety rzadko stosowana.


Ponadto nacjonalizm wiąże się z określonym poziomem etycznym i moralnym. Po prostu będąc nacjonalistą nie możemy prezentować sobą nigdy żałosnego widoku człowieka zakłamanego i tonącego we własnej hipokryzji. Uczciwość, ideowość, gotowość do poświęcenia, braterstwo walki, gotowość do pomocy rodakom, odrzucenie upadlania się niewolenia w jakikolwiek - to nie są czcze slogany na grafiki, tylko po prostu droga życiowa politycznego żołnierza.

Nie żyj przeszłością

Historycyzm to problem omawiany wielokrotnie w polskim nacjonalizmie, sam też o tym pisałem. Najdobitniej i najszerzej przedstawił to swego czasu Witek Dobrowolski w ankiecie dla 3 Drogi. Dlatego tu tylko skrótowo to podsumuję. Polski nacjonalizm uwielbia pławić się w historii. Nieważne już, że tą historię znamy słabo, jednostronnie i płytko, a całość rozpatrujemy w kategoriach polskości, która przez wieki była prawdziwą perłą wśród państw Europy. Byliśmy tak wspaniali, że przez ostatnie ponad 300 lat mamy na koncie całe 21 lat suwerennej państwowości (3 RP nijak nie jestem w stanie zakwalifikować do takiego stanu). Zresztą już nieważne. Historia bowiem jest ważna, jest nauczycielką życia („historia magistra vitae est”), ale najważniejsza jest przyszłość. Nie walczymy z Hitlerem, Stalinem, rozbiorami i nie jesteśmy husarzami spod Kłuszyna. Jesteśmy polskimi nacjonalistami, jest rok 2018 a naszym obowiązkiem jest walka i zwycięstwo nad liberalizmem i marksizmem kulturowym. Nie siedzimy w bunkrze pod Wizną ani nie szarżujemy przez Somosierrę. Nie skupiajmy się więc na historii, na tym co minęło, ale niech najważniejszy punkt naszych działań będzie umiejscowiony w dniu jutrzejszym.


Dokształcaj się, ucz i doskonal cały czas

Nie wystarczy przeczytać za młodu Dmowskiego, Mosdorfa czy Piłsudskiego. To swoisty elementarz, jednak ciąży na nas obowiązek ustawicznego dokształcania się, zwiększania swojej wiedzy i uczenia się nowych umiejętności. Dzięki temu możemy zarówno skuteczniej docierać do ludzi, jak i wiedza jaką przekazujemy i wykorzystujemy zwiększa naszą skuteczność. Nie chodzi tu zresztą wyłącznie o lekturę typowo nacjonalistyczną. Warto mieć kilka swoich dziedzin, w których jesteśmy specjalistami, także tych technicznych. Czy będzie to prawo pracy, grafika komputerowa, projektowanie stron, realizacja nagrań czy cokolwiek innego – każda taka fachowa umiejętność zwiększa naszą przydatność dla ruchu i idei.


Co do zaś samej wiedzy, to już wyżej napomknąłem, że bardzo często nawet w „naszych” dziedzinach jak historia czy polityka legitymujemy się tylko pobieżną faktografią i wiedzą. Przez to często wykładamy się w dyskusjach z lewicą i liberałami, którzy jakkolwiek mają błędny światopogląd, to jednak zwykle dużo lepsze przygotowanie merytoryczne. Czytajmy, uczmy się, poznawajmy nowe rzeczy – nie ma innej drogi dla polskiego nacjonalizmu.

Nie czekaj, aż Ci się zachce

Wszyscy chyba znamy tą sytuację – każdy w ruchu ma 100 pomysłów na aktywizm i działania w ciągu minuty. I prawie nikomu nie chce się ich realizować, a jeśli już coś robimy, to zwykle oklepane i sztampowe rzeczy, np. udział w kolejnej demonstracji. Jeśli więc macie pomysł na coś nowego, to nie czekajcie aż się Wam zachce, albo ktoś zrobi to za Was. Zacznijcie to realizować po prostu, choćby w 2 czy 3 osoby. Gwarantuję, że już to zmobilizuje innych, a to już dobra droga do przełamania marazmu w środowisku. Brakuje nam naprawdę dobrych i nowoczesnych form aktywności, a jednocześnie w szeregu dyskusji okazuje się, że wiele osób dysponuje ciekawymi pomysłami.  Nie tu miejsce dla analizy powodów tego stanu rzeczy, jednak sposobem na przełamanie go jest moim zdaniem między innymi nie oglądanie się na innych czy kontemplowanie wspomnianego marazmu, ale aktywne i śmiałe podejście do tematu. Nawet jeśli się popełni błędy, to i tak jest to asumpt do dalszych działań. Nie bójmy się więc działać.


Nie żyj złudzeniami

Nacjonaliści niestety mają problemy z właściwą oceną sytuacji. Wynika to m.in. z tego co pisałem wyżej, czyli choćby z naszej emocjonalności czy często niewystarczającej wiedzy. A życie złudzeniami niestety jest prostą drogą do porażki.


Nie, Polskę nie ominie zgnilizna i degrengolada, które tak pogrążają Zachód. Nie, głównym naszym wrogiem nie są komuniści. Nie, nacjonalizm nie może być pogodzony z kapitalizmem. Nie, nie jesteśmy ostoją normalności i spokoju w Europie. Nie, nie wystarczy czekać, aż „w końcu ludzie się przebudzą”. Nie, budowanie wspólnych frontów na prawicy nie ma sensu. Nie, Kościół Katolicki już od dawna nie jest naszym sprzymierzeńcem.

Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo i namiętnie, jednak starczy tych kilka przykładów. Jeśli kuleje nasza ocena sytuacji, i to w kwestiach najbardziej elementarnych, to jak możemy próbować zmienić rzeczywistość.  Przestańmy żyć w świecie naszych imaginacji.  Wyjdzie nam to tylko na zdrowie.

Umiej przyznać się do błędu

Na koniec punkt pewnie dla nas najtrudniejszy. Jak to, przyznać się do błędu? My się nie mylimy, nie jesteśmy liberałami i lewakami, którzy od 70 lat narzucają Europie swój światopogląd i wartości.


Tak już pisząc poważnie, to sztuka przyznania się do błędu świadczy wyłącznie o szczerości i mądrości. Jeśli widzimy, że coś w naszych działaniach nie funkcjonuje jak planowaliśmy, jeśli coś nie sprawdza się, jakaś struktura zawodzi – miejmy odwagę to powiedzieć. Kiedy się mylimy to oczywiście nie jest dobra sytuacja, ale stokroć gorzej jeśli nie mamy odwagi przyznać się do błędu i skorygować tego.

Polityczny żołnierz

Jeśli chcemy faktycznie być takimi politycznymi żołnierzami, to wzorem każdej armii musimy umieć skutecznie walczyć i zwyciężać. W tym wypadku walka toczy się o rząd dusz – albo Narodami Europy rządzić będzie lewica i liberałowie, albo my. Jednak aby krok po kroku zacząć odbijać to co nasze, musimy wpierw wznieść się osobiście na poziom intelektualny, duchowy i etyczny, który umożliwi nam skuteczne działania. I właśnie tego sobie i Wam życzę – skuteczności i ideowości w tym co robimy.

Grzegorz Ćwik