Wotan Jugend - Prometeusz

Buntownik i odkrywca, spiskowiec i uczony, bóg i mędrzec w jednym, gaszący pragnienie tysięcy ludzi. On jest kwintesencją płynnego ruchu na osi czasu, on jest archetypem Człowieka Czynu. Twarz zdrajcy jest odrażająca, ale nie twarz Prometeusza - jak wrogi Europie jest każdy rewolucjonista, jeśli nie ma w nim ognia wewnętrznego altruizmu wobec naszego plemienia, który płonął gorącym płomieniem w sercu Prometeusza.

Niech stanie się światło!

Podszedł do ognistego źródła, cienkie palce złapały mocnym chwytem pochodnię, przez chwilę dotykając języków płomieni. Jego serce zaczęło bić szybciej, a rozum w tej samej chwili przestał być posłuszny; zatrzymał się czas, jak stanął w miejscu sam Prometeusz, zdawało się, że czeka na dalszego rozwiązania. To było zabójstwo – zabójstwo samego siebie. Ale zdecydował się na to wcześniej, było już za późno na odwrót, a nogi same poniosły jego ciało po wietrze, w chłodzie którego pochodnia błysnęła ogniem. Po kwitnących polach Hellady, wzdłuż bałkańskich brzegów i germańskich lasów biegł wysoki i szczupły mężczyzna. Promienie słońca połyskiwały na jego złotych włosach, na wysokim czole błyszczały krople potu, a na błękitne oczy spadały iskry płomieni. Już od dawna zmęczony, biegł dniem i nocą, dopóki nie dotarł do jaskini wśród dalekich śniegów. W niej, ściśnięci razem i szczękający zębami z zimna, siedzieli ludzie. Przykucnięci i nie będący już w stanie wypowiedzieć ani słowa, już tylko upór i mocne zdrowie łagodziły cierpienie niektórych spośród nich. Nagle do jaskini wtargnął Prometeusz, trzymając w ręce ogień.

On pomoże wam się ogrzać! - oświadczył.

Ale ludzie tylko spojrzeli na niego przestraszeni. Wtedy on sam zbudował ognisko z gałęzi i je rozpalił. Czerwone języki płomieni wesoło zatańczyły, a płatki śniegu topniały nad ogniskiem, ale ludzie jeszcze bardziej odsunęli się od ognia. Byli nieświadomi i przestraszeni, wszystko co nowe i nieznane przerażało ich. Tylko dzieci, jeszcze nierozsądne i nieskute kajdanami starości, wyciągnęły swoje rączki ku ciepłu. Zaśmiały się, życie wróciło w ich ciała, a dorośli – widząc to – także stanęli wokół ogniska. Ciepło wsączało się w ich ciała. Śmiali się i płakali z radości. A Prometeusz śmiał się razem z nimi.

I tak zaczął pomagać ludziom. Było im wciąż zimno w jaskini, więc Prometeusz nauczył ich budować domy. Ostatecznie, prometejski rozum zacznie wznosić ogromne pałace i zamki. Ludzie gubili się i nie potrafili rachować czasu, dlatego objaśnił im ruch ciał niebieskich związany ze zmieniającymi się porami roku. W końcu z tego plemienia wyjdą najwięksi Prometeusze – astronomowie i fizycy. Ludzie mieli krótką pamięć, dlatego Prometeusz nauczył ich sztuki czytania i pisania, aby mogli przekazywać swoją wiedzę potomkom. W końcu to plemię da światu Homera i Osjana, Dantego i Szekspira… To on ujarzmi i zaprzęgnie dla nich dzikiego górskiego byka i miłującego wolność konia w rydwan. On zbuduje dla tych ludzi statek, aby odkrywali Ziemię, niosąc prometejski ogień – brzemię białego człowieka innym plemionom. Wszystkie osiągnięcia naszej cywilizacji – największej cywilizacji na świecie, wykuł swoimi rękami i rozumem Prometeusz – wysoki atleta z lodowymi oczami, niosący rozwój w swojej ręce.

Ale bogowie rozgniewali się na niego. Zeus nakazał przykuć Prometeusza do skały na samym szczycie gór Kaukazu. W palącym słońcu, dręczony pragnieniem, jego wątrobę wciąż wyszarpuje orzeł. Ale on nie może umrzeć – ona wciąż odrasta, a orzeł wciąż nie jest syty. Krzyk bólu, dziki wrzask dochodzi ze szczytów, echem odbijając się aż w Szkocji i na Gibraltarze...

Dopiero za sto lat Herakles uwolni go, zabiwszy orła. Ustąpi gniew bogów, Prometeusz pojedna się z Zeusem, ale nieugaszone pragnienie wiecznie biegnącego siłacza nie zginie, dopóki na Ziemi żyje ostatni Prometeusz.

„Osobliwością nordyckiego postrzegania świata jest doświadczanie radości z ciężaru ludzkiego losu. Los jest niezbędny, aby móc go pokonać. I zginąć dumnie, jeśli okaże się silniejszy od woli jednostki”. Oswald Spengler

Prometeusz – określenie i treść Człowieka Czynu. W jego rycerskiej wierności i arystokratycznej ofiarności, wyrażającej się w Tristanie i Zygfrydzie. W jego wszechogarniającym dążeniu do poznania, wyrażającym się w Wotanie, gotowym oddać swoje oko za mądrość. Wyraża się ono także w Herodocie i jego rodakach. Na pytanie Herodota o przyczyny rozlewów Nilu Egipcjanie niczego nie potrafili odpowiedzieć, pomimo tego że przecież powinno ich interesować to, co ma wpływ na ich życie (a od Nilu zależał los całego Egiptu). A tymczasem Hellenowie, dla których Nil nie był tak bliski, postawili trzy hipotezy o nim i – dokonując ich krytyki – Herodot przedstawił czwartą. Subtelny, wiecznie poszukujący samego siebie i tajemnic otaczającego go świata, rozum Człowieka Czynu – oto pochodnia Prometeusza.

Niech stanie się światło!

My – światło Ziemi w błękitnych oczach

I w skórze białej niczym śnieg.

A w tajemnicach każdej runy -

Na sznurze zawisł ludzki trup.

 

Czas nie ugasi w naszych rękach

Ognia, który syci głód.

Ja krwawe runy światła sławię,

choć wyją wilki w groźną noc.

Smutek, mrok, osamotnienie…

Z żalu tęsknoty jęczy Wilk.

Poprzez brzozowych łez zasłonę,

Poprzez stawianie się i ból -

Mój wzrok w wiosennej dali lasu,

Niesiony ponad świata zgiełk...

I rwą na mnie skórę diabły,

Gdy otrzymuję nowy znak.

Wilk i Kruk moimi dłońmi

Męczony pazurami trup,

Ponownie chwałę będą piły:

Wojenną rosę z chłodnych ust.

My – światło Baldra, krew Kwasira,

Płonący na tej ziemi duch...

A w naszych duszach – drug Ymira,

Któremu życie daje bój!

Objaśnienie: „Człowiek Czynu” - termin zapożyczony z pracy „Rasa i dusza” Ludwiga Ferdinanada Klaussa.


Tłumaczenie: Jarosław Ostrogniew

Oryginalna wersja tekstu:

http://wotanjugend.info/prometei