Witold Dobrowolski - „Przemoc”

Kiedy Richard Spencer, jedna z głównych postaci sceny Alt-Right, został uderzony w twarz przez antyfaszystę, cały lewicowy i demoliberalny internet przeszył spazm radości. Ten akt stał się wkrótce symbolem politycznej przemocy i rozpoczął burzliwą dyskusję trwającą do dziś: „Czy to moralne uderzyć nazistę?”. Pomijając ściekowy poziom nazywania wrogów politycznych „nazistami”, do których Spencer w żaden sposób merytoryczny się nie kwalifikuje, warto abyśmy jako nacjonaliści wykorzystali tę sytuację, by określić swoje zdanie na ten temat.

 

Lewicowa publicystyka otwarcie popierała uderzenie Spencera. Przeciwników przemocy krytykowano za to, że są obojętni co jest równoznaczne z popieraniem „nazistowskich” poglądów. Bardziej krytyczne głosy negowały używanie fizycznej siły, ale wcale nie kryły zadowolenia na widok „bitego nazisty”. Polskiego internetu także nie ominęła ta fala dyskusji. Pojawiała się nawet w miejscach apolitycznych, na przykład na portalu największego pisma dotyczącego gier komputerowych w naszym kraju (notabene zwalczającego homofobię wśród graczy). Zasugerowano tam, że przemoc wobec „faszystów” jest właściwa. Na lewicowym portalu Strajk.eu publicystka wprawdzie stwierdziła, że przemoc nie może być rozwiązaniem, jednak jedyny powód jaki jej zdaniem wspiera takie twierdzenie jest po prostu lepsze przygotowanie nacjonalistów do walki fizycznej.

 

Nie ma wątpliwości co do stwierdzenia, że przemoc polityczna jest powszechna na świecie, także w Europie mimo, że nie dorasta do pięt poziomowi lat trzydziestych, gdy nawet liberałowie mieli własne bojówki. Nacjonalistów w państwach Zachodu ciągle spotyka przemoc, nierzadko i śmierć. W USA dominuje skrajna lewica, dopiero po ostatnich głośnych starciach, gdy Milo Yiannopoulos homoseksualny libertarianin został okrzyknięty nazistą, białym nacjonalistą, a jego wykład na uniwersytecie w Kalifornii został przerwany przez anarchistów, doszło do pewnego przełomu. Alt-Right w swojej retoryce zaczęło mówić o zaprzestaniu bycia ofiarami i stosowaniu przemocy w obronie swoich poglądów.

 

W Polsce sytuacja jest inna, ale przemoc i tak występuje nierzadko. W ostatnich miesiącach przemocy politycznej doświadczyły środowiska Pro-Life. Uczestnicy Czarnego Protestu w Warszawie zaatakowali fizycznie uczestników pikiety antyaborcyjnej. Muzyk Maciej Maleńczuk na swoim facebookowym profilu otwarcie przyznał się do zaatakowania uczestnika takiej pikiety w Krakowie i wezwał do przemocy wobec pikietujących w przyszłości. Od stosowania przemocy w Polsce nie są wolni demoliberałowie, co widać na zwyczajnym przykładzie Platformy Obywatelskiej. Gdy byli u władzy, na przemoc posiadali monopol i bardzo chętnie z niego korzystali. Dowodem tego są prowokacje wymierzone w Marsz Niepodległości, operacja „Widelec”, czy brutalne pacyfikowanie protestów antyrządowych, górniczych, prześladowanie nacjonalistów itd. Nawet główne media demoliberalne jak TVN, czy GW otwarcie nawoływały do fizycznego rozprawienia się z Marszem Niepodległości w pierwszych latach jego organizacji. O skrajnej lewicy w Polsce i ich akceptacji wobec przemocy nie trzeba raczej nikomu przypominać.

 

Czy w świetle powyższego nacjonaliści powinni wyrzekać się przemocy? Czy powinni ją jednoznacznie potępiać wypytywani przez liberalną dziennikarkę w telewizji, by ugrzecznić się przed tysiącami widzów? Oczywiście, że nie. Czy byłoby wątpliwe moralnie dać fizyczny opór temu, co nam wszystkim zagraża? Nas jako nacjonalistów chce się więzić, niszczyć, zabijać, ograniczać wolność słowa i zgromadzeń, utrudniać działalność. Nie możemy odcinać się od przemocy. Żeby wygrać musi stać się ona naszym narzędziem sprawiedliwości. Chcąc ponieść odpowiedzialność za los Kraju, bowiem za nacjonalizmem stoją szczere i konkretne intencje, by wyzwolić Naród z okowów obecnego destrukcyjnego systemu, nie można oddawać pola przeciwnikom politycznym. Kiedy stosuje się przeciwko nam przemoc, broniąc demoliberalnego układu, tym samym daje się nam mandat na uzasadniony opór.

 

Witold Jan Dobrowolski