Kamil Królik Antończak - Bandera, Mentzen i Wolność słowa

W pierwszej połowie września w debacie publicznej głośno zrobiło się po głosowaniu nad poprawką Prawa i Sprawiedliwości do ustawy dotyczącej pomocy Ukrainie. To właśnie przy tym punkcie rozgorzał spór, który wywołał poruszenie także w środowiskach narodowych.

Podstawowy projekt był rządową propozycją przedłużenia i modyfikacji przepisów o pomocy uchodźcom zza naszej wschodniej granicy. Chodziło o kwestie socjalne, pobytowe i organizacyjne związane z wojną. To właśnie do tego projektu posłowie PiS zgłosili poprawkę, która nie miała związku z pomocą, lecz z polityką historyczną.

Poprawka zakładała rozszerzenie art. 256 kodeksu karnego – tego samego, który penalizuje propagowanie ideologii totalitarnych. PiS chciało dopisać tam banderyzm, czyli ideologię ukraińskich szowinistów OUN-B oraz UPA, odpowiedzialnych za krwawą rzeź Polaków na Wołyniu.

W praktyce oznaczałoby to, że propagowanie banderyzmu byłoby karalne, tak samo jak propagowanie nazizmu czy komunizmu. Chociaż to drugie to bardziej w teorii, niżeli w praktyce ;)

Poprawka została odrzucona głosami większości sejmowej, a wśród tych, którzy nie poparli zmiany, znalazł się...Sławomir Mentzen. Polityk, który jawił się większości jako jeden z bardziej zaciekłych polityków niechętnie nastawionych do Ukraińców. Wielokrotnie podkreślał swoje nastawienie wobec ukraińskiego kultu Bandery, polityk który sam jeździł do Lwowa, by pokazywać pomniki i ulice nazwane na cześć zbrodniarza, nagle znalazł się w ogniu oskarżeń, że „broni banderyzmu”. PiS-owcy rzucili się na niego z furią i niedowierzaniem oczekując wyjaśnień, komentatorzy polityczni kręcili głowami uznając to za kolejny „fikołek” konfederaty. A dla wielu jego sympatyków było to wręcz szokujące. To kolejne zachowanie nie do zaakceptowania, które ugodziło ich bardziej od piwa z Trzaskowskim.

To czego zdają się nie rozumieć jego odbiorcy, a także wielu innych obserwatorów sceny politycznej to to, że jego sprzeciw nie dotyczył samej oceny OUN-B i UPA, ale mechanizmu prawnego czyli poszerzenia art. 256 kk. Jak sam napisał w swoich mediach, od lat powtarza, że jest za całkowitą wolnością słowa w stylu amerykańskim.
„Uważam, że każdy powinien mieć prawo do publicznego zrobienia z siebie kretyna, z czego często politycy i komentatorzy zresztą korzystają. Każdy powinien mieć prawo do publicznego głoszenia poglądów, które powinny go wykluczać z grona osób cywilizowanych, a z pewnością do takich poglądów należy banderyzm.”

Szczerze mówiąc wykorzystując powiedzonko jego środowiska to ja również uważam, że „rynek by zweryfikował” sam, które poglądy są szkodliwe i należy je odrzucić. Zamiast tego dziś mamy jawne karanie i pozbywanie się z przestrzeni publicznej nacjonalistycznych postulatów, które podciąga się pod mityczny nazizm i faszyzm. A po drugiej stronie przymykanie oczu na lewackie wymysły i udawanie, że nie są one aspirowane komunistycznymi ciągotami. Gdyby tylko środowisko nacjonalistyczne mogło jawnie głosić swoje poglądy w mediach, organizować bez problemu konferencje to myślę, że zwykły szary człowiek, który miałby możliwość zestawienia naprzeciw siebie naszych poglądów z tymi, którymi jest karmiony z każdej strony, odrzuciłby szkodliwe postawy i pomysły. Mając dość głupot, które przyczyniają się do pogarszania jakości jego życia lub nie wprowadzając żadnych realnych zmian.

Cała sytuacja pokazuje również, ze duża część nacjonalistów zwyczajnie oprócz rzucania hasełek na lewo i prawo, nie bardzo umie rozwinąć swoje postulaty. Od lat podczas marszów, manifestacji i w publicystyce nacjonalistycznej pojawia się postulat usunięcia art. 256 kk jako „paragrafu knebla”. Nacjonaliści twierdzą, że ogranicza on wolność słowa i pozwala karać za niewygodne poglądy. Tymczasem poprawka PiS szła dokładnie w odwrotnym kierunku – chciała ten przepis jeszcze rozbudować.

Paradoks polega na tym, że część środowisk, które od lat krzyczą o usunięcie 256, oburzyła się, że Mentzen nie poparł jego rozszerzenia. A to właśnie jego głosowanie – niezależnie od tego, czy ktoś je pochwala czy krytykuje – było zgodne z logiką anty-256, czyli niezgody na kolejne ograniczenia wolności słowa na płaszczyźnie poglądów politycznych. Ot groteska.