Kampania przed wyborami prezydenckimi 2025 roku pokazała przede wszystkim, że pogłoski o śmierci telewizji były mocno przesadzone.
Piszę ten felieton w ostatnim dniu kampanii prezydenckiej. Wiem, że macie już ten komfort (lub dyskomfort), że znacie zwycięzcę rywalizacji wyborczej. Ja jeszcze nie wiem, kto wygra, ale mogę wskazać, że dotychczasowe metody kontroli nad ludźmi, stosowane przez Ubekistan i (anty)europejski establishment wkrótcę trafią do lamusa. Ta kampania wyborcza pokazała bowiem, że właścicielom III RP nie udało się zbudować szczelnego monopolu medialnego. Jeśli wygrał Karol Nawrocki, to właśnie dzięki temu. Jeśli zwyciężył Tęczowy Rafałek Trzaskowski, to zaraz się zaczną działania prowadzące do zniszczenia wszelkich niezależnych mediów.
Punktem zwrotnym kampanii była debata w Końskich. Coś, co sztab Trzaskowskiego wykoncypował sobie jako szczwaną pułapkę na głównego rywala, stało się ludowym, iście sarmackim festynem demokracji, a później roastem Trzaskowskiego, który po całej debacie wyszedł na strasznego wała. Rafałek pogrążył się też na kolejnej debacie organizowanej przez TVP "w likwidacji" – wszyscy zobaczyli jak bardzo męczy go samo stanie i odpowiadanie na pytania. Debaty na rynku w Końskich nie byłoby jednak, gdyby nie TV Republika, która wykazała się niesamowitym refleksem i talentem organizacyjnym. Połączyła ona siły z telewizją WPolsce24 i TV Trwam, przerywając medialny quasimonopol strony liberalnej. To ich wysiłki sprawiły, że mieliśmy w tej kampanii aż osiem debat. Rafałek wpadł jedynie na cztery, ale dzięki temu inni kandydaci mieli więcej czasu na zaprezentowanie się wyborcom. Bardzo pozytywnie wpłynął na kampanię również Kanał Zero. Nie zapomnimy tego jak Krzysztof Stanowski zdewastował psychikę "arcykapłance propagandy" Dorocie Wysockiej-Schnepf. (Duchy zamordowanych w Obławie Augustowskiej przyglądały się pewnie temu z satysfakcją z zaświatów...) Sporo też wniosły do debaty publicznej prowadzone przez niego wywiady z kandydatami. Świadczy o tym choćby gigantyczny ból dupy jakiego dostawały cwellotrolle ze stajni Giertycha. Ale też czasem dobrą robotę wykonywali dziennikarze z okolic mainstreamu. Gdy w ostatnim tygodniu kampanii odpalono sfabrykowane historyjki uderzające w Nawrockiego, Tussk sam się wkopał przyznając podczas wywiadu w Polsat News dla Bogdana Rymanowskiego, że źródłem tych rewelacji był patocelebryta Jacek Murański. Po necie zaczęły hulać filmiki, na których po stęczących wypowiedziach Tusska pojawiała się przebitka z łysym zjebem skandującym: "Masa, Masa, ssij kutasa!". Premier polskiego rządu powołujący się na dziwacznego patostreamera – to było mocne samobójstwo wizerunkowe.
W końcówce kampanii widać było ogromną przewagę "prawej strony" w internecie. Nie tylko na platformie X, ale również na YouTube czy TikToku. Widok influencerek i onlyfansiar nagrywających klipy z poparciem dla Nawrockiego świadczył o pozytywnej zmianie pokoleniowej w Polsce. "Zoomerzy" okazali się dużo bardziej prawicowi niż można było sądzić znając nasz zjebany system edukacji. Nie wiem jaki będzie wynik wyborów, ale w przedwyborczy piątek zapowiadało się na to, że jest jeszcze nadzieja dla Polski jako wspólnoty narodowej.
Nie byłoby jednak pewnie przełomu w Internecie, gdyby nie wcześniejszy sukces prawicowych telewizji. Mimo pewnych mankamentów (takich jak patologiczne olewanie ramówki przez Republikę) okazały się one po prostu lepiej prowadzone od libkowskiej konkurencji. Porównując przekazy Republiki, Wpolsce24, TV Trwam, Polsatu, likwidowanej TVP i TVN, widać było jak na dłoni, że telewizje "uśmiechniętej Polski" po prostu omijają pewne tematy. Ten kto ogląda "Bez Spiny" w WPolsce24 lub "Codziennie G****burza" w Republice, i porównuje to z "Kwiatkami Polskimi" w TVP(O), ten ma poczucie tego, że libki żyją w niesamowitym cringe'u. Nic dziwnego, że dzieciaki w szkołach zaczęły dla jaj skandować na przerwach: "Republika! Republika!", by triggerować swoich nauczycieli z komuszego ZNP. Nawet prezenterki prawicowe media mają często ładniejsze. Przyjemniej oglądać programy prowadzone przez Magdę Piasecką czy Natalię Rzeźniczak niż przez Justynę Dobrosz-Oracz czy Aleksandrę Pawlicką. Media liberalno są bowiem twierdzami cringe'u boomerów i pokolenia X. Adresowane są chyba głównie do rozwiedzionych bab po czterdziestce i będących w podobnym wieku zmęczonych życiem biznesowych Januszów. (Media otwarcie postkomunistyczne – takie jak "Przegląd" czy "Nie" są natomiast już tylko hospicjami dla wymierających peerelowskich trepów, milicjantów i esbeków.) Wyraźnie więc widać jakim fatalnym błędem było przejęcie przez obecną targowicką koalicję mediów publicznych na rympał, w grudniu 2023 r. Działając na rympał, bez żadnych etapów pośrednich, zniszczyli użyteczne narzędzie, a napędzili widzów prawicowym mediom, których nie kontrolują.
Jeśli więc wygrał Nawrocki, czeka nas dalsza część tego ekscytującego medialnego reality show. Rząd Tusska i targowicka koalicja będą penetrowane przez prawicowe media oraz internetowych nerdów niczym Bonnie Blue – non stop we wszystkie otwory!
Jeśli wygrał Trzaskowski, to mamy przesrane. Nie wiemy tylko na jak długo – na lata, czy na dekady czy na zawsze. Targowica zemści się bowiem na niezależnych mediach, by docelowo doprowadzić do takiego układu medialnego jak w Niemczech czy w putinowskiej Rosji. Wszystkie telewizje, stacje radiowe, gazety i portale będą podawały jeden przekaz sformatowany dla debili. No chyba, że boomerzy z Ubekistanu okażą się po raz kolejny technologicznymi jełopami i nie będą w stanie zablokować internetu...