Kamil Królik Antończak - Ciii...sza wyborcza

Co kilka lat, kiedy zbliżają się wybory, w Polsce zapada osobliwa cisza. Z każdymi kolejnymi wyborami, 24godzinna cisza zaczynająca się na dzień przed głosowaniem zdaje się jest coraz mniej „cicha”. Teoretycznie ma służyć dojrzałości demokratycznej, ale coraz częściej jej sens poddawany jest w wątpliwość.

Cisza wyborcza pojawiła się w Polsce w 1989 roku, przy okazji pierwszych częściowo wolnych wyborów po upadku PRL-u. W tamtym czasie dostęp do informacji był ograniczony, a media były bardziej scentralizowane. Cisza miała więc sens – chroniła obywateli przed kampanijną manipulacją na ostatniej prostej i w teorii pozwalała na spokojne podjęcie decyzji.

Zasada ta zyskała popularność również w innych krajach postkomunistycznych, które potrzebowały narzędzi do ustabilizowania młodych demokracji. Jednak z czasem świat się zmienił – przede wszystkim sposób, w jaki konsumujemy informacje.

Jej zwolennicy twierdzą, że cisza to ostatnia bariera chroniąca wyborców przed zalewem propagandy, tanich chwytów i fałszywych informacji. Daje chwilę wytchnienia, by każdy mógł na spokojnie zastanowić się, komu powierzyć swój głos. Ale powiedzmy sobie szczerze: ilu z nas dzień przed wyborami siada przy stole, żeby przeanalizować programy, argumenty i obietnice kampanijne polityków i celebrytów, bo i oni ujawniają się co wybory? Zrobiłeś tak czytelniku? A może znasz kogoś kto przedwyborcze soboty oddaje się takiej praktyce? Ja, przyznam się szczerze nie słyszałem o takich sytuacjach. Przyznam też, że argumentacja zwolenników ciszy wyborczej, która ma wyrównywać szanse, żeby bogatsze partie nie mogły wrzucać reklam na ostatnią chwilę, również do mnie kompletnie nie trafia. Czyż te bogatsze partie bądź kandydaci na konkretny urząd, nie wykorzystują swoich zasób znacznie wcześniej, niż dzień przed wyborami skutecznie odsuwając w cień mniej zamożnych?


Dodać można do tego co na co zwrócił uwagę kandydujący w tegorocznych wyborach prezydenckich Marek Woch, gdy przy sondażach wyborczych jego osobę i komitet duże stacje ukazują pod nazwą „Inni”. Spoty wyborcze tych, którzy mogą sobie pozwolić na wiele, a przy tym stacje telewizyjne będące tubami propagandowymi, czym w obliczu tego jest jeden dzień wolny od reklam wyborczych? Ogromne ilości plakatów czy billboardów, tych którzy mogli sobie na to pozwolić, by zaśmiecić nam swoimi cwaniackimi twarzami krajobraz i tak wiszą w przestrzeni publicznej. Czym jest to wszystko w dobie Internetu, gdzie 24/7 widzimy materiały zamieszczone x dni temu, które dopiero teraz nam wyskakują, memy, sondaże, rolki, wiadomości oraz po prostu jawne łamanie ciszy wyborczej przez anonimowych trolli, hejterów i zwykłych ludzi jak i te zakamuflowane w postaci podawania cen warzyw na bazarze, gdzie konkretne warzywo odnosi się do danego kandydata lub partii.  W dobie Internetu cisza wyborcza to po prostu fikcja. Nie oszukujmy się Państwowa Komisja Wyborcza nie ma fizycznej możliwości, by kontrolować cały Internet. Zwłaszcza jeśli treści pochodzą z zagranicznych serwerów. W efekcie powstaje absurdalna sytuacja: media tradycyjne milkną, a w sieci trwa pełnowymiarowa kampania – tylko bez oficjalnych logo.

W Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Szwecji agitacja może trwać do ostatniej chwili. Tam wychodzi się z założenia, że obywatel nie potrzebuje "ochronnej bańki", tylko dostępu do rzetelnych informacji i krytycznego myślenia. I że uczciwości wyborów nie zapewnia cisza, ale transparentność i edukacja. Dziś, w 2025 roku, coraz trudniej obronić sens istnienia ciszy wyborczej w jej obecnym kształcie. To rozwiązanie z innej epoki – może i miało swój czas, ale dziś bardziej przypomina teatralny gest, niż realne narzędzie demokratycznej higieny. Może zamiast obecnej ciszy wyborczej warto by posłuchać głosów, o zakazie publikowania sondaży przez całą kampanie, które i tak są wykupywane i mało rzetelne, a które to niejako programują polskie społeczeństwo do trwania w duopolu PO-PISu, wmawiając Polakom, że każdy inny głos, niż ten oddany na jedną z dwóch największych partii będzie straconym i bez znaczenia?