Maksymilian Ratajski - Działania – skuteczne czy przeciwskuteczne?

Każdy z nas wielokrotnie brał udział w wielu działaniach, które przynosiły określone skutki, jedne kończyły się sukcesem, drugie porażką, niektóre trwają dalej, inne z różnych przyczyn porzuciliśmy. Chciałbym pochylić się nad powodami niepowodzeń wielu inicjatyw, a także zachęcić Czytelników do refleksji, czy na pewno rezygnacja z kontynuowania nieraz wieloletnich akcji, zawsze oznacza naszą klęskę? A może czasem to uparte trzymanie się określonych, nieraz wypracowanych przez lata form i sposobów działania jest szkodliwe? To, że robimy cos przez długi czas i wkładamy w tę akcje masę serca i sił, wcale nie oznacza, że jest ona skuteczna. A jeżeli nie jest, to znak, że należy coś zmienić. Może się także okazać, że to co robimy od lat jest po prostu szkodliwe – przynosi skutki odwrotne od zamierzonych!

 

  

Każde działanie podejmujemy w określonym celu – chcemy zebrać pieniądze na paczki dla ubogich rodzin, książki dla polskich dzieci na Kresach, stworzyć medium propagujące Ideę, zorganizować manifestację, zwrócić uwagę opinii publicznej na ważny społecznie problem… Przygotowujemy plan, rozdzielamy zadania i bierzemy się do pracy. Po pewnym czasie, oceniamy efekty naszej działalności, widzimy co udało się osiągnąć, a czego nie. Siadamy i zastanawiamy się, co zrobiliśmy dobrze, a gdzie popełniliśmy błędy, oceniamy powodzenie całej akcji. Tutaj ważne, aby zrobić to rzetelnie, a nie na zasadzie – zrobiliśmy coś, więc jest dobrze, jesteśmy działaczami. Opierając się na samozadowoleniu i braku krytycyzmu, nigdy nie pójdziemy do przodu i nie zbudujemy niczego wartościowego.

 

 

Jeżeli skutki naszych działań ocenimy negatywnie, czas na pogłębioną refleksję. Zastanówmy się, dlaczego ponieśliśmy porażkę? Gdzie zostały popełnione błędy? Lenistwo? Źle rozdzielone zadania? Błędy w planowaniu? Brak w grupie osób posiadających kompetencje do przeprowadzenia takiej akcji? Brak odpowiedniego nagłośnienia tematu? Niewystarczające środki finansowe? Ta lista mogłaby być naprawdę długa – inne są powody niepowodzenia manifestacji, inne portalu internetowego, a jeszcze inne zbiórki charytatywnej, konferencji tematycznej czy założenia nowego koła organizacji. Znając już przyczyny niepowodzeń, należy się zastanowić czy dana inicjatywa ma szanse powodzenia, jeżeli wyeliminujemy popełnione błędy?

  

 

Słówko należy się także wygórowanym oczekiwaniom i niecierpliwości, które mogą zaburzyć naszą ocenę. Z okazji 17 września, zorganizowaliśmy naszą pierwszą manifestację i przyszło 80 osób. Uznajemy więc, że była to porażka i więcej nie będziemy manifestować. Jednak czy na pewno?  Bo ja tu widzę pewien potencjał, zwłaszcza pamiętając manifestacje sprzed kilkunastu lat. Oczywiście przy mniejszej ilości osób, zgromadzenie na miejscu wygląda o wiele lepiej niż marsz i warto mieć to na uwadze. Realność stawianych celów i cierpliwość są tym, czego bardzo często nam brakuje. Chcemy osiągnąć wielkie rzeczy, zmieniać świat i chcemy zrobić to szybko! Skoro to się nie udaje przychodzi zniechęcenie. Jeżeli postanawiamy nauczyć się grać w szachy i naszym celem jest zostać w ciągu pół roku arcymistrzem, to nic dziwnego, że to się nie uda. Jednak jeżeli postanowimy w ciągu roku osiągnąć na popularnym portalu ranking 1500, to o ile nie jesteśmy super utalentowani, prawdopodobnie osiągniemy jakieś 1000. Wtedy również nie osiągnęliśmy celu, ale widzimy postęp, możemy dalej się uczyć, ćwiczyć, urealnić cel do poziomu 1200 za pół roku i tak małymi krokami dojść do wymarzonego 1500 elo.

 

Cierpliwość. Cecha, której tak często nam w Polsce brakuje. Zanim porzucimy jakieś działania, jako nieskuteczne, zadajmy sobie pytanie, czy trwają one wystarczająco długo, aby miały szansę przynieść efekty? Załóżmy, że założyliśmy portal internetowy, na którym ma się pojawiać publicystyka, newsy, wywiady… Po miesiącu mamy mniej więcej skompletowana redakcję, coś już opublikowaliśmy i patrzymy, że tak naprawdę mało kto nas czyta, liczba wyświetleń jest bardzo słaba, nie zaistnieliśmy w świadomości docelowych odbiorców. Czy o znaczy, że powinniśmy zrezygnować i zamiast tego założyć gazetę? Nie. Nie mieliśmy nawet czasu na zrobienie porządnej reklamy, niewiele opublikowaliśmy, słowem – dopiero zaczynamy. Startujemy w maratonie, a chcemy zrezygnować na etapie zakładania butów. Oczywiście na każdym etapie, należy analizować co robimy dobrze, a co źle i korygować błędy, rozwijać projekt.

 

Systematyczność. Postanawiamy pomóc Polakom na Kresach. Wysyłamy kilka książek i trochę makaronu na Święta i sumienie mamy spokojne. Pomogliśmy Rodakom. Chcąc zachować polskość na Kresach, nie możemy raz w roku wysłać paczki. Potrzeba regularnych działań skupionych nie na pomocy materialnej, a kierowanych do młodszego pokolenia Kresowian – przede wszystkim kolonie w Polsce, konkursy, budowanie poczucia atrakcyjności polskiej kultury (także, a może szczególnie, tej bardziej masowej), wysyłanie książek i płyt z muzyką i filmami, a przede wszystkim pomoc w tworzeniu lokalnych organizacji kulturalnych i społecznych. Wycieczka nad Morskie Oko zwiąże dzieci z Grodna z polskością znacznie bardziej niż tona wysłanego na Kresy makaronu.

 

Załóżmy, że postanowiliśmy zorganizować cykl konferencji tematycznych. Okazało się jednak, że przychodzi na nie po kilka-kilkanaście osób, ciężko jest o wartościowych prelegentów. Nasz projekt okazuje się klapą. Możemy oczywiście upierać się i organizować te wydarzenia dalej. Pytanie tylko – po co? Czy nie lepiej będzie zająć się działalnością publicystyczną, wydawniczą? Nagrywać podcasty? Albo zaprosić jednego ciekawego prelegenta na spotkanie organizacyjne? Zorganizować debatę online? W ten sposób na pewno dotrzemy z wartościowymi treściami i pomożemy w formacji intelektualnej większej ilości osób. Do pomysłu z profesjonalnie organizowanymi, nagrywanymi i może nawet transmitowanymi w Internecie, konferencjami tematycznymi, możemy wrócić później, w bardziej sprzyjających okolicznościach.

 

Osobny wątek stanowią działania, które przynosiły pewne pozytywne efekty, niewątpliwie miały sens, a z różnych powodów się wypaliły. Tutaj rezygnacja może być szczególnie bolesna, przecież było dobrze! Owszem, ale okoliczności się zmieniły, co mogliśmy zrobić to zrobiliśmy, dalsze upieranie się przy tej formie nie ma sensu, gdyż została ona na ten moment wyczerpana, i tutaj przyczyn może być naprawdę wiele. Bardzo możliwe, że w przyszłości wrócimy do tematu, w innej, lepszej formie, kiedy faktycznie będziemy w stanie zrobić to lepiej i skutecznie, a nie na siłę coś kontynuować, bo fajnie nam się to robiło i kiedyś miało sens. Żuka produkowano do 1998 roku, malucha do 2000, czasem kontynuacja na siłę niektórych inicjatyw, wygląda dokładnie w ten sposób, nie osiągamy absolutnie nic, a tracimy siły i środki, które moglibyśmy przeznaczyć na prowadzenie innych, skuteczniejszych działań.

 

Szturm właśnie powrócił po kilkumiesięcznej przerwie. Przygotowaliśmy pismo w nowej, mocno zmienionej formie. Dlaczego? Przez lata tworzyliśmy miesięcznik, w którym prezentowaliśmy nasz sposób widzenia nacjonalizmu, doczekaliśmy się grona stałych Czytelników i wywarliśmy duży wpływ na sposób myślenia polskich nacjonalistów o wielu sprawach. Coś się jednak wypaliło, forma pisma, w którym każdy pisze na wybrany przez siebie temat, bez motywu przewodniego, się wyczerpała, co zmusiło nas do poszukiwania nowych koncepcji.

 

Jednak co, kiedy okaże się, że nasze działania, przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych? Bardzo często, uparcie są one kontynuowane, ponieważ poprawiają samopoczucie osób, za nie odpowiedzialnych, wyglądają radykalnie, są głośne, sprawiają, ze grupa staje się z nimi kojarzona. Brzmi jak działania bardzo dobrze przeprowadzone! Owszem, tylko problem polega na tym, że działania mają prowadzić do osiągnięcia założonych celów, a nie być prowadzone z przyzwyczajenia czy dla zaspokojenia własnego ego. Wiem, że osoby udzielające się w fundacjach Pro-Life są przekonane o ich słuszności, szczerze się angażują! Więcej – wiem, że ich cele są słuszne! Natomiast odpowiedzmy sobie na pytanie – jaki jest sens stania przy każdej okazji z wiadomymi banerami? Jaki przynosi to skutek? Czy trafia do postronnego odbiorcy? Czy raczej budzi zniesmaczenie, zażenowanie i przekonanie, że „przeciwko tej aborcji to tylko jakieś oszołomy protestują”? Rozumiem zamysł tej akcji, natomiast widząc, jak wygląda w praktyce, co więcej patrząc na efekty, jej organizatorom, już kilka lat temu, powinna się zapalić czerwona lampka. Ich flagowa akcja jest szkodliwa, nie przekonuje nikogo, co najwyżej irytuje i zniechęca ludzi. Ten tekst został zainspirowany właśnie przeciwskutecznymi działaniami prolajferów, będących modelowym przykładem tego, jak nie należy prowadzić kampanii społecznych. Niestety przywiązani do swojego sposobu działania, nie są w stanie przyznać, że należy go diametralnie zmienić, aby docierać do ludzi ze słusznym przekazem o wartości i potrzebie ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci.

 

  

Porzucenie działań, które nie przynoszą efektów, lub przynoszą je odwrotne od zamierzonych, nie jest żadnym powodem do wstydu, tylko słuszną decyzją, nie ma sensu marnować czasu, sił i pieniędzy na uparte trwanie przy niewłaściwych metodach. Będąc w labiryncie i dochodząc do ściany, nie należy uderzać w nią głową, w nadziei, że uda nam się przebić, bo możemy się jedynie boleśnie potłuc. Wycofujemy się i szukamy innego wyjścia.

 

Kończąc muszę jeszcze raz podkreślić, że rezygnacja określonych działań, nie może oznaczać rezygnacji z działalności. Tekst nie jest o tym, czy skoro nasza lokalna grupka lub komórka ogólnopolskiej organizacji nie zbudowała jeszcze Wielkiej Polski, a co gorsza nie zanosi się na to w dającej się przewidzieć przyszłości, to należy się rozejść. Chciałem zachęcić do regularnej oceny skuteczności poszczególnych działań i wyciągania wniosków z popełnianych błędów. Każda nasza inicjatywa jest środkiem do celu, narzędziem, a nie celem samym w sobie. Nawet, jeżeli nazywa się Marsz Niepodległości. Jeżeli ktoś dalej czuje się za bardzo przywiązany do nieskutecznego sposobu działania, niech pomyśli o prolajferach stojących z wiadomymi banerami. To jest doskonały przykład upartego trwania przy inicjatywach przynoszących skutki odwrotne od zamierzonych.

 

 

 

Maksymilian Ratajski