Jarosław Ostrogniew - Wieczny powrót tego samego

W tym krótkim komentarzu postaram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie uważam wyborów parlamentarnych w 2023 (i związanej z tym zmiany władzy w Polsce) za ważne wydarzenie zarówno dla polskiego społeczeństwa jak i dla polskich nacjonalistów.

 

Zacznijmy od tego, że interesuje mnie to, co politycy sprawujący władzę rzeczywiście robią, a nie co mówią – tak samo interesuje mnie to, co rząd robi, a nie co media mówią, że robi. Dlatego uważam, że rządy Platformy (te czy poprzednie) nie były tak liberalne, jak przedstawiały to media, ani nie uważam, że rządy PiSu (poprzednie czy jeszcze wcześniejsze) były tak konserwatywne, jak je diabeł malował.

 

Przede wszystkim politycy wszystkich współczesnych krajów demokratycznych najwięcej uwagi i wysiłku poświęcają bieżącym sprawom, nieistotnym dla nikogo poza samymi politykami. Natomiast jeżeli chodzi o sprawy istotne i długofalowe – politycy niejako zajmują się nimi „przy okazji” (o ile w ogóle się nimi zajmują), wykazując przy tym z reguły brak kompetencji i ograniczoną sprawczość.

 

Mówiąc już konkretnie o nowym rządzie Koalicji Obywatelskiej i przystawek – uważam, że w ostatecznym rozrachunku nie będzie żadnych rewolucyjnych zmian w kwestiach naprawdę istotnych w Polsce. Koalicja rządząca jest krucha i Donald Tusk będzie musiał lawirować, żeby pozostać u władzy. Będzie to oznaczać, że nie będą wprowadzane żadne rewolucyjne zmiany ani z lewa, ani z prawa.

 

Trzeba jednak pamiętać, że podstawowa różnica między konserwatystami a liberałami polega na tym, że konserwatyści twardo mówią, a miękko robią, natomiast liberałowie miękko mówią, a twardo robią. Dotyczy to wszystkich krajów zachodnich – przypomnijmy chociażby, jak brutalnie Justin Trudeau czy Emmanuel Macron rozbili wrogie sobie ruchy społeczne. Tak samo będą postępowali polscy liberałowie ze swoimi najważniejszymi wrogami – czyli ludźmi związanymi z PiS, pełniącymi jakiekolwiek funkcje publiczne. W odróżnieniu od Kaczyńskiego Tusk będzie nie tylko mówił o wymianie kadr, ale będzie rzeczywiście je wymieniał, nawet łamiąc przy tym prawo. Dobrym przykładem jest zmiana kadr w mediach publicznych, gdzie Sienkiewicz i jego ekipa naprawdę nie mają litości i nie przejmują się takimi szczegółami jak prawo pracy, a gdzie policja nie pójdzie, tam prywatny czyściciel kamienic dotrze. Zaznaczmy jednak, że stan mediów publicznych jest tragiczny, niezależnie od tego, kto jest u władzy – programy dezinformacyjne zawsze stanowią nudną propagandę partii rządzącej i jeszcze żadnej ekipie nie pomogły utrzymać się u władzy dłużej niż dwie kadencje.

 

Przechodząc do konkretnych prognoz: uważam, ze trzy najważniejsze trendy związane z rządami PiSu zostaną w Polsce utrzymane (dwa pozytywne i jeden negatywny). Po pierwsze – liberalna koalicja nie zlikwiduje wprowadzonych przez PiS programów socjalnych. To była rzeczywiście rewolucyjna zmiany w życiu Polaków – i to zmiana na lepsze. Polacy pomimo marudzenia na tych, którzy te reformy zrobili, są na tyle przyzwyczajeni do tych programów socjalnych, że nikt nie odważy się ich zabrać, ponieważ od razu wpadnie w polityczny niebyt. Nie będzie jednak żadnych nowych programów, zwłaszcza tych, które PiS wprowadzał, żeby przeciągnąć na swoją stronę klasę średnią (np. wakacje kredytowe). Po drugie – Polska będzie wciąż wspierać Ukrainę w wojnie z Rosją. Wynika to przede wszystkim z tego, że Niemcy zaczęły mocno wspierać Ukrainę (widząc w tym swój interes) oraz z tego, że Rosja otwarcie (zresztą co najmniej od 20 lat) deklaruje, że jej celem jest zniszczenie wszystkich bytów politycznych między nią a Niemcami. Jakikolwiek polski rząd nie ma tutaj zbyt wiele do powiedzenia. Po trzecie – zostanie utrzymany najbardziej negatywny trend zapoczątkowany przez rząd PiS: masowe przyjmowanie imigrantów do Polski. O ile imigracja z krajów etnicznie nam bliskich (Ukraina i Białoruś) jest tylko problematyczna, a przyjęcie uchodźców wojennych z Ukrainy było jedyną słuszną decyzją (choć trzeba było stworzyć jakikolwiek długoterminowy program radzenia sobie z wynikającymi z tego problemami), to przyjęcie największej w historii Polski ilości imigrantów obcych nam etnicznie (zarówno legalnych jak i nielegalnych) było najgorszą decyzją od początku istnienia III RP. Polska włączyła się w globalny trend sprowadzania i wymiany ludności europejskiej na nie-europejską i jeżeli ten plan się spełni, nasz naród po prostu przestanie istnieć fizycznie.

 

Największą negatywną zmianą, którą przewiduję, jest większa uległość wobec Brukseli (a raczej wobec Berlina via Bruksela). Jednak znowu trzeba tutaj dodać, że PiS głośno szczekał na różne unijne pomysły, ale potem grzecznie i po cichu wypełniał wszystkie polecenia, natomiast Tusk będzie wypełniał brukselskie dyrektywy głośno i z fanfarami.

 

W pozostałych kwestiach nie przewiduję istotnych zmian. Zmiany cywilizacyjne (zaznaczmy – pozytywne) takie jak budowa elektrowni jądrowych zostaną utrzymane, ale obsadzone swoimi ludźmi. Budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego zostanie utrzymana, ale zmieni się ekipa nadzorująca, może też zmienić się nazwa tego projektu. Orlen nie zostanie sprzedany, ale Daniel Obajtek zostanie wymieniony na „fajnego” człowieka z ekipy Tuska.

 

Z kwestii pobocznych: IPN nie zostanie zlikwidowany, ale znajdą w nim zatrudnienie liberalni historycy. Episkopat prawdopodobnie wymieni twarze na bliższe liberalnej ekipie (albo po prostu ci sami biskupi zaczną się podlizywać Tuskowi), a fundusz kościelny czy religia w szkołach zostaną zachowane z kosmetycznymi zmianami. Nie zostanie zalegalizowana aborcja na życzenie, ani małżeństwa jednopłciowe. Wreszcie – media publiczne nie zostaną zlikwidowane, tylko będzie nimi rządzić nowa ekipa.

 

Jedyna pozytywna zmiana, która może się wydarzyć, to ułatwienie prowadzenia małego biznesu w Polsce – abstrahując od beki z Januszexów itd., prowadzenie małej firmy w Polsce naprawdę stało się tragifarsą (ze względu na skomplikowane i wzajemnie sprzeczne przepisy oraz nieadekwatne obciążenia finansowe). Wielki (zwłaszcza zagraniczny) biznes będzie można prowadzić tak samo łatwo, przy tej samej życzliwości sądów i zerowych obciążeniach podatkowych.

 

Z perspektywy polskich nacjonalistów również niewiele się zmieni. Rządy PiSu – jak wszyscy dobrze wiemy – nie były dla nas żadnym eldorado, dorobiło się jedynie kilku sprzedawczyków ze środowisk okołonarodowych. Sądy nie były i nie będą nam przychylne. Spodziewam się jedynie powrotu prowokacji policyjnych i masowego pałowania podczas nadchodzących Marszy Niepodległości. Strumień państwowych pieniędzy nadal będzie płynął tylko do liberalnych i lewicowych NGOsów – ale pamiętajmy, że tak samo wartko płynął za PiSu.

 

Podsumowując, nie ma co się tym wszystkim zanadto ekscytować. Z naszej perspektywy niewiele się zmieni, a zadaniem nacjonalistów w Polsce jest tworzenie alternatywnego środowiska, nie wykonywanie ruchów okołowyborczych. Raz będą rządzić konserwatyści, raz liberałowie – nasza karawana musi jechać dalej do celu, który sami sobie wyznaczyliśmy.

 

Jarosław Ostrogniew