BFG 358 - Nie „Ruski”, a „Moskal”: Międzymorze kontra moskiewska propaganda na poziomie semantyki

Wstęp

 

Utarło się potocznie w języku polskim, iż wszystko co związane z Federacją Rosyjską, to jest „ruskie”. A co jeśli w ramach wstępu napiszę, że ten „ruski” w języku polskim został przeinaczony przez moskiewską propagandę? Tylko po to, aby mieć podłoże ideologiczne do podbojów i siania terroru, jeśli nadarzy się do tego okazja?

 

Historia Polski jest zawiła, ale bardziej trudne dzieje do opisania są Ukrainy, czy Rosji. Trochę pomieszane mamy w dziejach. Jako Polacy byliśmy pod moskiewskim wpływem cały XIX wiek w postaci zaboru rosyjskiego. Właśnie w tym miejscu trzeba szukać genezy powstania problemu w semantyce w naszym języku i przejścia w określaniu, to co „ruskie”, na „moskiewskie”?

 

Rusyfikacja po Powstaniu Styczniowym odbiła swoje piętno widoczne do dzisiaj. Przykładem niech będzie słowo „chałtury”, które jest rusycyzmem, a używamy je jako coś „polskiego”, a rodzimym nie jest. Podobnie tyczy się to kwestii znaczeniowej „ruskiego miru”.

 

Po okresie zaborów w polskiej historii przychodzi czas pierwszej wojny światowej, wywalczonej niepodległości na 20 lat, a potem druga wojna światowa, znowu brak bytu państwowego. Po 1945 roku Polska „teoretycznie niepodległa”, ale nie suwerenna, bo zależna od „Czerwonego Kremla”. Okres ten chyba najbardziej odbił się dla narodu polskiego, czym jest moskiewski imperializm.

 

Kolejna dygresja, jak mantra siedzi w głowie: „Rosja biała, czy czerwona – zawsze taka sama”. Cytat: Józef Piłsudski. Nic nie zmieniło się w tej materii od lat. Nie ważne jaka Rosja będzie miała system, to zawsze będzie prymitywna i niestabilna jako twór państwowy. Jej polityką od zarania dziejów była jest i będzie grabież, a jej ośrodkiem w propagandzie pozostaje Moskwa. Tyle w ramach wstępu, przechodzimy do rozwinięcia.

 

Rozwinięcie

 

Dlaczego nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na to, czym jest ten „ruski” w języku polskim? Zapomnieliśmy o tym? Jesteśmy na etapie odkrywania na nowo spuścizny przodków, czym ten „ruski” tak naprawdę jest? Musiała Rosja najechać Ukrainę, abyśmy się zaczęli nad tym szerzej zastanawiać? Jeśli chcemy to w końcu zrozumieć, musimy przenieść się w naszych rozważaniach do XVI wieku, żeby to w końcu zrozumieć.

 

Wszystko wskazuje na to, że początki moskiewskiej propagandy na poziomie znaczeniowym musimy się doszukiwać w czasach Iwana IV Groźnego. Rzeczypospolita Obojga Narodów także posługiwała się „ruskim” w swoich notach dyplomatycznych, ale dotyczyło to zupełnie innego pojęcia. Chodzi dokładnie o tereny, które znalazły się w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów w ramach Unii Lubelskiej. Dzisiejsze te tereny to zachodnia Ukraina. Właśnie tutaj szlachta mówiła o „ruskich”.

 

Co innego w notach dyplomatycznych pisało Państwo  Moskiewskie, pod pojęciem „ruski”. Dla Moskwy „ruski” to tereny dawnego państwa staroruskiego, które miały być zjednoczone, za pomocą podboju. Moskwa za cel postawiła sobie zjednoczenie terenów dawnej Rusi Kijowskiej. Plan ten widać też i dzisiaj w postaci inwazji na Ukrainę.

 

Pamiętajmy, że Ruś Kijowska rozpadła się w wyniku rozbicia dzielnicowego, które było gorsze w skutkach, niż rozbicie dzielnicowe w historii Polski. Nie można zapominać także o Czyngis Hanie. Najazd Mongołów z XIII wieku namieszał jeszcze bardziej w państwie staroruskim, przez co do ponownego zjednoczenia tego bytu państwowego nie doszło nigdy.

 

Z tego chaosu wyrosło Księstwo Moskiewskie, a wraz z nim moskiewska propaganda, która funkcjonuje i ma się dobrze, zwłaszcza w konflikcie rosyjsko-ukraińskim.

 

„Rusini”, to potomkowie państwa staroruskiego. Do tej spuścizny odwoływać się powinni głównie Białorusini i Ukraińcy. Moskwa z historycznego punktu widzenia ma mało co związanego z „Rusią”. Dlaczego?

 

Księstwo Moskiewskie od XIII wieku było pod znaczącym mongolskim wpływem. Namieszało to w mentalności ludności tam żyjącej. Stworzyła się „mentalna hybryda” ortodoksji i barbarzyństwa. Skutki tych procesów historycznych widzimy dzisiaj w putinowskiej inwazji na Ukrainę.

 

Potwierdzenia tych słów nie trzeba daleko szukać. Wystarczy zobaczyć co wojska Federacji Rosyjskiej wyprawiają podczas działań wojennych: brak szacunku do życia swoich żołnierzy, oraz przeciwnika, tortury, gwałty, kradzieże, stosowanie taktyki masowej, oraz opieranie się na przestarzałym sprzęcie.

 

Spróbuję być trochę obiektywny w narracji, ale nie wiem czy mi wyjdzie. Przepraszam, że tak negatywnie piszę o Moskwie i jej spuściźnie, no bo jaki ona ma wkład chociażby w rozwój ludzkiej cywilizacji? Chyba w rozprzestrzenianiu się modelu Automatu Kałasznikowa na świecie i w wysłaniu pierwszego człowieka w kosmos w postaci Gagarina. Owszem, Moskwa ma dorobek kulturowy w postaci chociażby poezji Aleksandra Puszkina, czy pisarzy jak Fiodor Dostojewski, ale co to zmienia? Nic, bo jak pokazuje historia Moskwy to barbarzyński pierwiastek zawsze się przebije. Podboje, szerzenie strachu, syndrom obleganej twierdzy, wyrosły z megalomanii i imperialnego egocentryzmu – tym była i tym jest dzisiaj Moskwa?

 

Postawić tu trzeba zasadnicze pytanie: czy jako naród polski ulegliśmy podskórnej manipulacji na przestrzeni dekad? Na dobrą sprawę, jako kolejna generacja Polaków, znamy i przypominamy sobie z tradycji przodków, czym były wpływy płynące z Moskwy na nasze tereny. Za przykład podałem okres zaborów i należenie do bloku wschodniego po 1945 roku we wstępie.

 

Ponownie w naszych głowach zapala się „czerwona lampka” odnośnie zagrożenia egzystencjalnego. Powodem tego są obecne wycieki informacji, że Putin swoją ekspansję chciał poszerzyć dalej o Europę środkowo-wschodnią.

 

Zakładany plan dwutygodniowej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku się nie powiódł. Dlaczego tak się stało? Moskwa w swojej megalomanii nie wzięła pod uwagę ukraińskiego potencjału. Drugi czynnik to przepaść technologiczna. Trzeci to odwieczna taktyka masy siły żywej na wroga. Czwarty to brak liczenia się ze stratami własnymi.

 

Daje to nam czas, aby szerzej zastanowić się nad ideą Międzymorza. Poszukujemy „ideowej zwartej spuścizny” w historii i ona istnieje, a jest nim Rzeczypospolita Obojga Narodów.

 

Warto w tym akapicie napisać, że powstał już współczesny nowy termin jako „Rzeczypospolita Trojga Narodów”, aby uwypuklić znaczenie Księstwa Ruskiego w granicach I Rzeczpospolitej. Może miała ona krótki okres istnienia w związku z Unią Chadziacką w 1658 roku i panowaniem Jana Kazimierza II Wazy, jednakże pomysł ten wyrósł dopiero szerzej podczas Powstania Styczniowego. W tym zrywie niepodległościowym lokalne oddziały walczyły z Moskalami pod herbami składowymi dawnej Rzeczpospolitej: Orła Białego (Polacy) Pogoni (Litwini) i Św. Michała Archanioła (Rusini). Jak widać z naszej wspólnej historii, „Ruś” i „ruski”, ma zupełnie inne konotacje, niż w moskiewskim znaczeniu „ruski”.  Jeśli mamy budować Międzymorze od podstaw, to zróbmy najpierw fundamenty? Czy tego chcemy, czy też nie, jest nim semantyka i posługiwanie się językiem na co dzień.

 

Nasi przodkowie na przełomie XIV i XVIII pod pojęciem „ruski” rozumieli jeden ze składowych terenów monarchii Jagiellońskie, która przerodziła się w monarchię mieszaną i elekcyjną z elementami demokracji szlacheckiej. Różnie z tymi terenami było: Kozacy, wojny domowe, bunt czy powstanie Chmielnickiego? To mało istotne teraz, istotne jest to, że było to nasze „podwórko” i to my tworzyliśmy ten twór państwowy.

 

Niestety w dziejach „przykleiła się” Moskwa, ze swoją „ideologiczną papką odtworzenia wszech-rusi”, co nie było uznawane w rozmowach dyplomatycznych I Rzeczypospolitej. W notach dyplomatycznych naciskano w języku, że „wy to nie ruskie, wy moskwicini”, albo „wy to żadne ruskie, ruskie to są u nas”. Tak samo widać to dobitnie w Powstaniu Listopadowym czy Styczniowym, gdzie wobec wroga pada pogardliwe określenie „moskal”, przez dzieje wyparte dzisiaj w naszym języku w postaci „ruskiego”.


Skoro Litwę dzisiaj możemy z tego okresu uznać, jako jedną z prowincji „między-morskiego regionalnego mocarstwa”, to taką prowincją była też Ruś. Mało tego, idąc dalej w analizie, można okres od Jagiełły do rozbiorów uznać za wielonarodowe i wielokulturowe imperium, z rdzeniem tradycji polsko-litewsko-ruskiej. Tylko to imperium było trochę inne w polityce zagranicznej i wewnętrznej: wojna była ostatecznością, panowało poszanowanie religii, a idea wolności była na pierwszym miejscu ówczesnego stanu panującego i rządzącego tym państwem, jakim była szlachta.

 

Zakończenie

 

W polskiej świadomości narodowej wiemy, kto to jest „moskal”, ale jakoś nie posługujemy się dzisiaj tym terminem na co dzień. Wolimy posługiwać się synonimem, „ruski”, a wyrósł on z podprogowej moskiewskiej propagandy.

 

Jej początków można się doszukać od panowania Iwana IV Groźnego w Księstwie Moskiewskim na przełomie XV i XVI wieku. Propaganda ta nadal funkcjonuje w naszym języku i warto się jej wyzbyć. Zastępujmy gdzie się da „ruski”, bo tak nie powinno być. Warto nad tym problemem się pochylić. Język ewoluuję i mamy na niego wpływ, tylko trzeba zacząć o niego dbać, świadomie!

 

Dlaczego nadal posługujemy się pejoratywnym „ruskim” w potocznej mowie? Wynika to z niewiedzy? Czy to może lenistwo? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Semantyka to bardzo ważna dziedzina naszego życia, dlatego też zachęcamy, jako czasopismo Szturm, aby coś robić w tej materii.

 

W Rzeczypospolitej Obojga Narodów szlachta mówiła na wschodnich sąsiadów „Moskwicini”, które można przetłumaczyć na łacinę „Moskowia”, czyli „Moskwa”. Warto odwołać się do tej spuścizny i korzystać z niej dzisiaj, aby walczyć z moskiewską propagandą.

 

Każdy z nas jako nowoczesny polski nacjonalista może to robić. Wystarczy świadomie posługiwać się językiem i zastępować np. „ruska propaganda”, na moskiewska propaganda”. Trudniej będzie niestety „odkręcić” to w pracy organicznej z innymi terminami, jak np. „ruski mir”, czy „ruska onuca”, ponieważ oba tworzą pewien związek frazeologiczny. Nie da się tego już zmienić na poziomie języka. Czas najwyższy może... przestać się nimi posługiwać? Trochę wydaje się utopijne na pierwszy rzut oka. Na dobrą sprawę może i jest to „walka z wiatrakami”, ale warto nad tym problemem szerzej i głębiej się zastanowić.

 

„Ziarno rzucone dzisiaj na żyzną glebę może dać dobre plony na przyszłość”, to akurat nawiązanie do przypowieści o siewcy, z Pisma Świętego. Uniwersalna prawda, która jest niezmienna. Od nas zależy jak będziemy kształtować przyszłość, a żywy język jest jego elementem. Zacznijmy od siebie w dbaniu o mowę, ponieważ to podstawy w budowaniu idei Międzymorza. Nie może być miejsca na nieświadome szerzenie moskiewskiej propagandy w polskim języku! Jeśli tego nie zrobimy, to nadal będziemy „ruskich”, mylić z „moskalami”.

 

Bibliografia:

„Unia hadziacka i marzenia o stworzeniu Rzeczpospolitej Trojga Narodów”

https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/2807118,Unia-hadziacka-i-marzenia-o-stworzeniu-Rzeczpospolitej-Trojga-Narodow

  1. A. Pieńkowski: „Rzeczpospolita Obojga równych Narodów? Czy Litwa była polską prowincją?”

https://hrabiatytus.pl/2020/08/03/rzeczpospolita-obojga-rownych-narodow-czy-litwa-byla-prowincja-rzeczpospolitej/?amp

„Ukraina. Prezydent polecił zbadanie możliwości zmiany nazwy Rosję na Moskowię”

https://belsat.eu/pl/news/11-03-2023-ukraina-prezydent-polecil-zbadanie-mozliwosci-zmiany-nazwy-rosji-na-moskowie?fbclid=IwAR1RhqgaMZqd6rJsAGzsQ_XqypLrpFzEBg1_4wgyymRVH32LK5JIWXRi8Rs

 

Autor:

BFG_358