Dymitr Smirniewski - Syndykalistyczne zastosowanie neurotechnologii w zarządzaniu i koordynacji pracy

W miesięczniku Szturm niejeden raz poruszano temat narodowego syndykalizmu jako alternatywy dla obecnego systemu kapitalizmu neoliberalnego. Można odnieść wrażenie, że w dyskursie nacjonalistycznym czuć pewien powiew anachronizmu, gdy przychodzi do omawiania koncepcji ekonomicznych. Koncepcji, które choć są w dużej mierze słuszne, nie są aktualne w swojej niezmienionej postaci. Choć nie istnieją jedyne słuszne doktryny ekonomiczne i choć należy wystrzegać się doktrynerstwa i anachronizmu, nie oznacza to, że idee wymyślone kiedyś, należy wyrzucać do kosza. Dmowski, Doboszyński, czy Reutt mogą ukształtować  we współczesnym ekonomicznym patriocie formację intelektualną, jednak nie dają odpowiedzi na współczesne problemy. Powiedziano to niejednokrotnie, ale nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków, nadal brak konkretów, nakreślenia wizji tego, jak nacjonalistyczne koncepcje ekonomiczne miałyby być wdrożone w futurystycznym świecie.

 

Dlaczego akurat neurotechnologia? Powód jest oczywisty. Jesteśmy u progu czwartej rewolucji przemysłowej i tylko pełne ustosunkowanie się do niej pozwoli na zachowanie aktualności wszelkich analiz ekonomicznych. Automatyzacja, robotyzacja, sztuczna inteligencja, neurotechnologia, informatyka kwantowa i dostęp do wielkich baz danych (gospodarka oparta o wiedzę i informację) czy tego chcemy, czy nie – będą miały i mają utylitarną przewagę nad wszelką dotychczasową ekonomią. I możemy być liberałami, marksistami, anarchistami, korporacjonistami, czy dystrybucjonistami, ale jeśli nie wypromujemy własnego podejścia do tych zmian, to prace Adama Smitha, Karola Marksa, czy Chestertona będą w praktyce nadawały się na rozpałkę w piecu.

 

Prawica w naszym przysłowiowym polskim „kurwidołku” nie wypracowała żadnej odpowiedzi na współczesne przemiany. Weźmy pod lupę intelektualne guru polskiej prawicy – profesora Adama Wielomskiego. Nie będę tutaj oceniał erudycji pana profesora, który z pewnością ma dużo wyższy poziom, ale tutaj jest to nieistotne. Profesor odzwierciedla charakter polskiego prawicowca. Przed słowami krytyki, która mam nadzieję, że będzie konstruktywna, chciałbym zaznaczyć, że należą się wyrazy uznania dla prof. Wielomskiego za przełamanie elementów rupieciarskich w polskim współczesnym konserwatyzmie i za sam fakt konserwatywnego wyjrzenia z ram przeszłości w analizę futurologiczną. Na krytykę z kolei zasługuje typowy prawicowy defetyzm niezdolny do stworzenia własnej wizji, która byłaby odpowiedzią na neoliberalną wizję zachodnią. Otwieramy publicystykę prawicowego intelektualisty i co widzimy? Obok Billa Gatesa powtarzanie opisów futurologicznych Klausa Schwaba i Juwala Harariego. I straszenie wizjami transhumanistycznego homo deusa, akcjonariusza zautomatyzowanych korporacji, który będzie żył tysiąc lat i trzymał pod butem resztę śmiertelników, Nie neguję krytyki wspomnianych postaci, są one zważając zarówno na ich światopogląd i podejście do natury ludzkiej oraz na ich osobiste życie osobami odrażającymi. Krytyka liberalno-globalistycznych wizji współczesnych guru zachodniego świata jest istotna, jednak nie może ona przerodzić się w luddystyczną krytykę zmian społecznych wywołanych rozwojem technologii. Czy tego chcemy, czy nie, nowe technologie, zmieniające społeczeństwa będą powstawać, ponieważ są one odzwierciedleniem kreatywności człowieka. Na bok zostawiam uzasadnione dywagacje na temat ograniczenia zależności od pewnych wytworów technologicznych takich jak media społecznościowe. Technologie są narzędziami, To jak zostaną użyte zależy od ich użytkownika. Nie można winić samych technologii za niewłaściwy sposób ich użycia.

 

Głównym problemem związanym z rozwojem technologicznym w warunkach liberalno-kapitalistycznych jest ryzyko pauperyzacji, czyli pogłębiania się przepaści między wyższymi, a niższymi warstwami społeczeństwa. Ryzyko, które i tak wystąpi, niezależnie od skali dostępu technologicznego, ponieważ przewagę i tak będą mieli uczestnicy procesu produkcji nad klientami, z kolei klienci bogatsi mają przewagę nad klientami biedniejszymi. W gospodarce liberalno-kapitalistycznej dalszy postęp technologiczny pogłębia te zależności. Przewaga ekonomiczna daje dostęp do przewagi politycznej, co koniec końców prowadzi do jakiejś (miękkiej lub twardej) formy tyranii. Z drugiej strony, cały czas mamy na oku to, że postęp technologiczny w dziejach ludzkości jest czymś naturalnym, dlatego odpowiedzią nie może być powierzchowna i tępa postawa luddyzmu.

 

Dochodzi do tego drugi dylemat. Liberalny kapitalizm funkcjonuje w warunkach dominacji postawy indywidualistycznej w społeczeństwie. Postawy, która jest obca tradycyjnym formom społeczeństwa wbrew temu, co będą mówić konserwatywni liberałowie. W tradycyjnych formacjach przedpaństwowych za każdym człowiekiem stoi plemię, które współpracuje z nim. W społeczeństwach przednowożytnych opartych o prawo zwyczajowe panuje analogiczna zasada, najsłabszym ogniwem są „wolni strzelcy”. Indywidualizm w wersji liberalnej upowszechnia się wraz z całkowitym zanikiem struktur postplemiennych i zdominowaniem życia społecznego przez świeckie, państwowe prawo stanowione. Można przywołać tutaj cenne słowa Witolda Repetowicza na temat wartości więzi człowieka z grupą:

 

Jeden z arabskich dyplomatów opowiedział mi kiedyś koraniczną wersję historii Sodomy i Gomory z zaskakującą puentą. Otóż porażka Lota miała być spowodowana tym, że był sam i nie stało za nim silne plemię. Dlatego Allah powierzył misję szerzenia islamu Mahometowi, który pochodził z dominującego w Mekce plemienia Kurajszytów. Mahomet nie był więc sam, lecz miał za sobą ludzi. Jeśli się ich nie ma, jest się skazanym na porażkę. I tak to działa również dzisiaj w tamtym świecie[1].

 

Wniosek z tego jest taki, że niezależnie od tego, jaki będziemy mieli stosunek do demokracji, konstruktywnie patrząc i tak jakieś formy demokracji będą potrzebne. Na płaszczyźnie ekonomicznej jedną z form demokratycznego i wspólnotowego/zespołowego zorganizowania ekonomicznego środowisk pracy jest syndykalizm, dlatego główny wątek będzie dotyczył syndykalizmu.

 

Niektórzy lewicowi krytycy wolnego rynku wykorzystują postęp technologiczny do uzasadnienia centralnego planowania. Przywołują poglądy Oskara Lange – ekonomisty realnego socjalizmu, który zakładał powstanie algorytmu opartego o sztuczną inteligencję, który tworzyłby prognozy rynkowe i na ich podstawie usprawniony byłby proces planowania. Z perspektywy wolnościowego antyliberała niewiele by to zmieniało, państwo przejęłoby rolę kapitalistycznej korporacji. W ujęciu ilościowym pewnie byłoby to efektywne, jednak nie miałoby to wiele wspólnego ze zrównoważonym rozwojem. Przykład państwa chińskiego, które stosuje taką formę państwowego korpokapitalizmu połączoną z systemem kontrolowania ludności Social Credit System. Wskaźniki Chin są imponujące, ale za cenę niszczenia środowiska naturalnego, masowej budowy mieszkań, których jakość pozostawia wiele do życzenia i za cenę pracy niewolniczej internowanych w Laogai. Chiński system ekonomiczny to przykład systemu, w którym nie ekonomia służy człowiekowi, a człowiek służy ekonomii.

 

W gospodarce opartej o zrównoważony rozwój nie samo ujęcie makroekonomiczne liczy się, ale również ujęcie jakościowe, stawiające na funkcjonalność. Podstawą tego jest personalizm zaczerpnięty z Katolickiej Nauki Społecznej.

 

Choć sama publiczna forma własności przedsiębiorstw w zdecentralizowanym planowaniu mogłaby być zarządzana w sposób syndykalistyczny, centralne planowanie z automatu wyklucza partycypację pracowniczą, podporządkowując procesy gospodarcze nomenklaturze. W konsekwencji dochodzi do koncentracji władzy i powstają analogiczne patologie do tych istniejących w systemie neoliberalnym. Ponadto, rugowanie prywatnej działalności gospodarczej działa negatywnie na zrównoważony rozwój. Z perspektywy personalistycznej blokowanie człowiekowi inicjatywy gospodarczej odbiera mu motywację i zabija kreatywność. Przykład z motoryzacji – Mate Rimac nie stworzyłby marki samochodów Rimac Nevera, którą może się poszczycić Chorwacja, gdyby państwo chorwackie blokowało mu jego startup.

 

 W ekonomii liczy się pragmatyzm, nie sztywne trzymanie się schematów i wieczne narzekanie do wyboru na „roboli” lub na „prywaciarzy”.

 

Kiedyś w dyskusji mój oponent stwierdził, że syndykalizm nie ma prawa bytu, ponieważ pracownicy nie są w stanie partycypować w planowaniu ekonomicznym przedsiębiorstwa. Kompanię Mondragon uznał za wyjątek, ponieważ zatrudnia ona wyspecjalizowany personel. Przypomniała mi się ta dyskusja, kiedy natrafiłem na artykuł[2] opisujący powstałą w Izraelu technologię skanowania mózgów pracowników. Na pierwszy rzut oka wygląda to groźnie. Korporacje zbierałyby kolejne dane na nasz temat tworząc profile pracowników. Podejdźmy teraz na chłodno do tematu. Gromadzenie danych i tak jest rzeczą nieuniknioną w dobie dynamicznego rozwoju technologii, usprawnia ono wdrażanie innowacji. Co gdyby jednak odebrać tę technologię monopolistom i uspołecznić ją? Firma InnerEye w praktyce stworzyła narzędzie, które pozwoli przeanalizować produktywność pracownika, spersonalizować jego pracę do jego osobowości i na podstawie zebranych danych pozwolić na analizy, które przyniosą odpowiedzi na to w jaki sposób przygotować pracownika do aktywnej partycypacji w miejscu pracy. Neurotechnologia pomoże w rozwiązaniu zagadki psychologii pracownika, co pozwoli na wyciągnięcie wniosków na temat tego, jak z pracownika uczynić podmiot, a nie przedmiot stosunków pracy. Neurotechnologia pomoże również przedsiębiorcom, zarządzającym i koordynatorom w efektywniejszym zarządzaniu przedsiębiorstwem.

 

Warto wspomnieć o inteligencji roju, która omówiona została w artykule[3] opisującym rój dronów bazujący na zbiorowej inteligencji roju pszczół. Rozwiązanie mogące wydawać się niemożliwym, ponieważ idea grup ludzkich myślących jak jeden organizm brzmi jak science fiction, lecz nie można wykluczyć, że w przyszłości neurotechnologia umożliwi na pewnym etapie osiągnięcie takich możliwości. Najlepszym rozwiązaniem będzie oddanie autorowi głosu na ten temat:

 

Inteligencja roju, zwana także inteligencją rozproszoną, jest koncepcją, w której elementy składowe jakiejś grupy, podejmują decyzję i działania tak, jak gdyby były jednym organizmem. Mówimy o działaniu kolektywnym i zdecentralizowanym, którego wynikiem jest zawsze najlepsze możliwe działanie dla przetrwania lub uzyskania przewagi jak największej części całego roju.

 

Ludzie też łączą się w grupy, jednak silny indywidualizm jednostki sprawia, że podejmując decyzje, bierzemy pod uwagę głównie swoje dobro, bądź ludzi nam z różnych powodów najbliższych. Grupy większe, takie jak całe społeczności czy państwa, są z kolei zarządzane jednostkowo, centralnie. Decyzje na poszczególnych szczeblach podejmowane są z kolei na podstawie niepełnych danych i przetworzone przez pryzmat wiedzy i doświadczeń osoby decyzyjnej.

 

W praktyce oznacza to, że jakkolwiek osoba decyzyjna nie chciałaby podjąć najlepszej możliwej decyzji z perspektywy osiągnięcia największych zysków i najmniejszych strat, w dużych społecznościach, w tym na szczeblu państwowym, jest to niemal niemożliwe. Mówiąc prościej – każdy ma swój rozum, preferencje i opinie, a także – po prostu – nie wie wszystkiego.

 

 

 

Inteligencja roju zakłada, że posiadamy informacje od każdego członka społeczności, a każda z nich ma równą wartość. Nie ma też jednej osoby decyzyjnej, a o wszystkim decyduje cały rój. W jaki sposób jest to możliwe? Można spojrzeć na przykład pszczół, które szukają dla siebie nowego domu.

 

I chociaż mówimy w przypadku pszczół o instytucji królowej dla danych kolonii, to z działaniem rozumianej przez nas monarchii ma to niewiele wspólnego. Królowa jest częścią roju o mocno specyficznej roli, ale bez większego od innych prawa głosu. Można by nawet powiedzieć, że jest swego rodzaju więźniem swojej kolonii.

 

Gdy pszczoły szukają nowego miejsca do życia, na przykład po tym, jak ich poprzednie lokum zostało zniszczone, albo kolonia rozrosła się do rozmiarów zbyt dużych, wysyłani są z niej zwiadowcy, którzy sprawdzają teren o promieniu kilku kilometrów w poszukiwaniu miejsc, które zapewnią im bezpieczeństwo – ochronę przed deszczem, owadożercami, wiatrem, a jednocześnie z dostępem do wody i, co oczywiste, kwiatów.

 

Zwiadowcy ci przekazują informacje o swoich znaleziskach w niezwykły dla nas, a dla pszczół zupełnie normalny sposób – "tańcząc". Pszczoły komunikują się bowiem za pomocą skomplikowanych ruchów ciał, przekazując informacje dalej. Im więcej pszczół uzna, że dana lokalizacja jest dla nich najlepsza, tym więcej będzie "pląsać" w danym rytmie. Aż do osiągnięcia konsensusu w całej kolonii. Wtedy wyrusza ona do wspólnie wybranego miejsca.

 

Jak pokazują badania, pszczoły wybierają optymalne miejsce do zamieszkania w ponad 80 proc. przypadków. W zasadzie nigdy nie wybierają też rozwiązań niekorzystnych dla siebie. Co najważniejsze, pszczoły na końcu są zgodne. Nie ma kłótni, niesnasek, obrażania się i rozłamów, "bo ktoś chciał inaczej". Pszczoły działają jak jeden umysł, w którym zawiera się wiele myśli. Koniec końców może być tylko jedna decyzja, dobra dla tego "jednego" organizmu.

 

(…) Wskazuje to wyraźnie, że inteligencja roju może być pewnym krokiem naprzód dla całej ludzkości, bowiem z jej pomocą możemy przebić bariery dotychczasowych ograniczeń i obierać drogi znacznie lepsze, niż te widziane z perspektywy tylko jednej pary oczu. Czy kiedyś w ten sposób będziemy wybierać prezydentów i parlamentarzystów? Na pewno nie w najbliższej przyszłości, ale później – czemu nie?

 

Czy da się całkowicie zastosować tego typu model do człowieka? Całkowicie nie – choć pszczoły organizują się w sposób, który można nazwać „demokratycznym”, jest to model w pełni kolektywistyczny, niezgodny z personalistyczną naturą człowieka. Być może jednak częściowo da się zastosować inteligencję roju w stosunkach międzyludzkich?

 

Dymitr Smirniewski

 

 

 

[1]https://nlad.pl/demograficzna-kleska-europy/

 

[2] https://www.chip.pl/2022/11/skanowanie-mozgow-innereye-emotiv

 

[3] https://www.komputerswiat.pl/artykuly/redakcyjne/sztuczna-inteligencja-dzialajaca-w-roju-na-tym-polu-rosja-ma-przewage/qf09grs