Andrzej Witkowski - W obliczu zagrożenia

Współczesny liberalny świat tuczył europejskie społeczności w pełnym przepychu i luksusu zbycie. Bezstresowe życie, brak wymagań, materializm i płytka rozkosz determinowały każdy upływający dzień. Pierwszym wstrząsem okazał się czas pandemii, kiedy to masowa panika opanowała większość społeczeństwa, które obawiało się „niewidzialnego wroga” mogącego w każdej chwili pozbawić je życia. Był to pierwszy szok, który uzmysłowił wielu osobom iż bogactwa i przyjemności którym dotychczas hołdowali są niczym wobec czyhającej na nich śmierci. Wraz z rozwojem wirusa panika ustępowała pokusom powrotu do świata imprezowania, uczęszczania do baru, na koncerty czy do kina. Nie ma w tym jednak nic nienormalnego gdyby nie to, że świat ten stał się bożkiem, w którym wszystko zależało od jednej czy dwóch imprez. Tylko to się liczyło. Ulice zapełniły się małolatami, którzy kontestując obostrzenia oraz wszelkie inne normy społeczne, swoją wulgarną postawą pokazywały nie potrafią nawet z klasą się buntować. Wszystko to na powrót stało się płytkie. Teraz przyszła kolej na kolejne tąpnięcie - inwazja rosyjska na Ukrainę. Ponownie okazało się, że zagrożenie czai się nieustannie za rogiem, a samo jego ignorowanie nie sprawiało że znika niczym senny koszmar. Oczywiście znajdą się różne postawy wśród społeczeństwa. Od kolaborującej, przez defetystyczną, aż po chętną i naturalną pomoc. W pierwszym odruchu okazało się iż nasze skłócone i podzielone społeczeństwo okaże się łatwym kąskiem dla propagandy wroga, lecz o dziwo jak na razie zdajemy egzamin. Widmo tragedii zjednoczyło różne obozy w jednym kierunku. Niestety każdy, który zna realia funkcjonowania współczesnego życia społecznego zada sobie pytanie- na jak długo?

 

Świat boi się nadal cierpienia, boi się wysiłku, reguł, dyscypliny i samozaparcia. Można powiedzieć, że nauka powyższych cnót będzie trudna, lecz tutaj nie trzeba się niczego uczyć, tylko…przypomnieć to co stanowiło o sile tego kontynentu w wiekach minionych. Miejmy nadzieję iż wspólne zagrożenie skonsoliduje europejskie narody, budząc w nich instynkt narodowy, który przez lata był skutecznie zagłuszany. Oby zdrowe odruchy społeczne pozostały z nami na dłuższy czas będąc żyzną glebą dla silnych państw, a być może w przyszłości będziemy mogli powiedzieć iż Europa powróciła na dawne jej miejsce stając się równorzędnym graczem dla dwubiegunowego świata, który już zapomniał iż był kiedyś kolonizowany przez dumnych swojego pochodzenia Europejczyków.

 

 

Andrzej Witkowski