Michał Niecki - Czego dziś uczy nas marszałek Piłsudski

Miniona rocznica odzyskania niepodległości skłania niejednokrotnie do przemyśleń. Specyficzna aura tego jesiennego dnia niesie w sobie wiele treści, którą to jednak bardziej się czuje niż rozumie. Ale już taki jest ten nasz patriotyzm – żyjący bardziej w sercu. A że zbiegło się to w moim przypadku z lekturą długą, trudną i momentami nużącą – tę specyficzną mieszankę przemyśleń i odczuć przekułem w ten tekst. I chociaż poświęcam go tylko jednej osobie, a do tego motywom nie narodowym, nie patriotycznym a właśnie osobistym i uniwersalnym. Ale może to spojrzenie – skrajnie indywidualistyczne pozwoli nam dostrzec, że wielkość i bohaterstwo jak najbardziej leży w nas. I to my nadajemy sens pojęciom.

 

Twierdzić, że marszałek Piłsudski nie był nacjonalistą to trochę tak jakby po korwinowsku upierać się, że był socjalistą. Trudno jednak w historii naszego kraju o drugą postać taką bardzo naszą aniżeli właśnie Komendant Piłsudski. W końcu była to jedyna postać ubiegłego stulecia w której tak krystalicznie odbiła się tak bliska Polakom idea wodza. Z drugiej strony przepychanie się o to czyj w zasadzie jest marszałek, patrząc przez pryzmat współczesnych sporów zdaje się po prostu nudne. Na pewno stał przeciw mocarstwom i ich monarchiom. Na pewno stał przeciw bolszewizmowi. Na pewno był przeciwko parlamentowi i partiom. I na pewno do szpiku wierzył i walczył o Polskę i przyszłość narodu. Jego antykomunizm, antyliberalizm i antykonserwatyzm nabiera nowego odświeżonego znaczenia w świecie rodzącego się nacjonalizmu trzeciej fali.

 

Zdjęcia czy obrazy przedstawiające marszałka od dziecka programują w naszych umysłach postawę pełną szacunku, podziwu i pewnego respektu. Przyozdobiony orderami szarawo błękitny mundur, buława, szabla, generalskie i marszałkowskie dystynkcje. Wyraz twarzy pełen godności, oczy niosące w sobie skupienie i zdradzające wewnętrzny ciężar. Ostry wąs nadający powagi, a jednocześnie podkreślający swojskość postaci. Fizjonomia marszałka zdradza bardzo wiele.

 

Obserwując jednak rzeczywistość warto nie poprzestawać na owocach a dokopać się do korzeni. Kult wodza jest kuszący, ale poznanie życiorysu, który się za tym kryje potrafi być fascynujące. Szczególnie  w przypadku postaci tak niejednoznacznych. I tak jak każdy z nas zna Piłsudskiego – polityka, dowódcę i wodza tak po lekturze opasłej, momentami wręcz nudnej biografii można wysnuć kilka wniosków. Porad, złotych myśli, kilku optymistycznie podnoszących na duchu, innych przygnębiających. Postanowiłem kilka tych subiektywnie wyciągniętych myśli sporządzić w formie krótkiej listy, czego uczy nas żywot pierwszego rycerza Rzeczypospolitej.

 

Ostatecznie liczy się dokąd doszliśmy

 

Młody Józef Piłsudski nie wszedł umiejętnie w dorosłość. Bądź co bądź szlachcic, zubożały nie przez popowstaniowe represje, a niekompetencje ojca w młodości liczył na dobre wykształcenie co umożliwiło mu podjęcie studiów medycznych. Miał niespełna dwadzieścia lat kiedy usłyszał wyrok pięcioletniej zsyłki na Syberię. Miał więc lat dwadzieścia pięć kiedy powrócił do Wilna i zaangażował się w działalność PPS-u przy okazji próbując rozpocząć na nowo studia. Przez najbliższe dwadzieścia dwa lata działalności niepodległościowej działał na absolutnym marginesie społecznym, politycznym, intelektualnym – a momentami nawet na ekonomicznym. Angażuje się w walki frakcji, tworzy małe organizacje – w samym środowisku niepodległościowym  nierzadko prezentuje pozycje mniejszościowe, a mit nieomylnego komendanta legionów ma zrodzić się dopiero z wybuchem wyczekiwanej wojny. Faktycznie przeczuwa on wybuch wojny, kiedy wybucha ma czterdzieści siedem lat, nadal pozostając niemal nieznany – by po czterech latach stanąć na czele odrodzonego państwa. I to spędzając rok osadzony w magdeburskiej twierdzy. A jednak dzisiaj potrzeba bardzo wiele pracy żeby zauważyć w marszałku kogoś innego niż bohatera niepodległości.

 

Łatwo popaść albo w marazm albo znerwicowane działanie obliczone na natychmiastowy zysk, ale jak mówią powszechne mądrości, łatwo przyszło łatwo poszło, a trawa po drugiej stronie jest zielona. Wielu z nas pamięta tego znajomego, który dorobił się już na studiach, tę koleżankę która już w szkole średniej miała zaplanowaną przyszłość czy tę parę, która bardzo młodo założyła rodzinę. Nietrudno sobie wyobrazić co czuł facet przed trzydziestką który nie miał w gruncie rzeczy niczego poza kryminalną przeszłością, podczas gdy jego koledzy ze studiów najpewniej pokończyli medyczne studia, zakładali rodziny i realizowali się w zawodach. Co czuł wreszcie czterdziestoletni działacz nieliczącej się organizacji, który nawet wewnątrz niej nie był wcale najbardziej kluczową postacią. Ten który ma po co żyć jest w stanie znieść niemal wszystko twierdzi Nietzsche. Trzeba więc naprawdę oddać się jakiejś idei by znieść lata upokorzenia, represji i marginalizacji. Ale bardzo możliwe, że okaże się było warto.

 

Nigdy się nie poddawać

 

Nie ma chyba bardziej powtarzanego sloganu, ale w gruncie rzeczy czy to nie te najprostsze prawdy niosą w sobie najwięcej znaczenia? Ale nie ma też drugiej takiej postaci jak marszałek Piłsudski, której życie potwierdza ogromem przykładów zasadność tych słów. W końcu sam jest autorem słów „Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska” i całe jego życie jest pełne dowodów, że tymi słowami w życiu się kierował. W końcu nie poddał się po zsyłce, nie poddał się kiedy izolowano go politycznie wewnątrz partii – zamiast tego działał na własnych rachunek tworząc najpierw Organizację Bojową PPS, a w końcu Związek Walki Czynnej i Legiony. Nie poddał się kiedy wkraczając do Królestwa Polskiego runęły jego marzenia o narodowym powstaniu, ani kiedy osadzono go w Magdeburgu. Nie poddał się kiedy bolszewicy stali pod Warszawą, ani kiedy partie i parlament starały się ukrócić jego wpływy. A przecież w każda z tych sytuacji zdawała się bez wyjścia, niosąca w sobie zapowiedź ostatecznej klęski. A należy podkreślać, że niejednokrotnie popadał w silne załamania nerwowe.

 

Brak sukcesów działa demotywująco. Za pierwszym razem może niekoniecznie, ale za drugim, trzecim, czwartym czy piątym – coraz silniej. A przecież można czasem rzucić wszystko, poddać się i zrezygnować. Wiele osób tak robi, zamyka się w komfortowym punkcie i egzystuje. I żadna sprawiedliwość boża czy dziejowa tego stanu nie zakończy – to jest największa tragedia poddania. Nikt nie poczuje ulgi – nikt się nie załamie. Ziemia się nie rozstąpi, nie pożre nas wielka ryba jeżeli unikniemy swojej misji. Jedynie ciężar może okazać się nie do zniesienia. A może nie?

 

Tego nas uczy przykład marszałka, nieustannie dążyć do celu, wbrew przeciwnościom. I nie poddać się choćby na zwycięstwo miało się czekać całe życie.

 

Polubić się z samotnością

 

Powszechnie wiadomo, że jedną z ulubionych rozrywek Piłsudskiego był pasjans. Nie zawsze tak było, w młodości zagrywał się w brydża, grę dla kilku osób. Następnie szachy – tu już wymagany był tylko jeden przeciwnik. Ostatecznie wybrał jednoosobowego pasjansa. Odzwierciedlało to jego usposobienie. Już podczas zsyłki określano go mianem samotnika. Po powrocie spoważniał. Przez PPS przewinęło się wiele osób, ciężko jednak doszukiwać się wśród nich przyjaciół Piłsudskiego – raczej bliskich współpracowników. Podczas wojny był niemal dwukrotnie starszy od swoich podkomendnych, a kształtujący się kult wodza tylko zwiększał dystans. Z kolei w dwudziestoleciu ostatecznie ugruntował się rozdział między komendantem a jego współpracownikami. Im wyżej szczytu był, tym mniej ludzi miał przy swoim boku – im dalej się wspiął tym odleglejsi byli ci wszyscy, którzy nie poszli. Ale za to na szczycie można choć odrobinę zbliżyć się do gwiazd.

 

Współczesny świat obawia się samotności tworząc pozór, że jest ona odległa. W końcu mamy kontakt z kim tylko chcemy na wyciągnięcie ręki. Wiemy co dzieje się u wszystkich znajomych, a jak szukamy nowej znajomości wystarczy kilka chwil by poznać kogoś przez aplikacje randkowe. Pustelniczy żywot nie wydaje się odpowiedzią, w końcu inni ludzie są nam potrzebni – to nie ulega wątpliwości. Jednak może warto wbrew trendom spróbować oswoić ten lęk, stawić mu czoła. Odłożyć telefon i spędzić czas samotnie, pozwolić wędrować myślom. Polubić się z samotnością, której nie zagłusza dźwięk powiadomień czy słowa innych ludzi. W końcu wielkie idee mogą wykuć się tylko w samotności.

 

Dyletanctwo nie musi kompromitować

 

Pamiętać należy, że stopień marszałka zdobył Piłsudski samozwańczo. Nigdy przecież nie ukończył akademii wojskowych czy kursów oficerskich – w przeciwieństwie do większości generałów, którzy byli mu podlegli już w niepodległej Polsce. Co więcej nawet zdarzali się tacy, którzy mu to ostro wypominali.  Faktycznie ciekawym okresem w życiu marszałka jest jego późna działalność przed wybuchem wojny. Wtedy to dystansując się od działalności poświęcił się bez reszty samodzielnej nauce sztuki wojennej. Można tylko zgadywać czy miał więcej szczęścia czy talentu – czy może po prostu przeceniamy wartość wykształcenia. Jednak nie ulega wątpliwości, że samemu doszedł własną drogą wyżej niż ci którzy poszli utartym szlakiem kariery wojskowej.

 

Jeżeli kiedyś stanie przed nami jakieś zadanie, będzie trzeba się przygotować do tej roli. Utarte schematy kariery mogą prowadzić wysoko, nigdy zaś na sam szczyt – idąc drogą którą szli inni rzadko kiedy potrafi zaprowadzić nas dalej.

 

Marszałek dzisiaj

 

Mówi się, że historia jest nauczycielką życia jednak ja wolę stwierdzenie, że jeżeli historia uczy nas czegokolwiek to tego, że niczego nie uczymy się z historii.  W końcu zazwyczaj rządy historyków prowadzą nas do popełniania błędów przeszłości i żałosnego konserwatyzmu. A naród domaga się przyszłości. Nie oznacza to jednak, że historia jest niepotrzebna – wręcz przeciwnie. Przeszłość stanowi ogromny zbiór, każdy może z niego wyciągnąć to na co ma ochotę. Istotne więc żeby wiedzieć czego w niej szukać. Myślę więc, że przede wszystkim należy szukać tego co uniwersalne, tego co może być źródłem przestrogi i pocieszenia – oraz tego co dotyczy niezmiennej od tysiącleci natury ludzkiej. Takim skarbem mogą być życiorysy wielkich ludzi, a do takich niewątpliwie zaliczał się komendant Piłsudski. Wymienione przeze mnie nauki możemy wykorzystać dzisiaj – w czasach jak nigdy podszytych beznadzieją. Żywot pierwszego żołnierza odrodzonej Polski świadczy, że na triumf czasem przyjdzie nam poczekać, kierować się drogami trudnymi. Może czeka nas samotność, a może cierpienie – nigdy natomiast nie należy porzucić walki, nigdy nie poddać się w walce o jutro. Liberałowie i ich etyka konsumpcji mówią, że mieć to być, a im więcej rzeczy mamy, im droższe, im bardziej modne są tym bardziej jesteśmy, tym pełniejsze jest nasze życie. Z kolei personaliści chrześcijańscy twierdzą, że być to kochać – roztopić się w powszechnej bożej miłości. Jeżeli mielibyśmy poszukać jakiejś głębszej zasady nacjonalizmu, takiej która łączy ponad poglądami. Nacjonalizmu postaw a nie nacjonalizmu poglądów – zasada ta brzmiałaby: być to walczyć. Do samego końca, ostatniego tchu, wbrew szansom poza szczęściem i nieszczęściem, poza dobrem i złem. Tworzyć, mówić, działać, nieustannie stawać się, ulepszać. Cześć pamięci marszałka i niech niewzruszony żyje w naszych wysiłkach.

 

 

 

Michał Niecki