Jan Posadzy - Douglas MacArthur – Obrońca prawdy i dystrybucjonista

Dobrze więc, podtytuł „Obrońca prawdy i dystrybucjonista” zdaje się wiele obiecywać, ale jest tak naprawdę tanim chwytem reklamowym, podbudowanym dość solidną dawką faktycznych osiągnięć. Niemniej, urodzony w 1880 roku w Arkansas, generał armii amerykańskiej Douglas George MacArthur zasługuje na kilka zdań wspomnienia. Zwłaszcza ze strony katolika i dystrybucjonisty. Mimo tego, że jak mawia Pan Profesor Jacek Bartyzel, USA to projekt masonerii i synagoga szatana.

 

Dlaczego mamy mieć dobre zdanie o generale armii państwa, które wzięło udział w jałtańskiej hańbie i przehandlowaniu niepodległości Rzeczypospolitej ze Związkiem Radzieckim? Otóż dlatego, że amerykański generał pozostawał przychylny sprawie polskiej, a zwłaszcza niektórym Polakom. Niedługo po samobójczym akcie (1.VII.1942, NY) długoletniego adiutanta Józefa Piłsudskiego i żywej ikony jego myśli państwowo-militarnej – Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego –  MacArthur miał napisać:

 

"Zmarły był moim przyjacielem osobistym. Jestem głęboko pogrążony w głębokim żalu. Dusza zmarłego opuściła ciało, by połączyć się z Bogiem i z ukochanym Marszałkiem Piłsudskim. Bezgraniczne wysiłki położone przez zmarłego dla spraw Ojczyzny nie będą daremne. Bóg nie dopuści, by wysiłki jego i jemu podobnych spełzły na niczym. Polska zmartwychwstanie".

 

Taki tekst (skądinąd bardzo poruszającego) epitafium wkłada w usta MacArthura portal Polska Walcząca. Niestety nie udało mi się potwierdzić autentyczności notatki w innych źródłach, ale jestem skłonny uwierzyć w jej prawdziwość. Wieniawa miał wyjątkową łatwość w nawiązywaniu kontaktów, zasługa to nie tylko zdolności dyplomatycznych, wiele z nich przerodziło się w faktyczne przyjaźnie, np. zażyłość z Galeazzo Ciano. Nie ma powodu by sądzić, że z generałem Douglasem udać się to nie mogło.

 

O wysokim poważaniu, jakim darzył MacArthur samego Józefa Piłsudskiego, niech świadczy fakt, że wykładając taktykę i strategię na prestiżowej akademii wojskowej West Point posiłkował się ogromnie myślą i czynem Marszałka. Jak opisuje to prof. J. Szaniawski:

 

„O historycznej roli Piłsudskiego generał MacArthur wypowiadał się wielokrotnie na wykładach w Akademii West Point. Podkreślał, że Polak był wielkim wodzem i strategiem, który zapobiegł panowaniu komunistycznej Rosji nad Europą. Zwracał uwagę na determinację Piłsudskiego, który rozumiał jak nikt na świecie, jakim zagrożeniem dla ludzkości jest komunizm sowiecki. Polski Marszałek nauczył go także zasad strategicznych: ruchliwego i mobilnego manewru w wielkich operacjach obronnych.
[…]
Jednym z największych entuzjastów geniuszu strategicznego Marszałka Piłsudskiego był amerykański generał Douglas MacArthur późniejszy dowódca naczelny wojsk USA podczas wojny na Pacyfiku. Po wojnie, jako wykładowca w Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych, West Point, uczył studentów tej strategii i taktyki jaką sam zdobył poznając sztukę wojenną Marszałka Piłsudskiego. Wojna polsko-bolszewicka była tam szczegółowo rozważana i wykorzystywana jako materiał szkoleniowy.”

 

Dlaczego zaś katolicy powinni od czasu do czasu wspomnieć sylwetkę Douglasa MacArthura i jak to się ma do stawania po stronie prawdy? Przypomnijmy, że 6 i 9 sierpnia 1945 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Harry Truman wykonał wyrok na dwóch japońskich miastach, likwidując tym samym niemal całą katolicką populację Japonii. Tak, to tam właśnie Św. Maksymilian Maria Kolbe umieścił kilkanaście lat wcześniej zakonną placówkę misyjną, szczęśliwie w oddaleniu od Nagasaki. Użycie bomby atomowej nie miało żadnego uzasadnienia poza demonstracją siły wobec wrogów amerykańskiej wizji świata. Prawdą jest, że straty w ludziach były mniejsze niż te, spowodowane choćby "konwencjonalnymi" nalotami dywanowymi na Japonię, świat wkroczył jednak w nową erę. Jankesi tłumaczą bombardowanie koniecznością jak najszybszego zakończenia wojny wobec braku woli kapitulacji ze strony Japonii. Jest to kłamstwo. Amerykanie od miesięcy przed nalotem otrzymywali sygnały tak od Japończyków jak i generalicji amerykańskiej o faktycznym pokonaniu Kraju Kwitnącej Wiśni. Jedynym warunkiem kapitulacji Japończyków była nietykalność cesarza. Amerykanie nie wyrażali na to zgody. Hipokryzja. Po użyciu bomby atomowej Hirohito nie został osądzony i pozostał na tronie Japonii, zrezygnował jedynie z tradycyjnego kultu boskości cesarskiej. Kapitulacja zatem odbyła się dokładnie według warunków proponowanych przez Japonię przed atakiem atomowym.

 

Wszystkie dowody świadczą przeciwko „Little Boyowi” i „Fat Manowi”. Generałowie Douglas MacArthur i Curtis LeMay, zarządzający militarnie i cywilnie obszarem pacyficznym w czasie i zaraz po II wojnie światowej, sami uznawali ich użycie za zupełnie niepotrzebne z wojskowego punktu widzenia. Eisenhower w 1963 roku uderzył się za to publicznie w pierś. Jest potężna literatura na ten temat, ale nieczytana bo wstydliwa. Dla przykładu, spójrzmy co na ten temat pisze Ronald Henkoff w książce "Inferno: The Fall of Japan 1945":

 

„Behind their combative stance, however, high-ranking Japanese politicians were actively searching for a way to end the hostilities, even if that meant surrender. As recently as April 16, in his first address to Congress, Truman had reminded the Japanese people of his intentions.”

 

[…]
“Still, the Japanese hesitated. They had received no assurances that their emperor would not be tried and executed as a war criminal.”

 

[…]
“Since the summer of 1944, Japanese diplomats had been making overtures of peace through the more approachable nations of Sweden, Switzerland, and the Soviet Union, but they met with no success.”

 

Dodajmy do tego informacje, które znajdujemy w oficjalnym raporcie: "Japan's Struggle to End the War", United States Strategic Bombing Survey, 1946:

 

„The Emperor on his own initiative in February 1945 had a series of interviews with the senior statesmen whose consensus was that Japan faced certain defeat and should seek peace at once.”

 

W raporcie wymienieni są także inni przedstawiciele frakcji politycznych domagających się pokoju wobec oczywistej klęski Japonii, np. Kido, Konoye, Yonai, Okawa, Baron Kiichiro Hiranuma i inni. Całość opisanych tu działań, które podjęte zostały na skalę światową, miała miejsce jeszcze przed końcem marca 1945 roku. MacArthur o tym wiedział, raportował i informował. Niestety bezskutecznie.

 

Użycie amerykańskiej bomby atomowej jest bardzo bolesnym i wstydliwym (słusznie) mitem wojennym. Faktycznie Japonia gotowa była na całkowitą kapitulację już na wiosnę 1945r. Warunkiem była tylko nietykalność Hirohito. Niestety, Amerykanie za punkt honoru postawili sobie totalne upokorzenie Japończyków. Poza tym, pieniądze zainwestowane w projekt Manhattan, trzeba było jakoś pokazać narodowi. Ostatecznie Japonia przyjęła kapitulację DOKŁADNIE na takich samych warunkach, jakie proponowała od miesięcy. Ale Hiroszima i Nagasaki już tego nie doczekały.

 

Ciekawe jest też to, że sama bomba atomowa nie spowodowała takich strat w ludziach, jak naloty dywanowe na Tokio. Papierowe domy Japończyków podpalić można było żarem papierosa, a stały jeden przy drugim. Projekt "spalenia Japonii" przygotował Robert McNamara, człowiek, który później z gorliwością neofity palił wietnamskie wioski napalmem. Straszny i ciekawy fakt – ta „osoba”, najpierw zatrudniona na kierowniczym stanowisku w jednym z największych koncernów samochodowych, później została prezesem Banku Światowego. W czasie tej prezesury McNamara był autorem projektu (1968), który zakładał, że ułatwiony dostęp do pieniędzy będą miały te kraje, które wprowadziły w swoim zakresie "birth control". Poza tym, jego prezesura pokrywa się z czasem gigantycznego zapotrzebowania finansowego USA na wojnę w Wietnamie. Zmarł we śnie w wieku lat 90. Moim zdaniem to jest temat do szerszego opracowania, teorie spiskowe z pewnością już powstały.

 

Chciałbym jasno podkreślić, że omawiane tu wydarzenia nie mają na celu przysłonięcia, np. japońskich zbrodni wojennych dokonanych na Chińczykach. Moim celem jest wykazanie, że generał Douglas MacArthur, jako bardzo wysoki rangą dowódca armii zachował się jak trzeba, informując swoich przełożonych o braku uzasadnienia dla użycia niszczycielskiej siły wobec pokonanego nieprzyjaciela. Zemsta na Japonii nie była sprawiedliwością gdyż nie jest nią przykrywanie jednego barbarzyństwa innym, większym.

 

Co się tyczy dystrybucjonistycznego aspektu działalności generała MacArthura. Tajwan kojarzy się konserwatystom zapewne przede wszystkim z wojną domową w Chinach, w wyniku której nacjonalistyczny rząd Republiki Chińskiej został zmuszony do ucieczki właśnie na tę wyspę (1949), podczas gdy kontynentalną część Chin zajęli komuniści. Dla dystrybucjonisty Tajwan to, obok spółdzielczego regionu Włoch Emilia Romania i hiszpańskiego przedsiębiorstwa Mondragon, jaskrawy przykład skutecznego funkcjonowania tej doktryny społeczno-ekonomicznej we współczesności. Wyspa Formosa, przed wspomnianymi wydarzeniami, zamieszkiwana była przez drobnych dzierżawców ziemi, którzy zmuszeni byli opłacać czynsz w wysokości równej wartości 50%-70% ich upraw. Właścicielami większości tych ziem było dwadzieścia rodzin bogaczy. Ponieważ zyski z dzierżawy były ogromne, nie było zainteresowania inwestycjami w przemysł. Nagle przyszło Tajwanowi wchłonąć rząd Kuomintangu wraz z dwoma milionami uchodźców z Chin i pokryć koszty obrony. Partia uciekinierów była znana z nieskuteczności w zarządzaniu państwem, dlatego nie znalazła poparcia na kontynencie i z tego powodu spodziewano się szybkiego przejęcia wyspy przez komunistów. Reforma Tajwanu stała się palącą koniecznością, a Kuomintang wiedział, że popełnienie powtórnie tych samych błędów nie wchodzi w grę.

 

Orient, jako faktyczna kolonia ideowa Stanów Zjednoczonych, posiadał w tamtym czasie jednego wielkiego władcę, generała Douglasa MacArthura. Jemu przypadło w udziale opracowanie planu reform dla Korei, Japonii i Tajwanu. Na Formozie plan zakładał w zarysie podstawowym by rolnicy, którzy uprawiali ziemię, weszli w jej posiadanie. Jak powiedzieliśmy, istniała grupa rodów stanowiąca dotychczasową klasę właścicielską. Zostali oni zmuszeni do sprzedaży ziemi dotychczasowym dzierżawcom w cenie wynoszącej równowartość 2,5-krotności średnich plonów. Utworzono specjalny fundusz pożyczkowy aby wspomóc rolników w wykupie gruntów. Program „Ziemia dla Rolnika” sprawił, że 423 tysiące rodzin tajwańskich stało się właścicielami pól uprawnych.

 

Amerykański teolog i dystrybucjonista, profesor University of Texas, John Médaille opisuje wyniki reformy MacArthura w książce „Za wielcy by upaść?”:

 

„Efekty były niesłychane. Produkcja rolna wzrosła, gdyż rolnicy zwiększyli użycie nawozu, rozpoczęli uprawy wieloplonowe i każdego roku mieli aż czterokrotne zbiory, zróżnicowali też produkcję, przestawiając się na uprawy bardziej pracochłonne i wartościowe. W latach 1953-1970 produkcja wzrastała rokrocznie o 5,6%. Rolnicy nagle uzyskali coś, czego nie mieli nigdy wcześniej – stosunkowo duże kwoty dochodów, pozostające do dyspozycji. Potrzebowali teraz mieć je gdzie wydać. Jeżeli kraj nie miał być uzależniony od importu, dostawy produktów na sprzedaż wymagały rozbudowy wyspiarskiego przemysłu.”

 

Świetnie przemyślano także kwestię inwestycji w przemysł. Jako, że większość płatności właścicielom ziemskim uiszczano nie w gotówce a w obligacjach przemysłowych, stanęli oni wobec sytuacji „inwestuj albo trać”. Strategia binarna przykładała wagę zarówno do produkcji jak i konsumpcji, pozwalała zyskać kapitał w postaci gruntów rolników, a także w formie inwestycji przemysłowych przedsiębiorców. W mgnieniu oka pojawiła się masa miejscowych kapitalistów i właścicieli, a to dobrze. Wszak jak powiadał G.K. Chesterton: „Too much capitalism does not mean too many capitalists, but too few capitalists” (G. K. Chesterton, The Superstition of Divorce). To niegdysiejsi właściciele ziemscy decydowali które przedsiębiorstwa mają otrzymać wsparcie, więc decyzje administracyjne także dystrybucjonistycznie  decentralizowano. Produkcja rosła, a nowi właściciele mogli wreszcie nabywać dobra, które produkowano lokalnie.

 

W programie „Ziemia dla Rolnika” rząd sprzedał grunty, których nie posiadał, za pieniądze, których nie miał. Sfinansował tym samym branże, które nie istniały. Nie było inflacji, ponieważ podaż pieniądza rosła wraz z produkcją. Tak oto sprawił się Douglas MacArthur – dalekowschodni dystrybucjonista.

 

Przed 2000 rokiem bezrobocie na Tajwanie było długo bliskie zera, potem rzadko przekraczało 3% (zwykle mniej niż 2%.). W trzecim tysiącleciu nastąpił proces adaptacji outsourcingu do Chin kontynentalnych, sprawiło to trochę kłopotów, ale ostatecznie wynik bezrobocia spoczął na stabilnym poziomie 4%. Wskaźniki piśmienności zmieniły się z 45% w 1946 roku na 93% w roku 1989. Długość życia także wzrosła z 59 lat (1952) do 74 lat (1989), podobnie jak przydział kilokalorii na mieszkańca w tym okresie (2078 – 3070), albo przestrzeń życiowa na osobę (4,6 m.kw. – 23,8 m.kw.) Tajwan jest „azjatyckim tygrysem” a gęstość zaludnienia mu w tym nie przeszkadza, wbrew liberalnemu dogmatowi maltuzjan. Dziś jego mieszkańcy zawdzięczają ich dystrybutystyczną gospodarkę głównie sobie, ale u podstaw dzieła na zawsze pozostanie program „Ziemia dla Rolnika” Douglasa MacArthura. Niestety Japończycy z Hiroszimy i Nagasaki nie doświadczyli nigdy podobnych projektów społecznych. Z tym Ameryka musi sobie poradzić, bo świat na zawsze zapamięta jak rozumieją „poszukiwanie pokoju za cenę krwi”, byle nie własnej. Na szczęście zarówno piłsudczycy, jak i cała reszta Polaków może o panu generale pomyśleć czasem ciepło bez dodatkowych przytyków ideowych. On o „naszych” tak właśnie myślał.

 

 

 

Jan Posadzy