Lech Obodrzycki - Kluczowa adaptacja

            W dzisiejszych czasach jest wiele rzeczy wzbudzających w nas, etnicznych nacjonalistach emocje i skrajną odrazę. Sięgając pamięcią wstecz dostrzegamy skalę cywilizacyjnego regresu, który dotyka nasz naród. Kiedy zaś przyglądamy się krajom na zachodzie naszego kontynentu, staramy się ocenić, porównując ich sytuację dekadę lub dwie temu za ile lat będziemy mieli u siebie to, co dotyka ich obecnie. Jednak większość wydarzeń, naturalnie wzbudzających nasze emocje, wydaje się być w jakiejś mierze przez nas spodziewana. Rozmawialiśmy o nich między sobą lata temu kiedy miały miejsce w innych, będących bardziej postępowymi od naszego krajach, przez co witamy je u nas bardziej ze smutkiem wynikającym z oczekiwania na nieuniknione niż ze zdenerwowanym zaskoczeniem. Było tak dotychczas prawie zawsze. Jednak obecnie, cywilizacyjny regres wkroczył na nowy poziom-agresywne zgraje dysgenicznych mutantów rozpoczęły ataki na miejsca kultu religijnego. Chociaż w jakiejś mierze było to w duchu przez wszystkich spodziewane, wprowadziło nową jakość. Nie chodzi tutaj o kolejne przesunięcie w lewo okna Overtona  ani nawet o to, że pozornie „najbardziej zainteresowani”, czyli sam kler katolicki czy też reprezentujący go intelektualni impotenci pokroju Górskiego czy Terlikowskiego wykazali się w tych chwilach całkowitą apatią i behawioralnym paraliżem.

 

Tym co dla autora tych słów było najbardziej znamienne był fakt, że tym razem emocje motywujące do działania przeciwko szkodliwym mutantom objawiły się tam, gdzie racjonalna kalkulacja polityczna nie powinna się ich spodziewać, wśród ludzi deklarujących się jako ateiści, kultywujących rodzimą tradycję a także nacjonaliści wyznający rodzimą wiarę.

 

Wśród wielu nacjonalistycznych argumentacji dotyczących tego zagadnienia pojawiają się argumenty o „wspólnym wrogu”, obronie „kodu kulturowego” itp. które choć logiczne i (mimo oświeceniowej proweniencji) zapewne częściowo prawdziwe, nie wyjaśniają paradoksu tej sytuacji polegającego na emocjonalnej motywacji „niekatolickich”  obrońców katolicyzmu.

 

Opisywana powyżej sytuacja w całej swojej złożoności zdaje się dla autora niniejszego eseju dobrym punktem wyjścia do przedstawienia z ewolucyjnej perspektywy zjawiska religii i religijności jako kluczowej ludzkiej adaptacji na poziomie grupowym.

 

            Dopiero bowiem szerokie, ewolucyjne spojrzenie na zagadnienia religijne pozwoli nam w pełni zrozumieć istotę problemu na wszystkich jego poziomach. Zrozumienie bowiem jest o wiele ważniejsze od nawet najszlachetniejszych emocji gdyż tylko ona daje możliwość skutecznej reakcji na te wydarzenia. Wydaje się to o tyle ważne, że pozwala usystematyzować pewien zasób wiedzy dotyczącej selekcji na poziomie grupowym w odniesieniu do religii, która wynika z całej serii przełomowych prac naukowych z zakresu psychologii ewolucyjnej, neuronauk, genetyki behawioralnej oraz matematycznej teorii gier.  Co znamienne, mimo pozornej różnorodności środowiska narodowego w RP, szczególnie w wymiarze wydawniczym, poza pracą K.M. Kaczmarka wydaną przez środowisko kwartalnika Trygław[1]   (która przeszła prawie całkowicie bez echa)  nikt na poważnie nie podjął się opisania zagadnienia religijności z ewolucyjnej perspektywy. Oczywiście, równie istotną rolę w bieżących wydarzeniach odgrywa niewątpliwie feminizm (który tak czy inaczej będzie wkrótce wymagał osobnej ewolucyjnej analizy w nowym eseju) to jednak, w stosunku do grupowej religijności, jego obecna, trzecia fala jest jak najbardziej zjawiskiem wtórnym. Co więcej jeszcze bardziej paradoksalna może wydawać się konstatacja, że efektem spadku religijności w samym środowisku nacjonalistycznym jest kojarzony z chrześcijańską myślą bąkiewiczowski  nacjonalizm obywatelski.

 

Dla pełnego zrozumienia przez każdego czytelnika postawionych we wstępie do tego eseju tez, należy po raz kolejny rozpocząć od podstawowych aksjomatów.

 

Elementarną prawdą, na której bazujemy w naszej analizie, jest fakt, że naszym światem rządzą prawa natury. Wszelkie boskie byty, tak jak to wynika z prastarego indoeuropejskiego mitu o złotym jaju, także wywodzą się z tych praw i cały czas im podlegają [2]. Z tej właśnie przyczyny, wszystkie religie ludzkie (włączając judaizm) były pierwotnie politeizmami. Głównym celem tych praw natury rządzących światem jest różnorodność form życia. Jest ona osiągana poprzez mechanizmy ewolucji, głównie selekcje naturalną oraz dobór płciowy. Co bardzo istotne, naturalna selekcja, wbrew stanowisku liberałów nie ma charakteru indywidualnego. W całym znanym nauce świecie organicznym selekcja ma charakter wielopoziomowy- poza (jak chcieliby liberałowie) jednostkami dotyczy ona zarówno elementów czyniących z tych jednostek zróżnicowane  organizmy(geny, chromosomy) jak i grup organizmów, którymi w przypadku ludzi są wszelkie naturalne wspólnoty (rodziny, plemiona, etnosy, rasy) [3]. Jak pisze J. Heidt  Darwin uchwycił podstawową logikę procesu, który dzisiaj określa się mianem doboru wielopoziomowego (multi-level selection). Życie jest hierarchicznym układem zagnieżdżonych (tkwiących jedne w drugich) poziomów, przypomina rosyjską matrioszkę: geny znajdują się w chromosomach, chromosomy w komórkach, komórki w pojedynczych organizmach a te z kolei w rojach społecznościach oraz innych grupach. Konkurencja może występować na każdym z poziomów tej hierarchii.

 

Podstawowy cel życia organizmów to replikacja własnego DNA, czyli kopiowanie informacji o sobie w czasie. Skuteczność tego procesu tj. skala zdolności i skuteczności organizmu w replikacji swojego dna w potomstwie nazywana jest dostosowaniem (ang. fitness) „w  kontekście selekcji wielopoziomowej człowiek ma dwie możliwości na skuteczne replikowanie swojego DNA. Po pierwsze poprzez zwykłe dostosowanie, czyli zapewnienie sobie jak najlepszych warunków do przyciągnięcia partnera seksualnego w celu płodzenia z nim potomstwa, a następnie ochronę tego potomstwa aby samo dotrwało do własnej replikacji. Po drugie każdy człowiek może replikować informację o sobie poprzez dostosowanie łączne, czyli wspieranie wszystkich tych ludzi, którzy w swoim DNA posiadają duże stężenie charakterystycznych genów (fragmentów informacji) tego człowieka, w ich replikacji i ochronie ich potomstwa. Jak wiemy z poprzednich esejów, dostosowanie łączne (inclusive fitness) jest najbardziej skuteczne wobec dalszych krewnych, a biorąc pod uwagę interes genetyczny (czyli stężenie wspólnych genów w danej grupie pochodzącej od wspólnego przodka na osobę) wobec narodu i rasy. W etnosie, wobec dużej ilości członków i dużej homogeniczności takiej populacji, łączne stężenie informacji genetycznej o każdej jednostce jest większe niż w nawet największej możliwej liczbie jej własnego potomstwa. Prawda ta prowadzi nas do wniosku, że wobec narodu/etnosu/rasy dostosowanie łączne może również w ekstremalnej sytuacji być opłacalne nawet w przypadku gdy będzie oznaczało poświęcenie własnego życia.

 

Procesy ewolucji, jako podstawowa emanacja praw natury w świecie organicznym, dotyczą również człowieka, który wbrew lewicowym twierdzeniom po rewolucji neolitycznej wcale nie „uwolnił” się od tych praw na rzecz kultury, tylko jak udowodnił w swoim genialnym „10 000 years  Explosion” H. Harpending [4], zależność i podporządkowanie prawom doboru i selekcji uległo zdynamizowaniu. Skoro więc człowiek tak jak każdy inny gatunek społeczny nie ma możliwości odseparowania się od tych praw, jego powołanie jawi się jako życie w zgodzie z prawami natury, ciągłe ich zgłębianie i tworzenie coraz to doskonalszych wspólnot organicznych, zdolnych do rywalizacji z innymi wspólnotami. W istocie przez tysiące lat ewolucji, nasi przodkowie byli elementami takich społecznych organizmów -najpierw niewielkich kilkunastoosobowych grup krewniaczych, których podstawowym atutem w rywalizacji z innymi grupami była gotowość do altruizmu wobec członków grupy wynikająca z dostosowania łącznego. Innymi słowy, jako współcześni ludzie, jesteśmy potomkami tych grup rodowych, które były bardziej zwarte wewnętrznie, bardziej kooperacyjne i skuteczniejsze w tworzeniu, opartych na współpracy dóbr publicznych, takich jak: chronione granice i terytorium, siły zbrojne czy systemy moralne/prawne[5]. Tym co najistotniejsze dla dalszych rozważań w mechanizmie dostosowania łącznego jest jego instynktowna natura. Skoro bowiem gotowość do poświęceń wobec potomstwa, czyli jednostek posiadających najwięcej naszych własnych genów jest równie atawistyczna jak inne popędy (np. te płciowe) to znaczy, że powstał on w drodze dziedziczenia genetycznego. Po prostu jednostki, które posiadały w swoim genomie allele kodujące altruizm wobec potomstwa zapewniały, poprzez wydatną opiekę swoich dzieci, że geny kodujące te zachowania zostaną przekazane kolejnym pokoleniom i rozpowszechnią się w całej populacji, odwrotnie do jednostek samolubnych które nie były obdarzone tymi genami co sprawiało, że ich potomstwo w trudnych warunkach naturalnej selekcji po prostu umierało nie przekazując braku altruizmu na następne pokolenia. Z czasem w miarę rozpowszechniania się tego zachowania w rywalizujących populacjach selekcja wymuszała dalsze modyfikacje tej skłonności rozszerzając ją na inne dalej spokrewnione jednostki a w końcu na całą wspólnotę rodową. Co ważne, selekcja na poziomie grupowym z czasem wymuszała wiele modyfikacji modułów mózgu, pierwotnie odpowiedzialnych za inne funkcje w kierunku wzmacniania skłonności do wspólnotowości. Tak było z pewnością z modułami, które pierwotnie odpowiadały za rozpoznawanie twarzy, wyszukiwanie zagrożeń ze strony drapieżników czy też znajdowania pożywienia. Jako, że było to opisywane w poprzednich esejach, w tym miejscu należy przejść do tego co kluczowe w naturze tych behawioralnych skłonności a mianowicie, że wbrew oświeceniowej narracji nie wynikają one z rozumowych intelektualnych spekulacji naszych pierwotnych przodków, tylko z ich wyewoluowanych emocji, które to dopiero z czasem zostały za pomocą rozumu wzmocnione poprzez kulturę. Tezę tę potwierdza cała masa badań i eksperymentów naukowych. Pierwszym z nich był jak się zdaje wspomniany w tekście „Aksjomaty” przypadek P. Gaega- robotnika któremu poprzez wypadek w pracy, metalowy pręt uszkodził ośrodek mózgu w którym zlokalizowane były moduły odpowiadające za emocje. Zgodnie z oświeceniową aksjologią człowiek, wyzbyty emocji, który kieruje się czystym rozumem,  powinien być krynicą szczęścia i właściwego postępowania. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie P. Gaege stał się kimś zupełnie innym, będąc przed wypadkiem osobą sumienną i uprzejmą, stał się grubiański, nierzetelny i leniwy[6]. Jak twierdzi prof. Vitulami jego osobowość wprost stała się psychopatyczna. Przypadek ten stał się inspiracją dla serii neurologicznych eksperymentów polegających na dezaktywowaniu pewnych modułów mózgu i obserwowaniu zachowań z tego wynikających [7]. Wszystkie takie eksperymenty dowodzą jasno, że obszary mózgu takie jak ciało modzelowate, będąc elementem „racjonalnej” struktury neurologicznej w mózgu, nie zajmują się jak chcieliby oświeceniowcy racjonalnym kierowaniem zachowaniami, tylko monitorowaniem impulsów pochodzących z emocjonalnego „okablowania mózgu” aby je jedynie racjonalnie uzasadnić, lub w sytuacji dysonansu poznawczego ukryć prawdziwe intencje swoich emocjonalnych odruchów [8]. Wszystkie te naukowe dowody ukazują iż w rzeczywistości rozum jest jedynie „rzecznikiem prasowym” emocji mającym na celu możliwie najskuteczniej je uzasadniać.

 

Z punktu widzenia prezentowanej w tym eseju tematyki kluczowymi wydają się moduły zlokalizowane w obszarach przedczołowych[9]  mózgu, gdyż odpowiadają one pierwotnie za rozpoznawanie twarzy. Zdolność ta wydaje się być kluczowa dla naszego człowieczeństwa gdyż jak wykazał Damascio odpowiada ona za współintencjonalność niezbędną do funkcjonowania wspólnot ludzkich. Inna krytyczną funkcją tego obszaru opisywaną z kolei przez Hirszfelda jest rozróżnianie swój-obcy, rozpoznawanie pokrewieństwa, płci i rasy, która to zdolność jest już dostępna u kilkuletnich dzieci. Kolejną funkcją związaną z tym obszarem mózgu jest docenianie klasycznie rozumianego piękna, rozumianego jako pewnego rodzaju harmonia w proporcjach obserwowanego obiektu- pierwotnie zdolność ta niewątpliwie służyła do oceniania atrakcyjności partnera seksualnego pod kątem braku dysgenicznych, szkodliwych mutacji genetycznych które objawiałyby się brakiem symetryczności twarzy. Z czasem zdolność ta w toku kulturowo-genetycznej koewolucji rozwinęła się w wytworzenie eugenicznych kanonów piękna jako podstawy klasycznej sztuki, którego emanacją był bez wątpienia antyczny ideał Kalokogatii [10]. W końcu w kontekście bezpośredniego odczuwania nadprzyrodzoności (będącego niezbędnym warunkiem religijności) moduły rozpoznawania twarzy, działając w ramach ewolucyjnej teorii zarządzania błędem [11] pozwalającej skutecznie unikać zagrożeń ze strony drapieżników w pierwotnym środowisku człowieka w poszczególnych ekologicznych kontekstach, kształtujących zróżnicowanie podgatunkowe przyczyniały się do uświęcania tradycji. Działo się to dzięki podatności ludzkiej psychiki do nadawania pewnym obserwowanym zjawiskom naturalnym  (np. ukształtowaniu chmur, struktury drzew, kamieni itp.) charakteru nadprzyrodzoności.

 

            Aby zbliżyć się jeszcze bardziej do ewolucyjnego fenomenu religii należy w tym momencie podkreślić znaczenie wyrugowanego z nauk społecznych [12] myślenia funkcjonalistycznego oraz kategorii selekcji grupowej. Aby w pełni zrozumieć zagadnienie wspólnoty jako pojedynczego organizmu będącego samym w sobie jednostką selekcji i doboru, musimy spojrzeć na adaptację jako na proces mający konkretny cel. Przykładowo kiedy rozważymy białą sierść zwierząt polarnych, informacja o mutacji konkretnego allelu w genomie powodującej brak barwnika w sierści, nie powie nam tyle o tej adaptacji co informacja, że dzięki niej arktyczne drapieżniki np. niedźwiedzie mogą skuteczniej polować a reszta zwierząt, skutecznie się maskować. Jak pisze D.S. Wilson „Myślenie o organizmie tak, jakby miał on swój cel można nazwać myśleniem funkcjonalistycznym”[13]. Takie myślenie wobec grup społecznych zasadniczo było charakterystyczne dla całej historii. Platon porównywał różne klasy społeczeństwa do organów jednego organizmu, podobnie chrześcijaństwo jest pełne organicznych aluzji jak np. w opisie Pawła (1.Kor 12) o ciele Kościoła zjednoczonym pod głową Chrystusa.

 

            W tym momencie pojawia się podstawowy problem związany z koncepcją doboru grupowego, który był przez lata pożywką dla liberalnej krytyki. Kiedy bowiem rozpatrujemy adaptacje indywidualnych osobników przez pryzmat doboru i selekcji sprawa jest oczywista. Na przykład motyle lub ćmy dostosowujące się barwą do koloru drzew przeciwko polującym na nie ptakom, na poziomie indywidualnym podlegają doborowi i selekcji płciowej a osobniki  których geny wytwarzają fenotyp zdolny do lepszego maskowania unikają śmierci i dzięki temu uzyskują lepszy dostęp do partnerów seksualnych, skuteczniej rozpowszechniając swoje geny.

 

Kiedy jednak rozpatrujemy selekcje i dobór na poziomie grupowym powyższe myślenie może okazać się sprzeczne z empiryczną rzeczywistością. Kiedy bowiem mamy do czynienia np. ze stadem ptaków, które jako grupa żerują na określonym obszarze, te osobniki które na widok drapieżnika podnoszą alarm ostrzegając resztę zamiast np. uciekać bądź się schronić, narażają się na śmierć i brak potomstwa. W liberalnej narracji, która wobec człowieka stosuje jedynie wymiar indywidualny, logicznym rozwiązaniem powyższego modelu byłby eliminacja  z grupy jednostek poświęcających się dla wspólnoty na rzecz egoistów dla których adaptacje mają wymiar jedynie indywidualny. Jeżeli jednak, potraktujemy stado ptaków (lub każdą organiczną wspólnotę ludzką) jako jeden z wielu organizmów rywalizujących między sobą o przetrwanie aż do reprodukcji, otrzymujemy wtedy, opisywaną powyżej selekcję wielopoziomową w której wygrywa ta grupa, której uda się przezwyciężyć selekcję na poziomie indywidualnym poprzez narzucenie na poziomie grupowym zachowań opozycyjnych wobec dostosowania indywidualnego. Mówiąc wprost skoro nie ma jednego stada ptaków tylko wiele stad, to w rywalizacji na poziomie grupowym (pomiędzy stadami) wygrają te stada które będą posiadały mniej egoistów (ptaków uchylających się od ofiarnego ostrzegania przed drapieżnikiem).Na tym właśnie polega znaczenie religii jako kluczowej adaptacji na poziomie grupowym - kształtując język, tworzy moralność grupową  która służy stłumieniu indywidualnych popędów ( w tym przypadku egoistycznej chęci uniknięcia śmierci) na rzecz ofiarnego altruizmu wobec wspólnoty.

 

             W nadrzędności doboru grupowego nad indywidualnym znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego liberalizm jest tak bardzo szkodliwą ideologią dla każdego organizmu społecznego. Postulowane przez ten ideologiczny nowotwór gloryfikowanie Randowskiej „Cnoty egoizmu”[14] w pierwszej kolejności propaguję ateizm gloryfikując pozbawionych religijności szkodliwych mutantów którzy następnie poprzez swój egoizm niszczą każdą organiczną wspólnotę. Oczywiście w ich narracji wszystko jest bardzo spójne i logicznie argumentowane. Wystarczy jednak , że na samym początku każdej debaty z liberałem odwołamy się do zagadnienia doboru grupowego a cała ich pozornie spójna i logiczna argumentacja traci grunt. Nieuwzględnianie selekcji na poziomie wspólnoty przez liberalizm można porównać do nieuwzględnienia przez inżynierów budowlanych przyciągania ziemskiego – nawet jeżeli go nie widać gołym okiem to nie znaczy, że można go bezkarnie pominąć, gdyż wszelkie dalsze obliczenia konstrukcyjne obarczone tym pierwotnym błędem, choć poprawne matematycznie i mechanicznie nie mają żadnej praktycznej wartości.

 

            Przykładem jak porzucając liberalną aksjologie można spektakularną klęskę, zamienić w spektakularny sukces wydaje się być historia prób ulepszenia metodami korwiniarskimi  hodowli kur. Próby służące zwiększeniu wydajności kur w znoszeniu jaj, prowadzone według liberalnej logiki raz za razem przynosiły spadek wydajności zamiast oczekiwanego wzrostu. Kiedy bowiem szkoleni przez Mentzena hodowcy, zgodnie z liberalną logiką wybierali do dalszego chowu tylko te kury, które znoszą najwięcej jaj, okazywało się, że to nie działa. Poligeniczna rzeczywistość behawioralna u kur ( podobnie jak u innych gatunków społecznych ) wygląda bowiem tak, że kury żyjące wspólnie w klatkach, im znoszą więcej jaj, tym bardziej są jednocześnie agresywne i dominujące. Kiedy więc stosowano liberalny model dostosowania indywidualnego, wybierając do dalszego chowu tylko najbardziej wydajne kury, całkowita produktywność spadała gdyż drastycznie wzrastał poziom zabijania i kanibalizmu. Kiedy jednak zagadnieniem zajęli się dwaj genetycy populacyjni, dla których podstawą badawczej perspektywy jest właśnie grupa jako obiekt doboru i selekcji, zdołano obejść ten problem. Jeden z nich, Wilijam Muir  obserwował klatki, w których żyło po dwanaście kur, i wybierał te klatki, z których w danym pokoleniu uzyskano najwięcej jaj. Do dalszego chowu trafiały wszystkie kury z wybranych klatek, dając początek następnemu pokoleniu. W ciągu zaledwie trzech pokoleń poziom agresji gwałtownie spadł. W szóstym pokoleniu śmiertelność spadła z przerażającego poziomu 67% do zaledwie 8%. Całkowita liczba jaj znoszonych przez jedną kurę wzrosła z 91 do 237, przede wszystkim dlatego, że kury żyły dłużej, ale także dlatego, że znosiły więcej jaj dziennie. Jak pisze J. Heidt kury hodowane metodą doboru grupowego były bardziej wydajne niż te, wobec których zastosowano dobór indywidualny. Ponadto te pierwsze wyglądały jak kury z obrazków w książkach dla dzieci – były puszyste i dobrze upierzone, w odróżnieniu od wyniszczonych, poturbowanych i częściowo pozbawionych piór ptaków, jakie otrzymano metodą doboru indywidualnego.[15]

 

            Karol Darwin w swoim słynnym fragmencie „Descend of Man” wykorzystał to rozumowanie do wyjaśnienia ewolucji cnót moralnych, które wśród ludzi mają na celu promowanie dobrobytu grupy:

 

„ Pamiętać potrzeba i o tem, że jakkolwiek wyższość moralna jednostki mało może jej lub dzieciom przynieść korzyści, to jednakże podniesienie poziomu moralności całego plemienia w znacznie korzystniejszych postawić je może warunkach wobec plemion ościennych. Bo czyż można wątpić o rezultacie walki dwóch ludów, postawionych w zupełnie tych samych warunkach ekonomicznych, przemysłowych i wreszcie klimatycznych, a różniących się tylko tem że jeden z nich liczy więcej jednostek obdarzonych uczuciami patriotyzmu, wierności, posłuszeństwa, odwagi, sympatii i w końcu skłonniejszych do większej abnegacji swych osobistych interesów na korzyść ogółu? Sądzę, że zagadnienie tego rodzaju każdy łatwo rozwiązać potrafi, i rozwiązanie to właśnie zgodne z tem, jakie tworzy sama przyroda będzie doborem naturalnym. Na wszystkich zresztą lądach i wyspach od czasu istnienia człowieka na ziemi, nie przeliczone plemiona ludzkie walczyły ze sobą. Jedne ulegały w walce i ginęły, inne zaś wychodząc zwycięsko z zapasów, rozmnażały się na wywalczonym gruncie. Ponieważ zaś moralność była jednym z najważniejszych czynników, wiodących do zwycięstwa, bezustannie też więc zwiększała się liczba ludzi obdarzonych wyższym jej stopniem.” [16]

 

Tak więc moralność  jest tym co jednoczy i zapewnia trwanie Tradycyjnej wspólnocie. Jeżeli bowiem jakieś zachowanie, które osłabiło wspólnotę, np. brak szacunku do autorytetów grupowych lub nieprzestrzeganie ściśle określonych procedur w pracy na roli było dostrzegane, stawało się w oczach wspólnoty grzechem. Ta  sakralizacja tradycji przez religię, nadawała jej status niepodważalnej, sankcjonując tym samym na jej podstawie wspólnotę moralną, opartą na etyce wywodzącej się z tradycji. Indoeuropejska wspólnota moralna, oparta na tradycji religijnej, promuje etykę będącą adaptacją do ekosystemu na poziomie indywidualnej jednostki ale również na poziomie, gdzie to wspólnota jest jednostką naturalnej selekcji. 

 

 Aby jednak się nie powtarzać w uzasadnieniu adaptacyjnej funkcjonalności religii w ewolucji na poziomie grupowym. Tym razem, zamiast indoeuropejskich wierzeń związanych z Rodem i rodzanicami, które były adaptacją konceptualizującą pokrewieństwo na poziomie rodu lub plemienia, czy też innymi przykładami z naszego ekologicznego uniwersum, posłużmy się odległym przykładem świątyń wodnych na wyspie Bali. Przykład ten ( którego oryginalny opis został dołączony w formie załącznika na końcu eseju) ukazuje że socjologiczna koncepcja religii E. Durkheima ma sens jedynie w kontekście ewolucyjnym. Paradoks tego stwierdzenia polega na tym że Durkheim był tym który odrzucał ewolucyjny funkcjonalizm. W tym przykładzie widać wyraźnie jak durkheimowska religia , będąca  „systemem powiązanych ze sobą wierzeń i praktyk”, które łączą wyznawców „w jedną wspólnotę moralną” powstaje w wyniku kulturowo genetycznej koewolucji na poziomie grupowym w specyficznym  ekosystemie. Na wyspie Bali ten ekosystem to stworzona przez człowieka uprawa ryżu. Wymaga ona sztucznego nawadniania i następnie osuszania pól w ściśle określonej sekwencji uzależnionej od cyklu wegetacyjnego rośliny. Nie byłoby w tym niczego szczególnego gdyby system tych naprzemiennie osuszanych i nawadnianych pól nie obejmował całego wulkanicznego masywu górskiego z którego woda spływa w dół siecią misternych akweduktów i podziemnych tuneli. Choć głównym zasobem jest woda , a głównym dobrem publicznym  system jej dystrybucji, nie zbudował go żaden balijski Howard Roark, ani tym bardziej korwinowska „ niewidzialna ręka rynku”. Mimo to system funkcjonuje bez żadnej administracji państwowej, sądów policji itp. Po prostu każdy Subak ( lokalna wspólnota złożona z kilku rodzin rozszerzonych pracująca przy uprawie ryżu na zajmowanym przez siebie wycinku terytorium ) przynależy do lokalnej świątyni której bóstwo jednoczy wszystkie lokalne wspólnoty wspólnymi rytuałami . Dzięki temu że każda świątynia znajduje się na każdym rozgałęzieniu systemu nawadniajacego nikomu nie przychodzą do głowy mentzenowskie optymalizacje – w tym przypadku zagarnianie większej ilości wody dla siebie ze stratą dla całości. Wszystkie lokalne świątynie tworzą panteon bóstw rozwiązujących problemy dóbr publicznych (podział wody, walka ze szkodnikami , utrzymanie sieci wodnej) podporządkowanych ogromnej świątyni na szczycie całego systemu ( w pobliżu wierzchołka wulkanu) poświęconej Bogini Wody. Jak zauważa J. Heidt , rytualne praktyki, które liberalni bądź marksistowscy ateiści odrzucają jako irracjonalne, nieekonomiczne bądź kosztowne, okazują się rozwiązaniem jednego z największych wyzwań, z jakimi mierzy się ludzkość – problemu współpracy przy braku bezpośredniej znajomości i pokrewieństwa. Następnie badacz ten używa dla wyjaśnienia roli bogów, porównania ze słupami majowymi [17] twierdząc że podobnie jak przedchrześcijańska praktyka tańca wokół słupów według tradycyjnego wzoru łączy ludzi we wspólnotę, Tak samo bogowie , tworząc religię sprawiają że ludzie razem mogą osiągnąć to, czego żaden nie zdołałby osiągnąć w pojedynkę.

 

Przykład ten ukazuje organiczny funkcjonalizm religii na poziomie wspólnoty oraz całego ekosystemu. W takim moralnym uniwersum postępowanie jednostki jest oceniane jako dobre nie wtedy gdy zabezpiecza i rozwija własne dostosowanie i genetyczny interes zawarty np. we własnym potomstwie lub najbliższej rodzinie rozszerzonej. Ekologiczny kontekst religijnej moralności, zawarty w wierzeniach kosmologicznych i panteonie bóstw o różnych atrybutach sprawia, że moralnie postępująca jednostka zabezpiecza interesy genetyczne całej wspólnoty zasiedlającej ekosystem a także inne formy życia tam występujące.

 

Tym co jest natomiast szczególnie widoczne w Judaizmie jest pro etnocentryczna funkcja religii. Jak wiemy z poprzedniego eseju, komputerowe symulacje oparte na matematycznej teorii gier wykazują, że w wieloetnicznym uniwersum komputerowej symulacji ostatecznymi zwycięzcami są grupy potrafiące skutecznie ze sobą współpracować w rywalizacji z obcymi. Patrząc z tej perspektywy na judaizm widać wyraźnie, że jest on prawem objawionym Żydom, które składa się z dwóch rodzajów instrukcji. Jeden rodzaj instrukcji dotyczy zasad postępowania w obrębie grupy, drugi zaś dotyczy zasad postępowania wobec członków innych grup. Te dwie moralności można w skrócie określić jako promocja pozytywnego etnocentryzmu (zasady wewnątrz grupowe) oraz negatywnego etnocentryzmu (zasady postępowania wobec obcych)[18]. Judaizm który wyewoluował w multikulturowym środowisku, które było drastycznie odmienne od indoeuropejskich warunków, wypracował również potężny zestaw kulturowych mechanizmów izolujących. Żydowska religia, dodając do wewnętrznej współpracy jako jedynej moralnej formy zachowania, kulturowe mechanizmy izolowania (obrzezanie, dieta, ubiór, język [19] ) w wyniku koewolucji kulturowo genetycznej doprowadziła do tego, że obecnie Żydzi stanowią odrębną rasę/etnos który genetycznie różni się zarówno od ludów semickich z których się wywodzi, jak również od etnosów indoeuropejskich z którymi przez dwa tysiące lat wchodził w interakcje.

 

            Podsumowując dotychczasowe ustalenia, można bez wątpienia stwierdzić, że użyteczność religii w spajaniu etnosu jako wspólnoty moralnej, poprzez kulturowo genetyczną koewolucję musiała wytworzyć biologiczne mechanizmy behawioralne, oparte na silnych emocjach, sterowanych konkretnymi modułami mózgu. Skoro bowiem na przestrzeni ewolucyjnej historii naszego gatunku wspólnoty ludzkie cały czas doskonaliły swoje grupowe strategie rywalizując między sobą, co doprowadziło do rozwoju zarówno samych grup jak i systemów kulturowo-religijnych kształtujących ich tożsamość, to ta koewolucja siłą rzeczy musiała cały czas dokonywać  w drodze darwinowskiej selekcji, eliminacji jednostek egoistycznych, nielojalnych wobec grupy, nieprzestrzegających zwyczajów słowem niemoralnych. A skoro tak, to z perspektywy psychologii ewolucyjnej byłoby naprawdę dziwne, gdyby w wyniku tej selekcji nie wykształciły się specjalne moduły mózgu zwiększające skłonność członków grupy do oceny zachowania innych pod kątem moralności. Innymi słowy religia która tworzy wspólnotę moralną, tworzy w drodze doboru i selekcji moralny umysł. Moralny umysł to intelekt posiadający wrodzoną intuicję wykształcającą cnotę. W nawiązaniu do koncepcji Hirszfelda intuicją będzie zestaw modułów w mózgu, uaktywniający się po rozpoznaniu w otoczeniu społecznym określonego wzoru  bodźców  behawioralnych i uruchamiających adaptacyjne relacje na te bodźce [20].  Po prostu w toku ewolucji, w wyniku doboru płciowego i naturalnej selekcji wykształciły się moduły wyczulające ludzi na osobiste dobro które co najistotniejsze było poznawczo uzależnione od dobra grupowego. W rywalizacji na poziomie grupowym przetrwać aż do rozmnożenia mogły tylko te organizmy społeczne, których członkowie utożsamiali swoje życie jako element większego procesu obejmującego całą wspólnotę. Tak więc, analogicznie do wcześniejszego modelu stada ptaków wymuszającego ofiarny altruizm, moralność wymusza preferowanie dobra wspólnoty  wszędzie tam, gdzie staje ono w sprzeczności z dobrem osobistym.

 

Jonathan Haidt w swojej teorii moralnych fundamentów (MFT) wykazał związek funkcjonalny pomiędzy adaptacyjnymi wyzwaniami życia społecznego a cnotami występującymi w kulturach danych społeczności. Początkowo zostało przez niego wyróżnionych pięć fundamentów moralnych wynikających z pięciu wyzwań adaptacyjnych pojawiających się przed każdym plemieniem w toku ewolucji, były to: opieka nad bezbronnym potomstwem, współpraca z osobnikami niespokrewnionymi bezpośrednio  ( najbliższe potomstwo) w celu czerpania korzyści ze wzajemnych relacji, tworzenie koalicji konkurujących z innymi koalicjami, budowanie hierarchii społecznych opartych na statusie oraz ochrona siebie i wspólnoty przed pasożytami i chorobami które występują we wspólnotach dzięki temu, że zagęszczenie ludzi jest bardzo duże.

 

 

 

 

 

Z czasem, na podstawie pracy  Heindricha pt „ WEIRD est people” (analizującej psychikę północno zachodnich populacji europejskich) do tego pięcioczynnikowego modelu został dodany szósty element w postaci fundamentu wolność/ ucisk charakterystycznego dla bardziej egalitarnych wspólnot łowiecko-zbierackich.[21] Jak zobaczymy w ostatniej części tego eseju, zaangażowanie poszczególnych jednostek w realizację postulatów liberalizmu, marksizmu, oraz innych dysgenicznych ideologii niszczących wspólnotę, ma swoje źródła w genetycznych mutacjach zmieniających działanie receptorów moralności tak, że jedne ulegają atrofii, a inne hipertrofii.

 

 

 

Koniec cz. 1

 

 

 

Załącznik# 1

 

 

 

PRZYKŁAD 1: SYSTEM ŚWIĄTYNI WODNEJ BALI (fragment książki David Sloan Wilson „Darwin’s Cathedral” 2002r s.147-155).

 

Na szczycie wulkanu na wyspie Bali stoi ogromna świątynia ku czci Dewi Danu, bogini wód, które prawdopodobnie pochodzą z krateru wulkanu. Świątynię zamieszkuje dwudziestu czterech kapłanów, wybranych jako dzieci sługami bogini przez dziewiczą kapłankę na całe życie. Arcykapłan nazywa się Jero Gde i uważa się, że jest ziemskim przedstawicielem samej bogini. Jero Gde jest zawsze ubrany na biało i nosi długie włosy. Za dnia składa ofiary w imieniu rolników, którzy polegają na wodzie do nawadniania swoich upraw ryżu. W nocy otrzymuje wskazówki od bogini w snach. Chociaż Jero Gde jest wybierany jako dziecko ze zwykłej kasty, jego status rywalizuje z najsilniejszymi królami.

 

Deszcz, który spada na górę, spada w dół do morza w rzekach, które głęboko wcinają się w miękką skałę wulkaniczną. Aby wykorzystać wodę do nawadniania, Balijczycy stworzyli rozległy system akweduktów, często biegnących przez tunele o długości co najmniej kilometra, które przetaczają wodę z rzek do tarasów ryżowych, wyrzeźbionych również przez ludzi na stromych zboczach górskich . Pod wielką świątynią jeziora kraterowego stoją mniejsze świątynie na każdej gałęzi systemu nawadniającego, kończące się najmniejszymi świątyniami, w których kanały opróżniają się na pola. Świątynie te stoją puste, z wyjątkiem wyznaczonych dni, ale każda z nich ma własny panteon bóstw. Oprócz świątyń wodnych istnieją inne świątynie, duże i małe; w domach, na targach, w wioskach, pałacach na całej wyspie Bali, których bóstwa czerpią z pierwotnej religii rdzennej i z późniejszych religii, które pojawiły się w wyniku handlu, migracji i inwazji. W kategoriach akademickich wydaje się, że znacznie bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie go jako akrecji historii i kosztownego produktu ubocznego ludzkiej mentalności niż jako adaptacyjnej fizjologii organizmu na poziomie grupowym. Niemniej antropolog Steve Lansing i jego koledzy wykazali głęboką funkcjonalność, która leży w sercu systemu świątyń wodnych na Bali (Lansing 1991; wszystkie kolejne numery stron odnoszą się do tej książki). Jedno jest pewne: uprawa ryżu na Bali odzwierciedla skoordynowany wysiłek tysięcy ludzi na przestrzeni wielu pokoleń.2 Krajobraz balijski jest po części tak zapierający dech w piersiach, ponieważ jest tak bardzo zmodyfikowany przez działalność człowieka. Widok z lotu ptaka na tarasy ryżowe upiornie przypomina komórki ula lub kolonii termitów. Najmniejszą jednostką społeczną odpowiedzialną za ten cud inżynierii przedindustrialnej jest subak, stowarzyszenie rolników, które dzieli wodę wypływającą z końcowej gałęzi systemu irygacyjnego. Subak jest mniej więcej wielkości grupy łowców-zbieraczy, a jego członkowie działają w sposób demokratyczny, podejmując decyzje w drodze konsensusu i wybierając swojego przywódcę ze swoich szeregów. Lansing, cytując członka holenderskiego rządu kolonialnego na Bali pod koniec XIX wieku, tak opisał działalność subaków:

 

„Najważniejszymi cechami prac wykonywanych zbiorowo są utrzymanie tam i przewodów systemu nawadniania subaku oraz patrolowanie kanałów w celu zabezpieczenia przed kradzieżą wody. Zakres, w jakim każdy członek jest zobowiązany do uczestnictwa w pracy zbiorowej, jest oceniany zgodnie z rozkładem wody w subaku. ” Prace te obejmują (1) konserwację zapory i kanałów oraz różnych instalacji; (2) kontrola i patrolowanie przewodów; (3) utrzymanie dróg i przepustów; (4) pilnowanie subaka i asystowanie klianowi (przywódcy subaka); (5) budowa i utrzymanie budynków. . . . Liefrinck opisał subaki jako wydajne, demokratyczne organizacje, które skuteczniej zarządzały nawadnianiem przy braku królewskiej ingerencji. (27) Ten opis ładnie pasuje do obrazu egalitaryzmu łowców-zbieraczy opisanego w rozdziale 1, który naturalnie dotyczy małych grup ludzkich, których członkowie są w stanie wzajemnie się nadzorować. Jednak balijski system nawadniania wymaga również koordynacji wysiłków i działań policyjnych na większą skalę. Kto ma budować i utrzymywać wyższe gałęzie systemu nawadniającego, które dostarczają wodę do więcej niż jednego subaka? Co ma zapobiegać pobieraniu przez subaki górne ponad to co wynika z ich uczciwego udziału w wodzie z subakultur?

 

Zwalczanie szkodników stanowi kolejny problem, który należy rozwiązać na dużą skalę przestrzenną. Ciągła produkcja ryżu prowadzi do gromadzenia się wielu gatunków szkodników, w tym szczurów, owadów i patogenów roślin. Najlepszą metodą kontroli jest naprzemienne wytwarzanie ryżu z okresami ugorowania, podczas których pola są spalane lub zalewane (w zależności od szkodnika) i uprawiane są alternatywne uprawy. Jednak zwalczanie szkodników często musi odbywać się w skali przestrzennej, która obejmuje wiele podrzędów, w przeciwnym razie szkodniki po prostu przemieszczą się z obszaru odłogu na sąsiedni obszar w trakcie produkcji. W jaki sposób monitorowane są szkodniki, a decyzje dotyczące kontroli są podejmowane i egzekwowane na tak dużą skalę przestrzenną? Teoretycy społeczni, tacy jak Karol Marks i władcy kolonialni, tacy jak Holendrzy, zakładali, że silna scentralizowana władza polityczna jest wymagana do osiągnięcia koordynacji i działań policyjnych na tak dużą skalę. To założenie jest prawie na pewno fałszywe w przypadku Bali, której system rolny funkcjonował w dużej mierze niezależnie od jego królestw. Zamiast tego produkcja ryżu na Bali jest koordynowana przez system świątyń wodnych i ich wielu bóstw, które na pozór wydawały się tak trudne do wyjaśnienia pod względem funkcjonalnym. System nawadniania ze swej natury służy zagnieżdżonej hierarchii grup. Gdy podążamy za gałęzią terminala w górę od pojedynczego subaka, przyłączy się ona do innej gałęzi terminalu, która łączy interesy dwóch subaków. Podążając w górę rzeki, gałąź łączy interesy czterech subaków i tak dalej, aż do całej zlewni. Każda gałąź systemu irygacyjnego określa społeczność rolników na dole rzeki, której los łączy wspólny użytek wody. Społeczność znajdująca się niżej to zgromadzenie świątyni znajdujące się w każdym oddziale. Powodem, dla którego każda świątynia ma swój własny zestaw bóstw, jest to, że każdy zbór ma swój własny unikalny zestaw problemów związanych z koordynacją i nadzorem, odmienny od problemów każdego innego zboru. Sytuacja jest bardziej złożona niż opisałem, ponieważ system nawadniania przypomina bardziej sieć niż jednokierunkowy przepływ w dół rozgałęzionych odnóg, a problemy związane ze zwalczaniem szkodników łączą interesy subaków w inny sposób niż problemy z dystrybucją wody. Jednak bardziej złożony obraz, który opisuje Lansing, pokazuje stopień funkcjonalności jeszcze bardziej imponujący niż moje uproszczone konto. Balijski system świątyń wodnych łączy wymiar praktyczny i metafizyczny, podobnie jak kalwinizm, chociaż oczywiście wszystkie szczegóły są różne. Wymiar praktyczny jest oczywisty ze sposobu, w jaki balijczycy sami go opisują, co ilustruje następujące sprawozdanie farmera i wodza wsi:

 

Pura Er Jeruk jest największą świątynią w okolicy, to znaczy świątynią, której zbór obejmuje wszystkich rolników z wioski Sukawati. Teraz pod tą świątynią znajdują się również mniejsze świątynie, które są specjalnymi miejscami kultu dla subaków - każdy subak ma swój własny. Istnieje czternaście tych świątyń, czternaście subaków, z których wszystkie spotykają się tutaj razem jako jedna. Spotykają się w świątyni Er Jeruk. Każda decyzja, każda zasada dotycząca pór sadzenia i tak dalej, jest zawsze omawiana tutaj. Następnie, po spotkaniu tutaj, decyzje są przenoszone na każdy subak. Każdy subak zwołuje wszystkich swoich członków: „Zgodnie ze spotkaniami w Świątyni Er Jeruk musimy ustalić daty sadzenia, zaczynając od dnia pierwszego do dziesiątego”. Na przykład najpierw subak rośliny Sango, a następnie subak Somi, zaczynając od dziesiątego dnia do dwudziestego dnia. W ten sposób jest on ułożony zgodnie z wodą i Padewasanem - czyli najlepszymi czasami do sadzenia, ponieważ tutaj czas kontroluje wszystko. Jeśli jest wiele gryzoni, a my idziemy dalej i sadzimy ryż, oczywiście otrzymamy nieszczęsne zbiory. Więc my musimy

 

organizować takie rzeczy: kiedy populacja gryzoni jest duża, dbamy o to, aby nie sadzić rzeczy, które one mogą jeść, tak aby wszystkie wyginęły - mam na myśli, że ich liczba zostanie znacznie zmniejszona dość szybko.

 

Ten fragment pokazuje wyrafinowaną świadomą wiedzę na temat produkcji ryżu i zdolność podejmowania decyzji, które kojarzą nam się z racjonalnym myśleniem, przy czym nie ma tu żadnego hokus-pokus powierzchownie kojarzącego się z religią. W górze Jero Gde i jego pracownicy działają również na poziomie czysto praktycznym jako specjaliści od rozwiązywania konfliktów i systemów nawadniających. Lansing (80) przytacza jeden przykład, w którym Jero Gde rozwiązał spór między dolnym subaka, który zniszczył tamę subaka, aby zwiększyć swój udział w wodzie. Innym przykładem była wioska, która chciała założyć nowy subak, budując kanał z nowo odkrytego źródła (80–81). Kapłani świątynni sprawdzili źródło, zanim wydali pozwolenie, aby sprawdzić, czy projekt był wykonalny i czy ograniczy przepływ wody do istniejących subaków. Następnie udzielili praktycznych porad dotyczących budowy nowego systemu nawadniania i pól. Lansing spaja trzy formy dowodów, aby wykazać, że system świątyń wodnych działa adaptacyjnie, koordynując działania tysięcy rolników na obszarze setek kilometrów kwadratowych. Holendrzy, którzy podbili Bali w dziewiętnastym wieku i których kraj jest cudem inżynierii hydraulicznej, niewiele mogli poprawić w produkcji balijskiego ryżu poza opodatkowaniem go. Po drugie, w ostatnich czasach tak zwana „zielona rewolucja” była katastrofalnym eksperymentem na dużą skalę, który dowodzi mądrości tradycyjnych balijskich metod uprawy. Zielona rewolucja obejmowała promocję szybko rosnących i wysokowydajnych odmian ryżu, które wymagają dużej ilości nawozów i pestycydów. Balijscy rolnicy byli prawnie zobowiązani do ciągłej uprawy tych odmian jako uprawy gotówkowej. Wynikająca z tego eksplozja szkodników i niesprawiedliwa dystrybucja wody spowodowały kryzys, którego nie rozwiąże żadna ilość nowoczesnych technologii, nawozów, pestycydów i nowych odpornych odmian roślin. Po trzecie, Lansing współpracował z ekologiem ekosystemu o nazwisku James Kramer, aby zbudować szczegółowy model symulacji komputerowej, który wykazał, że system świątyń wodnych był bliski optymalnego rozwiązania problemu kompromisu między zużyciem wody a zwalczaniem szkodników. Połączone dowody są tak przekonujące, że nawet Azjatycki Bank Rozwoju, który był

 

odpowiedzialny za promowanie zielonej rewolucji został w 1988 r. zmuszony do stwierdzenia:

 

Zastąpienie rozwiązania „zaawansowaną technologią i biurokracją” okazało się w tym przypadku odwrotne od zamierzonego i było głównym czynnikiem przyczyniającym się do spadku jakości i spadków plonów w latach 1982–1985. . . Koszt braku uznania zalet tradycyjnego reżimu był wysoki. Doświadczenia z projektu podkreślają fakt, że nawadniane tarasy ryżowe na Bali tworzą złożony sztuczny ekosystem, który był rozpoznawany lokalnie przez wieki. (Cytowany w Lansing 1991, 124)

 

System świątyń wodnych na Bali doskonale ilustruje ogólny temat tej książki, ponieważ łączy on religię, która jest ekstrawagancko z innego świata, z jedną z najbardziej podstawowych czynności człowieka wymaganą do przetrwania i rozmnażania się - pozyskiwaniem pożywienia. Jeśli nie to rozumie Durkheim przez świecką użyteczność religii, co nią jest?

 

 

 

 

 

[1]K. Kaczmarek „Religijne korzenie Europy” Warszawa 2016

 

[2]Wskazują na to najstarsze zapisy w ks. Rodzaju (1:26, 3;22) w których Elochim wypowiada się w liczbie mnogiej. F. Koneczny twierdzi z kolei, że „ tkwią jednak w monolatrii zasadniczo pierwiastki raczej politeistyczne, niż monoteistyczne. Skoro bowiem kraj jakiś czy lud ( lokalny lub plemienny) twierdzi, że posiada swego osobnego Boga, jedynego, uznaje tym samym istnienie innych bogów u innych ludów. Słowem nie może być monolatrii bez ustroju politeistycznego. Jeżeli lud monolatryczny nawiąże stosunki z innymi również monolatrycznymi, otwiera się droga do politeizmu. F. Koneczny „ Cywilizacja żydowska „ Warszawa 2001 s. 21-22

 

[3]Zagadnienie wielopoziomowej  selekcji naturalnej opisali E. Sober i D.S. Wilson w pracy” Onto others”. Jednak w kluczowym dla naszej analizy kolejnym dziele D.S.Wilsona „ Darwins Cathedral” czyni on z tej koncepcji oś swojej analizy zjawiska religii zob. D.S.Wilson „ Darwins Cathedral.Evolution, Religion and nature of society”  Chicago 2002

 

[4]Uporczywie powtarzane przez lata twierdzenia boasowskiej antropologii ,jakoby zróżnicowanie ludzkie dotyczyło tylko kultury ,a zmiany biologiczne pomiędzy populacjami były powierzchowne, gdyż od czasu opuszczenia Afryki było zbyt mało czasu na z natury powolne procesy ewolucyjne, zostały po prostu zmiażdżone w pracy profesora z uniwersytetu Utah. Prof. Harpending na poparcie twierdzenia o koewolucji kulturowo genetycznej, podaje przykład  udomowienia lisa syberyjskiego: rosyjskiemu naukowcowi Dmitrijowi Bielajewowi udało się wyhodować udomowionego lisa w zaledwie czterdzieści lat. W każdym pokoleniu wybierał ujarzmienie (i tylko ujarzmienie); ostatecznie doprowadziło to do powstania lisów, które były przyjazne i lubiły kontakt z ludźmi, w przeciwieństwie do dzikich lisów. Ta odmiana oswojonych lisów zmieniła się również pod innymi względami: ich kolor sierści rozjaśnił się, czaszki stały się bardziej okrągłe, a niektóre z nich urodziły się z opadającymi uszami. Wydaje się, że niektóre z genów wpływających na zachowanie (w tym przypadku udomowienie) wpływają również na inne cechy(tzw. poligeniczność) - więc kiedy Belyaev wybrał uległość, automatycznie dostał zmiany również w innych cechach. Zobacz G. Cochran , H. Harpending „The 10,000 year explosion. How civilization accelerated human evolution” Nowy Jork (2009)

 

[5]Prof. F. Koneczny twierdzi w swoich pracach że prawo wywodzi się z moralności.

 

[6]S. Pinker „Tabula rasa. Spory o naturę ludzką” Gdańsk 2005 s.70

 

[7]Tamże s.72

 

[8]K. Macdonald (2020)w rozdziale o kontroli etnocentryzmu białych, ukazuje że racjonalne obszary kontrolne, szczególnie populacji WEIRD ( o której szerzej w części drugiej tego eseju) potrafią tłumić ekspresję werbalną odruchów, np. obrzydzenie i wrogość do czarnych. Efektem tego jest jedynie hipokryzja, gdyż mimo, że biali zgodnie z polityczną poprawnością wyrażają się pozytywnie o czarnych w testach, to ci sami ludzie w rzeczywistych działaniach postępują odwrotnie np. jako pierwsi wynoszą się z dzielnic które stają się multietniczne, lub zabierają dzieci ze szkół w których pojawiają się czarni uczniowie cyt za L.Obodrzycki „Naukowe podstawy etnicznego nacjonalizmu” Warszawa 2021 s.145-151

 

[9]„Trait Appreciation of Beauty: A Story of Love, Transcendence, and Inquiry”R. Diessner,R. Pohling,S. Stacy,A. Güsewell.[ Review of General Psychology  19 September 2018]s.12

 

[10]W ewolucyjnym ujęciu piękno to nie tylko symetria twarzy ale również wszystko co dotyczy zwiększenia dostosowania i jest adaptacyjne dla człowieka, wydaje się być odczuwane jako piękne, np. pewne formy krajobrazu są oceniane jako piękne gdyż ich walory użytkowe dla człowieka są korzystne. Tak samo wstręt lub odraza https://www.youtube.com/watch?v=4-kaI4mVz6E

 

[11]J. Osiński „Darwinowski algorytm. Wymiana społeczna z perspektywy psychologii ewolucyjnej” Warszawa 2013 s103

 

[12]Cały ten proces, dokonany przez żydowskiego socjologa E. Durkheima szczegółowo omawia K. Kaczmarek w swoim bezcennym cyklu dot socjologii religii https://www.youtube.com/watch?v=JyrFugwGiFY

 

[13]D. S. Wilson „Darwins  Cathedral. EVOLUTION, RELIGION, AND THE NATURE OF SOCIETY” Chicago 2002  s.12

 

[14]Zob Ayn Rand „Cnota egoizmu. Nowa koncepcja egoizmu”. Poznań 2015. Wcześniejsza twórczość tej aszkenazyjskiej żydówki to przyjemna stylistycznie beletrystyka maskująca liberalny przekaz dosyć ciekawą fabułą. Przykładem może być powieść „Źródło” w której główny bohater, Howard Roark będąc w istocie autystycznym mutantem  całkowicie negującym tradycję, (np. będąc na łonie natury nie dostrzega w ogóle jej piękna, zamiast drzew skał i jeziora, widząc jedynie potencjalny materiał budowlany) przedstawiony jest jako heroiczna postać na tle innych postaci reprezentujących tradycyjne wartości . W swoim „filozoficznym” dziele o wymownym tytule „Cnota egoizmu” znajdujemy podstawową lewicową koncepcję umysłu jako „czystej tablicy” (s.47)  połączoną ze hedonistycznym indywidualizmem charakterystycznym dla współczesnego konsumpcjonizmu usilnie propagowanego przez liberalizm ( „… fakt, że jednostki żyjące egzystują i funkcjonują, czyni koniecznym istnienie wartości i celu ostatecznego, którym dla każdej jednostki żyjącej jest jej własne życie”, „Fizyczne odczuwanie przyjemności jest sygnałem że organizm zmierza we właściwym kierunku” s.26) Chociaż spustoszenie wywołane tą ideologią w gospodarce jest po dekadzie wyczynów „doktora Mengele polskiej gospodarki” doskonale znane, niewielu ludzi wie, że pośrednio , ten ideologiczny nowotwór przyczynił się również do zniszczenia systemu edukacji na zachodzie. Jak pisze Ch. Murray początki ruchu na rzecz samooceny często przypisuje się opublikowanej w 1969r. Książce Nathaniela Brandena The Psychology of Self-Esteem. Sam Branden, który po raz pierwszy zwrócił uwagę opinii publicznej jako główny uczeń Ayn Rand, traktował poczucie własnej wartości jako zinternalizowane poczucie odpowiedzialności za siebie i samowystarczalności. Ale ruch poczucia własnej wartości zaczął żyć własnym życiem. Szybko odrzucił te podstawowe warunki właściwej samooceny i zamiast tego skupił się na posiadaniu pozytywnej opinii o sobie, niezależnie od obiektywnego uzasadnienia tej pozytywnej opinii. Dzieci należało chwalić, ponieważ pochwała sprzyja poczuciu własnej wartości. Należy unikać krytyki, ponieważ krytyka podważa samoocenę. Należy unikać rywalizacji klasowej, ponieważ szkodzą one samoocenie przegranych.

 

Od lat 70. do 90. XX wieku niska samoocena przybrała aurę meta-wyjaśnienia wielu głównych problemów społeczeństwa. A ponieważ problemem była niska samoocena, rozwiązaniem była wysoka samoocena. Zdrowie psychiczne, wysokie wyniki w nauce, zarobki w wieku dorosłym - bez względu na pożądany rezultat, wszystko powinna załatwić wyższa samoocena .Empiryczne podstawy ruchu poczucia własnej wartości upadły na początku XXI wieku. Zespół naukowców pod kierownictwem Roya Baumeistera, byłego zwolennika interwencji dotyczących samooceny, przeanalizował 15 000 opracowań dotyczących związku poczucia własnej wartości z rozwojem dzieci i stwierdził, że poprawa samooceny nie podnosi ocen ani kariery osiągnięć lub innych pozytywnych efektów. Mimo to ta idea ma się wciąż bardzo dobrze w zachodnim systemie edukacyjnym zob. Ch. Murray „Human Diversity. The biology of Gender , Race and Social Class” Boston 2020 s.402

 

 

 

[15]J. Haidt „Prawy umysł” s. 309

 

[16]K. Darwin „O pochodzeniu człowieka” Warszawa 1929 s.173.

 

[17]„Wyobraź sobie, że obserwujesz młodą kobietę z kwiatami wplecionymi we włosy, która tańczy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, trzymając w dłoni jeden koniec wstążki. Drugi koniec przymocowany jest do wierzchołka wysokiego słupa. Dziewczyna wielokrotnie okrąża słup, nie porusza się jednak po okręgu. Tańcząc wokół słupa, na przemian zbliża się do niego i oddala o kilka kroków. Kiedy przyglądamy się jej w oderwaniu od kontekstu, zachowanie dziewczyny wydaje się bezsensowne – przypomina zachowanie szalonej Ofelii zmierzającej na miejsce samobójstwa. Teraz jednak dodaj do tego obrazu pięć innych młodych kobiet tańczących w taki

 

sam sposób oraz sześciu młodych mężczyzn robiących to samo w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Oto tradycyjny taniec wokół słupa majowego. Kiedy mężczyźni i kobiety mijają się, na przemian skręcając w kierunku słupa i oddalając się od niego, trzymane przez nich wstążki splatają się w barwną tubę wirującą wokół słupa. Taniec ten symbolizuje największy cud życia społecznego – e pluribus unum.” J. Heidt „ Prawy umysł” s. 380

 

[18]Wewnątrz grupy Judaizm narzuca zachowania kolektywistyczne i charytatywne ( ks. Powtórzonego Prawa 15:7-10). Na zewnątrz jednak, ta sama doktryna religijna zaleca zwyczajne ludobójstwo (ks. Powtórzonego prawa 20: 10-18).

 

[19] Oto jeden przykład z Synodu we Frankfurcie w 1603r.: „Jeśli zostanie udowodnione, że jakikolwiek Żyd pił wino w domu pogan, zabrania się innym Żydom poślubienia jego córki, zapewnienia mu zakwaterowania lub wzywania go do Tory lub pozwalania mu na wykonywanie jakiejkolwiek funkcji religijnej ” D.S. Wilson „Darwins Cathedral” s.158-159

 

[20]https://praktykasystemowa.weebly.com/teoria-fundamentoacutew-moralnych.html

 

[21]TROSKA /krzywda/ - wyewoluował w reakcji na adaptacyjne wyzwanie zapewnienia opieki bezbronnym dzieciom. Sprawia on, że jesteśmy wrażliwi na oznaki cierpienia i potrzeby pomocy; to za jego sprawą potępiamy okrucieństwo i pragniemy opiekować się tymi, któ­rzy doświadczają cierpienia.
WOLNOŚĆ /ucisk/ sprawia, że ludzie zauważają każdą oznakę próby zdominowania innych i reagują na nie niechęcią. Wzbudza on w nas pragnienie jednoczenia się i wspólnego przeciwstawiania tyranom i nadmiernym ograniczeniom; dążenie do większego egalitaryzmu /równości/ i wolności /swobody/ w grupie.
SPRAWIEDLIWOŚĆ /oszustwo/ ukształtował się w toku ewolucji w reakcji na adaptacyjne wyzwanie czerpania korzyści ze współpracy bez narażania się na ryzyko, że zostaniemy wykorzystani. Uwrażliwia on nas na sygnały wskazujące na to, że druga osoba będzie dobrym (lub złym) partnerem w sytuacji współpracy i w relacjach opartych na altruizmie odwzajemnionym. Sprawia, że pragniemy nagradzać dobrych obywateli oraz unikać oszustów albo ich karać proporcjonalnie do ich uczynków.
LOJALNOŚĆ /zdrada/ wyewoluował w odpowiedzi na adapta­cyjne wyzwanie budowania i utrzymywania koalicji. Sprawia, że je­steśmy wyczuleni na oznaki tego, iż druga osoba jest (lub nie jest) lo­jalnym członkiem zespołu. Każe nam nagradzać takich ludzi i darzyć ich zaufaniem. Wywołuje w nas chęć karania, odrzucania, a nawet za­bijania tych, którzy zdradzają nas albo naszą grupę.
AUTORYTET /bunt/ ukształtował się ewolucyjnie w odpowie­dzi na adaptacyjne wyzwanie budowania relacji przynoszących nam korzyści w obrębie hierarchii społecznej. Uwrażliwia nas on na oznaki pozycji społecznej lub statusu oraz na sygnały tego, że inni ludzie za­chowują się właściwie (lub niewłaściwie), zważywszy na zajmowaną przez nich pozycję.
ŚWIĘTOŚĆ /upodlenie/ pierwotnie wyewoluował w odpowie­dzi na wyzwanie adaptacyjne związane z dylematem wszystkożercy, a następnie w reakcji na szerzej pojęte wyzwanie życia w świecie peł­nym patogenów i pasożytów. Jego częścią jest behawioralny system odpornościowy, który może wzbudzać w nas nieufność wobec rozma­itych obiektów i zagrożeń o charakterze symbolicznym. Skłania też ludzi do irracjonalnego wartościowania różnych obiektów - przypisy­wania im wielkiej wartości pozytywnej lub negatywnej - co ma istotne znaczenie dla spójności grup.

 

W oparciu o teorię fundamentów moralnych Jonathan Haidt dokonał analizy współczesnych poglądów politycznych w społeczeństwie amerykańskim ukazując, że liberałowie różnię się konserwatystów matriksem moralnym, czyli sposobem rozumienia i przypisywaniem znaczenia fundamentom moralnym. Liberałowie koncentrują się na prawach człowieka i przeciwstawiają się cierpieniu, krzywdzie, uciskowi i nierówności. Konserwatyści podzielają Durkheimowską wizję społeczeństwa, w której podstawową jednostką społeczną jest rodzina, a nie pojedynczy człowiek, i w której ceni się porządek, hierarchię i tradycję.
Matriksy moralne liberałów i konserwatystów są sprzeczne, chociaż uzupełniają się. Wyjaśniają postawy egocentryczne i socjocentryczne , które się wykluczają, ale jednocześnie współistnieją w społeczeństwie. System demokratyczny umożliwia koegzystowanie tych dwóch postaw z zachowaniem dynamicznej równowagi. Czasami ludzie bardziej akcentują samolubność, a czasami grupolubność.
Jonathan Haidt podkreśla, że w różnych społeczeństwach mogą powstawać różne matriksy moralne uformowane z zestawu ewolucyjnie ukształtowanych modułów poznawczych.  https://praktykasystemowa.weebly.com/teoria-fundamentoacutew-moralnych.html