Grzegorz Ćwik - Nowe podziały

Archaiczność klasycznego podziału partii i obozów politycznych na prawicę, lewicę i centrum jest zjawiskiem całkiem nieźle już opisanym, także w „Szturmie”. Mimo wszystko to właśnie rozróżnienie na lewą i prawą stronę jest cały czas najpowszechniej stosowane w mediach, sondażach i badaniach, choćby w niedawnym badaniu, które wywołało taką lawinę komentarzy, gdyż okazało się, że po październiku 2020 roku wzrósł znacznie odsetek osób deklarujących poglądy lewicowe.

 

Z lewicą i prawicą jest ten problem, że jako części składowe polityki warunkowane są przez szybko zmieniający się świat tejże dziedziny, jak i ogólne warunki kulturalne. Stąd prawica dziś i kiedyś znaczy w powszechnym rozumieniu co innego, podobnie jak lewica. Słusznie profesor Szahaj wyróżnia w wypadku obu tych kierunków podział na lewicą starą i nową, podobnie jak na starą i nową prawicę. Różnice między nimi są znaczne, bo przykładowo gdy stara prawica, ta powojenna nie miała problemu z sięganiem po rozwiązania socjalne, myślała wspólnotowo i dbała o słabych, o tyle teraz mówiąc „prawica” myślimy zwykle o liberałach reaganowsko-korwinowych i maksymalnych indywidualistach. Tak samo lewica, o ile stara walczyła o prawa robotnicze i negowała wyzysk oraz kapitalizm, o tyle obecnie w dużej mierze akceptuje ona neoliberalne status quo.

 

Przykładów takich jest dużo więcej, stąd nieprzydatność podziału lewica-prawica. Pisałem już kiedyś o prawdziwych podziałach politycznych, w tym krótkim tekście zwrócić chciałem uwagę na konkretny przykład, czyli na polską scenę polityczną.

 

Wygrana PiSu w 2015 roku, a następnie 2019 zmieniła wbrew pozorom dużo. Jeśli spojrzeć na narrację liberałów z Platformy czy Konfederacji to poza utyskiwaniem o brak praworządności, łamanie Konstytucji i niszczenia sądownictwa, pojawia się także jeszcze jeden aspekt, który z czasem chyba wręcz przybiera na sile.

 

Chodzi oczywiście o osławiony „socjal”, czyli programy społeczne jak 500+, 300+, leki dla seniorów i szereg innych. Nie ma co ukrywać, że PiS chcąc nie chcąc podważył neoliberalny ład, który podzielił Polaków na „zaradnych i przedsiębiorczych” oraz „leniwych, samych sobie winnych”. Oczywiście podział ten niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, jednak dobrze oddawał realia – podział na beneficjentów zbrodniczych pseudoreform Balcerowicza oraz milionowe rzesze tych, którzy to musieli sfinansować.

 

W 2015 skończyły się bajki o teorii skapywania, niskich podatkach oraz tanim, a tym samym ultra nieskutecznym państwie. Czy to kierując się dobrem wspólnym, czy politycznymi przewidywaniami PiS przywrócił do życia narodowego miliony obywateli, tym samym zmieniając ich z przedmiotu w podmiot polityki. I to tak bardzo boli neoliberałów spod znaku Platformy, Hołowni i Konfederacji – że biedni stali się trochę mniej biedni, a bogaci…no ci akurat dalej są bogaci. Sama jednak bezczelność „hołoty”, „małp” i „biomasy” (jak to korwiniści i platformersi nazywają beneficjentów socjalu i wyborców PiSu), że śmie otrzymywać pieniądze jest już wystarczającym powodem, żeby dokonać całkowitej dehumanizacji tych ludzi. Wszelkie badania wskazują, że w przestrzeni publicznej, zwłaszcza internetowej, to właśnie liberałowie dokonują najbardziej posuniętej dehumanizacji swych przeciwników politycznych. To prosta pochodna zmiany głównej osi podziałów politycznych.

 

Te bowiem z klasyfikacji lewica-prawica przeistoczyła się w podział na opcję liberalną, indywidualistyczną i popierającą wojnę klasową oraz tą, która jest wspólnotowa, społeczna, socjalna i opiera się na solidaryzmie narodowym czy społecznym.

 

Sam fakt, że dopiero co wyciągnięty z szafy Tusk mówi, że nie widzi opcji współpracy z Lewicą Razem jest tu symptomatyczny, bo ta przecież dopiero co poparła PiS w kwestii dotacji z Unii na odbudowę po pandemii. Sama Lewica zresztą też ostatnio zdaje się mieć bardziej społeczne poglądy niż wcześniej, a wewnętrzne zawirowania sugerują przynajmniej istnienie niemałej grupy osób dopuszczających taką czy inną współpracę z partią rządzącą.

 

Nienawiść klasowa, jaka propagowana jest przez liberałów pada na podatny grunt. Oto ci, którzy latami harowali w zagranicznych korpo na śmieciowych umowach widzą jak ich sąsiedzi, ci którzy  zawsze byli tymi gorszymi, nagle mogą posłać syna na dodatkowy angielski czy wyjechać na wakacje. Przecież różnica między tzw. „klasą średnią” a tymi poniżej liczona jest w sumie poniżej 1000 euro, a to naprawdę niewiele. Ale to niewiele wystarcza, by nienawidzić swojego rodaka.

 

W końcu „my” to ci oświeceni, wykształceni i rozsądni, a tamci leniwi, roszczeniowi i do tego zabobonni. Taki podział, emocjonalny i z gruntu nieprawdziwy jest jednak główną osią propagandy mediów lewicowych i liberalnych. Starczy wejść choćby na klasistowski portal Natemat i dowiedzieć się jak to ci głupi wyborcy PiSu dają się oszukiwać, nie to co jaśniepaństwo od Tuska i Trzaskosia. Jakim prawem w ogóle to socjalne bydło śmie głosować inaczej niż nakazują święte i nienaruszalne autorytety? Przecież nie po to 30 lat szmacono polskiego obywatela i pracownika, żeby teraz śmiał głosować inaczej niż sobie to neoliberalne świnie zaplanowały.

 

Każdy wypadek zapowiedzi choćby reform PiSu kończy się tym samym wizgiem i histerycznym wrzaskiem – zabierają nam nasze pieniądze! Złodzieje i nieroby, bolszewizm, nazizm, ciemnogród. Bez większej tu różnicy, tak samo Najwyższy Czas, jak i Gazeta Wyborcza idą niczym dobrzy towarzysze ręka w rękę by nieść motłochowi neoliberalną, objawioną prawdę.

 

Program „Nowy Ład”, który wprawdzie dopiero został zapowiedziany, potwierdza powyższe konstatacje. Co ciekawe, spora część liberałów powołuje się czy na przykład państw zachodnich czy północnych, gdzie redystrybucja dóbr i podatków potrafi być dużo większa, niż w wypadku Polski. To jednak nie ma znaczenia, chodzi o konserwację folwarcznego układu sił, gdzie pan na włościach może wszystko, a pańszczyźniany chłop powinien dziękować za to, że pozwala mu się w ogóle żyć.

 

Świadomość podziału politycznego opisanego powyżej powinna dla nas stanowić pewien punkt odniesienia. Nie chodzi mi tu o namawianie do głosowania na PiS, ale przede wszystkim by nacjonaliści nie myśleli o głosowaniu na liberałów. Ten rak cały czas się ciągnie za nami, a głosy, że Konfederacja nie jest taka zła pojawiają się bez przerwy. Otóż jest, to nic innego jak młoda Platforma, tyle że zamiast profesjonalnych polityków ma komediantów i średniej jakości konferansjerów. Cała reszta, w tym programowa i ideologiczna jest identyczna z tym co widzieliśmy w roku 2007,2011 i po 2015.

 

Jak sądzę nadchodzące wybory parlamentarne dobitnie wykażą jak bardzo zmieniły się główne kryteria rozróżnienia naszej sceny politycznej. Nie musicie głosować na PiS, byłoby to może nawet dziwne i osobliwe, przede wszystkim jednak nie głosujcie na liberałów.

 

 

 

Grzegorz Ćwik