Dymitr Smirniewski - Recenzja książki „Rumaki Lizypa” Zenona Kosidowskiego

Archeologia to temat, który rzadko był poruszany w kręgu nacjonalistycznym w Polsce. Po części jest to dziwna sytuacja, że my – polscy nacjonaliści (mnie również to dotyczy) tak chętni w rozprawach o przeszłości i cywilizacji całkowicie ignorujemy tę dziedzinę, która przecież dostarcza wiele interesujących informacji historycznych, pozwalających rozwiać wiele mitów krążących wokół niej.

 

Recenzowanie niniejszej książki sprawia mi pewne problemy z kilku powodów. Jest to trzecia moja recenzja, więc nie uzyskałem jeszcze wprawy w pisaniu recenzji. Dodatkową trudność sprawia mi wspomniana już powierzchowna znajomość archeologii, wiele poruszonych wątków, również fakt, że książka została wydana w latach 60-tych i wiele informacji zawartych w niej zostało już zdezaktualizowanych. Być może, skoro archeologia w nacjonalistycznej historiografii zajmuje tak podrzędne miejsce, tym bardziej należałoby przybliżyć ją Czytelnikowi. W tym celu zdecydowałem się na napisanie niniejszej recenzji.

 

Najpierw przedstawię kwestie techniczne książki. Zawiera około 370 stron, z czego sam tekst zawiera mniej niż 360 stron. Druk jest drobny, warstwa wizualna w starym stylu nieco zniechęca do czytania, jednak niedociągłości techniczne nadrabia przystępny styl pisania, umożliwiający zapoznać się z tematem archeologii nawet laikowi. To był zresztą cel autora, o którym wspomniał we wstępie – omówienie tematu archeologii w przystępnym dla czytelnika, popularnonaukowym stylu.

 

Skąd tytuł „Rumaki Lizypa”? Nazwa nawiązuje do posiadającej burzliwą historię rzeźby przedstawiającej rydwan z końmi. Powstała przed naszą erą, początkowo znajdowała się na wyspie Chios, by w V wieku cesarz bizantyński Teodozjusz II nakazał ją przenieść do hipodromu w Konstantynopolu. Następnie w 1204 roku zostaje zrabowana przez Wenecjan w trakcie wyprawy krzyżowej, by w 1797 roku zostać zabraną do Paryża przez Napoleona. W 1815 roku Wenecja odzyskuje rzeźby. Opowiadając historię Rumaków Lizypa Kosidowski przedstawia tragiczny finał Bizancjum – miasta przyćmiewającego ówczesną zachodnią Europę i cywilizacyjnego centrum ówczesnego świata chrześcijańskiego. Zostaje ono zniszczone najpierw przez krzyżowców, potem przez Osmanów. Zachodnioeuropejscy krzyżowcy razem z Wenecjanami (notabene prowadzącymi zakazany ówcześnie handel z muzułmanami) przyczyniają się do osłabienia chrześcijaństwa w Oriencie, co potem przynosi skutki islamskiej ekspansji na chrześcijańskich Bałkanach i Kaukazie.

 

Kosidowski w swojej książce przedstawia sposób działania oraz historię metody badania radiowęglowego wieku danych artefaktów historycznych – na tej metodzie opiera się dzisiaj cała archeologia. Jest to podstawa wszelkich badań obok wykopalisk. Datowanie radiowęglowe polega na ustalaniu zawartości dwutlenku węgla w przedmiotach, im mniej go jest, tym mamy do czynienia ze starszym znaleziskiem.

 

Porusza również słynny temat Atlantydy wskazując na inicjatorów sporu Platona i Arystotelesa. Platon tworząc mit Atlantydy opowiadał o miejscu, które było idealne do życia, którego mieszkańcom szczęście zakończyła wielka katastrofa, w wyniku której Atlantydzi musieli opuścić swoją ojczyznę, która została zalana przez fale morza/oceanu. Spór na ten temat wywołał Arystoteles, który będąc sceptykiem poddał w wątpliwość relacje Platona. Osobiście widzę w tym sporze trwający wiele stuleci konflikt filozoficzny pomiędzy idealizmem, a realizmem i sceptycyzmem. Platon będąc pierwowzorem Hegla reprezentował ze sobą idealizm filozoficzny, charakterystyczny dla kultur wschodnich. Arystotelesa można zestawić z realistami i sceptykami takimi jak Wolter, Marks, czy Kartezjusz – filozofami świata zachodniego ustanowionego na gruncie Oświecenia, który poszedł drogą ku postmodernizmowi. Kosidowski wskazał na ludy, które badacze utożsamiali z pozostałościami Atlantydy. Wśród nich znaleźli się Indianie, Baskowie, Etruskowie, czy ludy Kaukazu. Jako pozostałości Atlantydy wskazywano Wyspy Brytyjskie, Wyspy Kanaryjskie, Makaronezję, Baleary, Sycylię, Sardynię, Skandynawię, Amerykę, czy też Palestynę. Kosidowski przytoczył również powszechne ówcześnie łączenie wątku Atlantydy z wątkiem Lemurii na gruncie okultyzmu. Różni spirytyści utrzymywali, że mają kontakt z duchami ludzi, którzy byli mieszkańcami tych ziem. Przytaczali opowieści o bajecznym życiu w tym regionie, służyły one za motyw Arkadii – raju utraconego. Kosidowski przytacza kilka poszlak wskazujących na istnienie w przeszłości lądu na środku Atlantyku. Przez środek Atlantyku przebiega wysoki i szeroki grzbiet oceaniczny biegnący wzdłuż linii przyatlantyckich kontynentów. Brzegi kontynentalne Nowego i Starego Świata pasują do siebie niczym puzzle wskazując na rozdzielenie się lądu w przeszłości. Inną poszlaką podawaną przez Kosidowskiego jest specyficzna wędrówka węgorzy z pływającej wyspy Sargasso, z których część płynie w kierunku Ameryki Północnej, część w kierunku Europy. Kolejne poszlaki wskazywane przez Kosidowskiego to podobny styl budowy piramid lub zigguratów w Egipcie, Sumerze, Meksyku, czy Peru budowane przez ludy wskazywane na potomków Atlantydów, jak i podobne powieści o Arce, która uratowała życie kilku ludzi w czasie wielkiego potopu.

 

Opowiada również o buchalterze Christianie Thomsenie, który przypadkowo odkrył, że historia cywilizacji dzieli się na trzy kolejne po sobie epoki: kamienia, brązu i żelaza, a nie jak wcześniej sądzono złota, srebra i brązu (słynne cykle historyczne w indoeuropejskich mitologiach wg których ludzkość zmierza od złotego wieku ku upadkowi).

 

Opowiada również o historiach falsyfikatów, z których niektóre były uważane za prawdziwe eksponaty.

 

Opowiada również historię Neandertalczyka i historię jego pokonania przez człowieka z Cro-Magnon – przodka współczesnych ludów europejskich, bliskowschodnich, północnoafrykańskich i indo-irańskich, o jego ostatnim miejscu zamieszkania pieczarze Szanidar i wymarciu spowodowanym przez mniejszy iloraz inteligencji, większy pacyfizm i w konsekwencji zepchnięcie na tereny nieurodzajne o surowym klimacie, do których Neandertalczyk nie był dostosowany.

 

Opisuje życie w najstarszym mieście Çatal Hüyük, znajdującym się na terenie dzisiejszej Turcji. Wspomina o starożytnej cywilizacji doliny Indusu z ośrodkami miejskimi takimi jak Harappa, która mimo wysokiego poziomu rozwoju i bogatego życia miejskiego, z powodu pacyfizmu i zgnuśnienia pada łupem mniej rozwiniętych, ale wojowniczych plemion aryjskich.

 

Następnie wspomina o indoeuropejskim ludzie Hetytów, używającym zbroi i żelaznej broni w epoce brązu, który w starożytności siał postrach w ówczesnych imperium egipskim.

 

Kolejnym ludem indoeuropejskim opisywanym przez Kosidowskiego są Scytowie. Opisuje ich jako Panów stepu, ich taktykę spalonej ziemi stosowaną na stepie, historię powstania ich imperium , zwyczaj pogrzebowy nasypywania kurhanów i inne cechy. Wskazuje na to, że z jednej strony ich despotyczny wodzowie mieli drastyczne zwyczaj pogrzebowe, a ich kobiety (w przeciwieństwie do sarmackich kobiet) miały upośledzoną społecznie rolę, ale z drugiej strony posiadali wysoko rozwinięte poczucie gustu, sztuki i muzyki. Opisuje również scytyjskie miasto, zwane „scytyjskim Neapolem”, którego ruiny znajdują się obecnie na obrzeżach Symferopola.

 

Kosidowski przedstawia również wiele innych ciekawych informacji. Przykładowo zanim zakończyło się średniowiecze, najlepszymi żeglarzami nie byli Europejczycy, ale Polinezyjczycy (których Kosidowski nazywa „wikingami Pacyfiku”). Na wieki przed wielkimi odkryciami geograficznymi, czy nawet wyprawami wikingów do Ameryki Północnej, Polinezyjczycy przemierzali największy ocean na Ziemi, przecinając wszystkie cztery półkule Ziemi, pokonując horrendalne odległości. Azja Wschodnia w średniowieczu stała na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż Europa, dotyczy to nawet najmniejszych krajów azjatyckich, takich jak Kambodża. W średniowieczu stolica Imperium Khmerskiego – Angkor Wat obejmowała milion mieszkańców – populację, którą europejskie miasta zdołały osiągnąć wraz z zapoczątkowaniem rewolucji przemysłowej. Wprawiająca w zdumienie Angkor Wat została zniszczona w trakcie najazdu wroga. Jaki jest z tego wniosek? Biała supremacja oparta o wrodzoną wyższość rasową jest mitem. Rasowa supremacja nie jest dana na wieczność, tylko te narody stają się wiodące w rozwoju, które wykazują wolę stania się wielkim. Biali stracili tę wolę, więc era ich dominacji dobiega końca.

 

Te oraz wiele innych opowiadań dostarcza czytelnikowi pierwszy raz zaznajamiającemu się z tematem wielu cennych informacji. I chociaż wiedza ta jest już w dużej mierze nieaktualna, fakt, żę Zenon Kosidowski zawarł tak wiele informacji w czasach braku dostępu do Internetu, ograniczonego dostępu do bibliotek świadczy o imponującej wiedzy nieżyjącego już autora tej książki. Za co należy mu się uznanie.

 

Zachęcam Czytelników Szturmu do przeczytania jej. W dobie informacji, Internetu i z drugiej strony kryzysu czytelnictwa, książka nadal jest intelektualną bronią umożliwiającą rozwój i walkę.

 

Dymitr Smirniewski