Michał Ostrzycki - Alternatywa musi być zbrojna

Ruch, który tworzymy – nacjonalistyczny, jest swoistą Alternatywą dla dzisiejszego społeczeństwa, dogłębnie już przeżartego kapitalizmem, liberalizmem, pacyfizmem i demokracją. To my niesiemy pochodnię nacjonalizmu, który jest lekarstwem na te wszystkie choroby. My zatem odpowiadamy za to, by jego płomień przetrwał i rozświetlił schorowaną Europę. Owa nacjonalistyczna Alternatywa, aby móc się prawidłowo rozwijać i przetrwać, musi być przede wszystkim totalna, socjalna oraz zbrojna.

 

Dosyć powszechnie uznaje się w środowisku konieczność kreowania jej jako totalnej i socjalnej, pobieżnie natomiast wspomina się o tym, iż potrzebuje ona także zbrojnego charakteru, już o marnie małej ilości działań podjętych w kierunku nadania jej go nawet nie wspominając. Nie mówi się także cóż ten zbrojny charakter tak właściwie znaczy i dlaczego jest taki niezbędny. W związku z tym faktem, właśnie temu zagadnieniu postanowiłem poświęcić ten tekst.

 

Zacząć należy od samego wyjaśnienia, cóż takiego właściwie kryje się pod stwierdzeniem: „Nacjonalistyczna alternatywa musi być zbrojna”? W największym skrócie oznacza to tyle, że musi być ona zdolna do fizycznej walki, do użycia przemocy w każdej koniecznej do tego chwili. Ona, czyli jej przedstawiciele, twórcy, aktywiści, propagatorzy i zwolennicy. Tylko tyle i aż tyle. Absolutnie nie oznacza to, że musi posiadać charakter paramilitarny. Może lecz nie musi, to już leży w kwestii poszczególnych osób, czasów, okoliczności i możliwości.

 

Konieczność ta wynika z surowych praw otaczającej nas rzeczywistości, których ignorować nie możemy. Jako nacjonaliści musimy być zdolni do walki fizycznej. Nie ważnym jest to czy chodzi o zwyczajną, spontaniczną samoobronę przed antyfaszystowskim śmieciem na ulicy, czy też o podjęcie własnych, zorganizowanych działań w związku z zaistniałą w danym momencie sytuacją w naszym Kraju.

 

Ktoś mógłby mi zarzucić, że w takim razie, piszę o nieistniejącym problemie. Wszakże w mediach już przedstawia się nas jako niebezpiecznych wręcz bandytów, przez których działania nasi ideologiczni przeciwnicy muszą się obawiać o swe życia. Duża część polskiego społeczeństwa postrzega nacjonalistów jako łysych bojówkarzy, chuliganów, często powiązanych czy nawet tożsamych z silnymi bojowo grupami kibicowskimi. Na co dzień mówi się o nas, że jesteśmy agresywni, nieobliczalni, pełni nienawiści oraz niebezpieczni dla ludzi, którzy się z nami nie zgadzają, że budzimy w strach wśród pokojowo nastawionych przedstawicieli innych światopoglądów.

 

Nie muszę chyba jednak tłumaczyć ile z tych informacji jest prawdziwych. Każda osoba działająca wewnątrz naszego środowiska powinna doskonale zdawać sobie sprawę z tego, jak wygląda to w rzeczywistości. Jest to zakłamany wizerunek, który próbuje nam się nadać w oczach zwykłych ludzi. Robi się z nas kogoś, kim w rzeczywistości jednak nie jesteśmy. A jednak osoby rozsiewające te bezczelne kłamstwa najwyraźniej zdołały osiągnąć nimi zamierzony cel. Wszyscy postrzegają nas jako niebezpiecznych,  kiedy w rzeczywistości, jako ogół środowiska, jesteśmy w dosyć dużym stopniu rozbrojeni, niezdolni do prowadzenia zorganizowanej walki. Może warto jednak stać się niebezpiecznymi dla naszych wrogów, sprawić by część z tych rozsianych już plotek stała się prawdą? Przecież nie jest to niczym złym. Do stracenia nie mamy właściwie nic, a tym razem nawet na polu wizerunkowym zapewne niewiele może się zmienić.

 

Część środowiska słusznie kładzie nacisk na propagandę mającą zachęcać do trenowania sportów walki. Jest on bardzo skuteczny i konieczny. Aczkolwiek sama znajomość sztuk walki czy wyrobiona tężyzna fizyczna mogą zdać się na nic chociażby w warunkach ulicznych. Nauka tych sportów i doskonalenie się w nich są nam potrzebne, ale niewystarczające same w sobie. Musimy być bowiem także przygotowani fizycznie, a co nawet ważniejsze psychicznie, do walki, która różnić znacząco się będzie od tej na ringu. Takiej, w której to chociażby przeciwnik niekoniecznie będzie się zachowywać honorowo. Nasz oponent może być w jej trakcie uzbrojony w coś więcej niż tylko pięści, posiadać wsparcie sojuszników, a mentalnie być nastawiony do tego aby pokonać nas za wszelką cenę, przy użyciu każdych dostępnych środków.

 

Musimy być gotów wyjść tym wymaganiom naprzeciw, tak aby im sprostać. W dalszym ciągu powinniśmy promować trenowanie sportów walki (czy w ogóle jakichkolwiek), dbanie o własne ciało, ale także gotowość do podjęcia fizycznej obrony jak i ataku, kiedy tylko będzie to konieczne. Tego nam właśnie brakuje. Na nic nam bowiem odpowiednie narzędzia oraz wiedza jak należy z nich korzystać, kiedy mentalnie nie jesteśmy przygotowani na ich należyte wykorzystanie.

 

Dla starszych stażem aktywistów może być to wiedza oczywista. Jednakże brakuje przekazu, który by ją promował. Nowi działacze bowiem, już niekoniecznie są tego świadomi, a to owocuje nieciekawymi zjawiskami w naszych szeregach. W związku z tym, w środowisku nacjonalistycznym rośnie nie tylko niewiedza na pewne podstawowe tematy związane ze zbrojną formą aktywizmu, ale także zwyczajna nieumiejętność a czasami też i niechęć do ich zgłębiania czy nawet popierania tejże formy. W efekcie owocuje to nie tyle rozwojem nacjonalistycznego skrzydła pacyfistycznego, bo jednak pacyfizm w tym środowisku to (na szczęście) jeden z największych marginesów, co zwiększającą się liczbą „rozbrojonych” aktywistów. Nie potrafią oni, ani nawet nie wiedzą, jak się obronić przed wrogim im ideowo napastnikiem na ulicy, a co tu dopiero mówić o zaangażowaniu się w jakąkolwiek ofensywę, gdy na tę przyjdzie już odpowiednia pora. Problemem w tym przypadku nie są fizyczne ograniczenia ich ciał, a brak odpowiedniego przygotowania psychicznego do podjęcia działań na tym polu.

 

Czy tego chcemy czy nie, znajomość walki i zdolność do przemocy zawsze były, są i będą nam potrzebne. Dyskusyjną kwestią w tym temacie może być co najwyżej to, kiedy powinniśmy z nich korzystać poza treningami oraz konieczną samoobroną. Pragnę także zaznaczyć, iż pisząc ten tekst, pod absolutnie żadnym pozorem, nie nawołuję do tego, aby bezmyślnie tworzyć jakieś pseudobojówki, walczące wszędzie i zawsze byle tylko walczyć, bez względu na okoliczności i konsekwencje.

 

Nawołuję natomiast do tego, by każdy z nas potrafił być tym stereotypowym bojówkarzem, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Nie chodzi tu o nieprzemyślaną walkę czy spontaniczne bijatyki i wywoływanie niepotrzebnych zadym, a o gotowość do podjęcia boju o to co nam najdroższe, chodzi o Naród. Wiadomym jest, że są osoby mniej i bardziej nadające się do działalności na poszczególnych polach aktywizmu, lecz każdy nacjonalista powinien potrafić funkcjonować, na każdym z tych pól, przynajmniej w stopniu podstawowym. Czyżby antynarodowa hołota maszeruje, ostatnimi czasy, naszymi ulicami krzycząc „To jest wojna!”, a my w tym czasie boimy się przyznać, że jesteśmy na przygotowani nawet na nią? Nie, problem leży właśnie w tym, że duża część z nas przygotowana nie jest wcale.

 

Obecne czasy i warunki nie są tymi, które pozwalają na osiągnięcie wielkich rzeczy tylko przy użyciu fizycznej siły. Mimo to jest ona nadal bardzo ważna, pomocna, cenna i niezbędna. W dodatku, otaczająca nas rzeczywistość szybko się zmienia, przez co nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego z jakimi warunkami będziemy mieć do czynienia w najbliższym czasie. Możemy natomiast poszerzać swoje horyzonty, doskonalić się, zdobywać wiedzę, trenować, czuwać na straży naszych wartości i zaciekle o nie walczyć. Każdy z nas nie tylko może, ale powinien to robić jeśli tylko określa się mianem nacjonalisty.

 

Bycie zdolnym do użycia przemocy czy gotowym do walki absolutnie nie oznacza jej ciągłego prowadzenia. Pozwala jednak być przygotowanym na wiele sytuacji. Zarzucenie propagowania takowego przekazu, czy też krycie się z jego realizacją w obawie przed kolejnymi pomówieniami jest niedorzeczne, a wręcz nieodpowiedzialne. Siła psychiczna i fizyczna, jak i gotowość do tego by je wykorzystać, powinny być powodem do dumy dla każdego z nas.

 

Alternatywa musi być się doskonalić, trenować, być silna i dumna, socjalna i totalna, zdolna do przemocy oraz gotowa zarówno do obrony jak i ataku. Alternatywa musi być zbrojna. To my jesteśmy Alternatywą.

 

 Michał Ostrzycki