Adrianna Gąsiorek - Ach te prawa kobiet...

Od dłuższego czasu słyszymy w mediach o tzw. prawach kobiet. Niestety przez grupę dość nieudolnych aktywistek, które zupełnie nie zrozumiały idei ruchów emancypacyjnych, większość społeczeństwa nie zwraca uwagi na faktyczne problemy, z jakimi dzisiaj muszą zmierzyć się współczesne kobiety. Jak zatem podejść do tego tematu? Co warto przypomnieć, jeśli chodzi o historię żeńskiej walki o własne samostanowienie, a co jednak trzeba potępić - postaram się przedstawić w poniższym artykule.

 

Prawa wyborcze

Pierwszym krajem, który przyznał kobietom powszechne prawo wyborcze, była w 1893 r. Nowa Zelandia. Za jej śladem poszła w 1902 r. Australia. W roku 1913 prawa wyborcze otrzymały kobiety w Norwegii, w 1915 r. – w Danii i Islandii. W Polsce prawa wyborcze kobietom przyznano w 1918 r. Rok później wśród 348 posłów znalazło się 5 pań.

 

Kobiety wciąż nie mają praw wyborczych w Brunei, zaś w Libanie prawo uczestnictwa w wyborach mają wyłącznie kobiety legitymujące się określonym wykształceniem (w przypadku mężczyzn ta zasada nie obowiązuje). Mężczyźni podlegają obowiązkowi wyborczemu, kobiety nie.

 

W grudniu 2015 roku w Arabii Saudyjskiej odbyły się wybory lokalne, kiedy po raz pierwszy w historii kobiety mogły nie tylko oddać głos, ale także startować.

 

To jedno z tych praw, o które walczyły właśnie emancypantki. Możliwość decydowania o kwestiach społecznych oraz politycznych to ważny punkt w rozwoju kobiecej działalności, idealnym przykładem była na pewno postać Gabrieli Anieli Balickiej-Iwanowskiej. I chociaż osobiście uważam, że nie każdy powinien mieć prawo głosu (nie mam tu na myśli płci, ale posiadanie jakiegokolwiek pojęcia o otaczającej rzeczywistości) to jednak była to istotna zmiana w wielu krajach.

 

Brak możliwości decydowania o sobie panie dotykał również w małżeństwie. Dopiero od 1921 r. Polki przestały być zobligowane prawnie do posłuszeństwa mężowi, mogły podejmować działania prawne niezależnie od woli męża, mogły świadczyć przy sporządzaniu testamentu, miały prawo do rozporządzania własnym majątkiem, o ile nie był on pod zarządem męża (na mocy ustawy lub umowy).

 

Edukacja

Kolejnym istotnym punktem było wywalczenie prawa do edukacji i samodokształcania się. Ciężko sobie to wyobrazić, ale kiedyś kobiety nie miały takiej szansy. Nie wspominając już o możliwości pracy na uczelniach wyższych. Pierwszą kobietą w historii, która uzyskała dyplom ukończenia studiów wyższych i tytuł zawodowy licencjata była Amerykanka Catherine Brewer w 1840 r.

 

Polskie uniwersytety zostały otwarte dla kobiet w 1894 r. Wówczas senat Uniwersytetu Krakowskiego (Jagiellońskiego) zezwolił trzem warszawiankom: Stanisławie Dowgiałło, Jadwidze Sikorskiej i Janinie Kosmowskiej na rozpoczęcie studiów farmaceutycznych. Zostały one przyjęte jako hospitantki, bez prawa do zdawania egzaminów.

 

Co ciekawe, w niektórych angielskich uniwersytetach jeszcze w 1929 roku, aby skorzystać z biblioteki, kobiety musiały przebywać w towarzystwie profesora albo posiadać list polecający od niego. Osobiście, jako miłośniczka bibliotek ( i całe szczęście absolwentka między innymi bibliotekoznawstwa) nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jakie upokorzenie towarzyszło płci żeńskiej w tamtym okresie. Jestem zdania, że nie można nikomu odbierać dostępu do wiedzy.

 

Życie zawodowe

Mimo praw wyborczych i coraz lepszej sytuacji Polek, nadal miedzy 1918 a 1939 rokiem ich udział w życiu społecznym czy politycznym nie był duży. Kobiety stanowiły 2 proc. członków Sejmu i 5 proc. członków Senatu. Pierwszą Polką powołaną na wysokie stanowisko ministerialne była Irena Kosmowska, posłanka na Sejm w latach 1919–1930 z listy PSL Wyzwolenie, która pełniła funkcję wiceministra opieki społecznej w Rządzie Tymczasowym powołanym przez Ignacego Daszyńskiego. Pierwszą Polką w roli premiera była dopiero Hanna Suchocka (1992–3).

 

Pierwszą kobietą wybraną na stanowisko prezydenta w demokratycznych wyborach była Vigidis Finnbogodottir, która w 1980 r. została prezydentem Islandii, zaś pierwszą kobietą na świecie na stanowisku premiera była Sirimavo Bandaranaike (Sri Lanka, 1960–65, 1970–77, 1994–2000).

 

Dość szczególnym przykładem był również zawód prawnika. Kobiety nie mogły go wykonywać, ponieważ... uznano, że są zbyt wrażliwe, by wysłuchiwać często drastycznych szczegółów w czasie rozpraw. Pierwszą kobietą, która dostąpiła godności sędziowskich była Wanda Grabińska. W 1937 r. w Polsce na stanowisku sędziowskim pracowało 7 kobiet, a 1 kobieta była prokuratorką. W USA do 1973 r. jeszcze w niektórych stanach obowiązywał zakaz pełnienia przez kobiety funkcji sędziowskich.

 

Kobiety dyskryminowano także w sporcie. Nie mogły uczestniczyć w olimpiadach sportowych. Pierwszy raz dopuszczono panie do zawodów lekkoatletycznych na igrzyskach olimpijskich w Amsterdamie (1928). Pierwszą polską olimpijką była Wanda Dubieńska.

 

Prawa kobiet współcześnie

W jednej z dość popularnych gazet o zabarwieniu lewicowym i liberalnym na 102 rocznicę przyznania Polkom praw wyborczych można było przeczytać:

"Kolejne pokolenie kobiet może dobrowolnie i niemal bez przeszkód korzystać ze zdobyczy ruchu feministycznego."

To zdanie można różnie interpretować i wyciągać ciekawe wnioski. Przede wszystkim wolę stwierdzenie, że to ruch emancypacyjny jest tym zjawiskiem, które jako kobieta, mogę popierać. Część kobiet, które nie bojąc się walczyć o prawa, o których pisałam wyżej, zupełnie nie utożsamiało się z feminizmem. Zresztą sam feminizm dzielił się na kilkach fal, o których też już nie raz pisałam w swoich tekstach. Często podstawy, które obecnie dość mocno są wyeksponowane, kiedyś nie miały takiej wagi lub wręcz podchodzono do nich zupełnie inaczej.

Dobrym przykładem jest aborcja. Możliwość zabijania własnych dzieci stała się obecnie symbolem "praw" kobiet. Kuriozalny jest fakt, że pierwsze fale feminizmu sprzeciwiały się aborcji, która miała to być wygodą i zdjęciem odpowiedzialności z mężczyzny. Widać zatem, że obecne ruchy feministyczne są nimi tylko z nazwy. Jak porównać działaczki, także ruchu narodowego, które torowały nam drogę do normalnego życia (życia, na które zaczęłyśmy mieć wpływ), do obecnych aktywistek lewicowych? Byłoby to czystą kpiną.

Niedawno napisałam kilka słów także na moim profilu facebookowym. Przytoczę wpis tutaj, ponieważ cały artykuł można właśnie podsumować w taki sposób:

"Jak wiecie, nie popieram Strajku Kobiet, cała "idea" walki o prawa kobiet w tym kontekście jest chybiona.

Uważam, że we współczesnym świecie jest naprawdę wiele kwestii, które można by było obrać za cel takiego Strajku. Co mam na myśli?

Na przykład prawo do bezpieczeństwa - większe zaangażowanie państwa do walki z przemocą domową. Prawo do godnego życia - wiele samotnych matek musi liczyć na łaskę innych ludzi czy fundacji. Nasze państwo ma wiele do poprawy w powyższych sprawach. I to byłoby dla mnie faktycznie godne uwagi. Chętnie wzięłabym w tym udział. Byłoby to również zgodne z tym, co założyły sobie ruchy emancypacyjne.

Wczoraj obchodziliśmy rocznicę nadania Polkom praw wyborczych. I to właśnie walka o możliwość kształcenia się, o posiadanie wpływu na kwestie społeczne i polityczne, tworzenie własnych organizacji - to było istotą praw kobiet. Współczesne feministki tak bardzo odeszły od tego wzoru, że zaczęły nas, kobiety, po prostu ośmieszać."

Reasumując problem z prawami kobiet, tkwi w samych kobietach i w tym, jakie postawy im przyświecają. Dla mnie czarne marsze nie mają nic wspólnego z walką o zmianę ważnych rzeczy. Zdecydowanie bardziej tę walkę wygrywają moje koleżanki, które organizują zbiórki i cały czas pomagają - to jest kobiecy solidaryzm. Współczesne feministki tego nie rozumieją i cały czas tkwią w swojej czarnej bańce.

 

 

Adrianna Gąsiorek

 

Bibliografia:

Olga Wiechnik "Posełki: osiem pierwszych kobiet"

Wydawnictwo Akademii Pomorskiej w Słupsku "Prawa kobiet dawniej i dziś"