Jan Piasecki - Fundament

W środowisku często panuje mylny pogląd iż trzeba odciąć się od spuścizny przeszłości, a patrzeć tylko w przyszłość. Odrzuca się dzieła Dmowskiego, Mosdorfa, Kwasieborskiego czy Korolca jako nieaktualne i archaiczne. Oczywiście twórczości działaczy narodowych tamtych czasów nie można brać dosłownie, konieczne jest jej postrzeganie przez pryzmat ówczesnych czasów, które jednak nie powrócą, stąd irracjonalne byłoby ich bezkrytyczne i lustrzane przeszczepienie w realia XXI wieku. Jednak najbardziej istotne w tym wszystkim jest pytanie- co my, ludzie żyjący w czasach rozkładu podstawowych wartości, możemy wynieść z schedy pozostawionej nam przez tych którzy przecierali nam szlaki naszej działalności?

W poniższej krótkiej analizie skupię się na artykule pióra Romana Dmowskiego, który ukazał się w numerze 4 „Przeglądu Wszechpolskiego”. Materiał ten nosi tytuł „Nam się nie śpieszy…”, jak wynika z jego lektury, jest on nad wyraz wymowny, stanowiąc nie tylko podsumowanie tego trzystronicowego artykułu ale i swoiste credo kierowane do czytelnika.


Na pierwszej stronie Dmowski napisał: Z drugiej strony, to pewne powodzenie, z jakiem idziemy naprzód, ta szybka ekspansja kierunku zawraca trochę w głowach niektórym naszym ludziom, zwłaszcza młodym i gorętszym, budzi w nich popęd do rwania się naprzód, do robienia polityki praktycznie, nie tylko tam, gdzie na to czas przyszedł ale i tam, gdzie nas czeka dłuższa jeszcze praca przygotowawcza. Wydawać by się mogło, że Pan Roman studząc głowy niektórych gorejących rządzą czynu działaczy chce ich wepchnąć w tryby polityki kompromisu, lecz nic mylnego, co wyjaśnia dalsza część nasi politycy praktyczni, którzy zarzucają nam bądź idealizm lub niedojrzałość polityczną, bądź każą się domyślać, że reprezentujemy hazard i pociąg do niebezpiecznych eksperymentów, nie bardzo rozumieją, że można lata całe robić politykę i nie zbierać owoców swej pracy w postaci dotykalnych dla każdego geszefciarza zrozumiałych rezultatów. Zapewniamy ich, że można. My się nazwy idealistów nie boimy. Wiemy, że tylko idealiści robili rzeczy wielkie, szerokiego znaczenia dziejowego. Dmowski wykłada w tym fragmencie podstawy pracy u podstaw, czyli wytrwałego i ciężkiego działania pracy w środowiskowej i społecznej, bez których żaden twór nie przyniesie należytych i oczekiwanych owoców, chociażby nie wiadomo ile pieniędzy w niego włożono. Autor zauważa także, że praca ta będzie nie rozumiana przez ogół politykierów, przywiązanych do swoich skostniałych metod parlamentarnych. Ten trud, który musimy podjąć to fundament wielkiej sprawy, o którą trzeba walczyć i której trzeba się poświęcić. Nazywają nas ambitnymi; może mają i słuszność, bo ambicje nasze o wiele dalej sięgają od tych, którymi się kierują nasi przeciwnicy. Żmudna praca, to praca konieczna, której  nie można pominąć, ani odrzucić. W polityce obowiązuje ogólne prawo rozwojowe: im większą rzecz się tworzy, tym dłuższego wymaga ona czasu. Cel, któryśmy sobie postawili- stworzenie polityki narodowej, nie z miana, ale z istoty rzeczy, wypracowanie programu ogólnopolskiego, nie polegającego na frazesach patriotycznych, przyczepianych przez wszystkie stronnictwa do swych programów tylko dla ozdoby, ale na prowadzeniu realnej akcji politycznej, ożywionej we wszystkich kierunkach jedną myślą o przyszłości narodu. Idąc dalej Dmowski stwierdza iż nie byłoby problemem stworzyć na prędce stronnictwo, łącząc żywioły rozbieżne, między którymi węzeł stanowi wspólność negacji. Ta ułuda współczesnego parlamentaryzmu opętała współcześnie wiele umysłów, które zachłyśnięte pozorną siłą odzwierciedloną w słupkach sondażowych szumnie odtrąbiły swój sukces, zaniechując dalszej pracy i rozwoju. Fundament jakim jest praca u podstaw została zepchnięta w mroki zapomnienia, a na piedestał wybiła się pokusa łatwej drogi, która od kilku lat skutkuje coraz większą degeneracją i destabilizacją środowiska narodowego w Polsce. Dmowski widząc to zagrożenie przeszło 100 lat temu, przestrzegał, jak widzimy wyżej, przed taką drogą, ponieważ ambicje nasze jak powiedzieliśmy sięgają dalej. Stawia też kończącą artykuł wskazówkę, w której uważa, że chcąc dokonać głębszej przemiany w życiu politycznym narodu, chcąc zreformować, a właściwie stworzyć myśl polityczną u nas, musimy dalej iść tą drogą, którą szliśmy dotychczas- zamiast działania na skromnym, ograniczonym terenie przygotować w dalszym ciągu grunt szerszy. Ta wskazówka jest jednocześnie przestrogą, abyśmy nie zamykali się tylko we własnym środowisku, lecz otworzyli się na pracę wśród innych, którzy idei narodowej nie znają. Ziarno które leży w worku siewcy nigdy samo z siebie nie wykiełkuje jeśli nie zostanie rzucone w glebę. Kończący rozważania autora akapit daje nam wiele do myślenia, trafnością myśli i zawartym w niej spokojem, przepełnionym pewnością o powodzeniu naszej misji: Jakkolwiek politycy praktyczni nie rozumieją tego, jakkolwiek wydaje im się to idealizmem, brakiem trzeźwości, my na swej drodze zostaniemy. Ci z naszych przyjaciół, którzy się niecierpliwą, niech głębiej popracują myślą nad naszymi zadaniami, ci zaś przeciwnicy, co się obawiają naszej konkurencji o mandaty i stanowiska, niech się uspokoją. Nam się nie śpieszy

 

 

Jan Piasecki