Oleś Wawrzkowicz - Bądź wierny. Idź

            Nasze miejsce jest na zewnątrz, nawet jeśli, być może, przejdziemy mimochodem przez tamto. Nasze miejsce jest na wolnym powietrzu, pod czystym nocnym niebem, z bronią w ręku i na wysokości, w gwiazdach. Niech inni zajmują się nadal swoimi ucztami. My, na zewnątrz, w napiętej czujności, żarliwej i niezawodnej, już przeczuwamy brzask w rado­ści naszych dusz. [José Antonio Primo de Rivera].

 

            Powyższe słowa zapewne idealnie oddają stan naszego ducha, który we współczesnym zmaterializowanym świecie po prostu się dusi, chwytając łapczywie ostatnie świeże powietrze. Współczesny świat, pełen strzelistych wieżowców, pięknych domów, setek pubów i kawiarni, nowoczesnej kompozycji łączącej szkło z żelazem jest de facto ułudną maską obróconej w gruzy cywilizacji. Naszej cywilizacji.

 

            Niszczycielski, materialistyczny golem przy wsparciu demoliberalnych czarnoksiężników usypia w narodach to co do niedawna kształtowało i determinowało działanie człowieka zachodu, człowieka cywilizacji. Współcześnie świadome jednostki są niczym tolkienowskie oblężone Minas Tirith, które oblegane z każdej strony, z rozpaczą wygląda odsieczy, bądź chwili wytchnienia w obliczu nieustającego szturmu. Prymat ducha, został unicestwiony, a nasze życie zmienione w naoliwione trybiki wielkiej machiny. Dlaczego przegrywamy? Ponieważ Zachód przestał wierzyć. Nasz kontynent porzucił naszą tradycję, kulturę i cywilizację. Ku niebu przestały wspinać się piękne katedry, romańskie i gotyckie budowle, a spuścizna antyku nie zachwyca już swoją trwałością i prostą wspaniałością. Boskie ołtarze zamieniono na laickie świątynie galerii handlowych, parki rozrywki, czy lady barów z piwem. Europejczyk przestał się zachwycać antyczną poezją, średniowiecznymi poematami, pismami mistrzów filozofii, które zostały zastąpione przez lekturę programu telewizyjnego bądź dziesiątek memów z popularnych portali rozrywkowych. Samodyscyplina odeszła w niepamięć, a z nią hierarchia oraz wymazane ze świadomości pojęcie cnoty. W zamian książęta tego świata dali nam chaos, anarchię i fałszywą wolność. Róbta co chceta. Etos pracy, godnego pochwały wysiłku i samodoskonalenia się jest nie do przyjęcia przez homo modernus, jako zbyt wielkie wymagania, wręcz nie do udźwignięcia. Zamiast patrzeć w niebo, mamy oczy skierowane w dół, w ekran smartfonów. Zamiast klęczeć przed Bogiem, klęczymy przed mamoną. Zamiast pomagać bliźniemu, rzucamy mu kłody pod nogi. Lecz tym co najgorsze jest to, że poddajemy się bardzo łatwo współczesnym manipulatorom, panom tego świata, którzy grają na naszych emocjach jak tylko chcą, tworząc kompozycję końca ery ludzi zachodu. Zaginęło w nas także krytyczne spojrzenie, przez co staliśmy się ogołoconymi z naszej zbroi i tarczy zwykłymi włóczykijami, którzy odwiedzają miasto za miastem w poszukiwaniu zaginionego złotego runa.

 

            Lecz każdy dzień jest dla nas polem bitwy. Nie mówię tu o fizycznej walce, lecz walce duchowej, która wydaje się najbrutalniejsza ze wszystkich. Aby zwyciężyć musimy przejść przez tą pustynię zwątpienia, bagno rozpaczy i las pełen zwodniczych zasadzek. To w takich chwilach hartuje się nasz duch, który wymaga stałego doskonalenia, abyśmy w chwili próby nie zawiedli siebie, ani innych. Dyscyplina, która jest naszą tarczą winna nam ciążyć nie jako ciężar, lecz jako niezawodna obrona. Pięknie by było kiedy przyjdzie nam złożyć meldunek przy końcu życia, powtórzyć za José Antonio: Za parę chwil stanę przed Boskim Sędzią, który zobaczy moje roześmiane oczy. Czy chwila, której z jednej strony oczekujemy, a z drugiej się lękamy nadejdzie szybko, czy też dane nam będzie czekać do końca? Jedno jest pewne w obliczu wyzwania, zobaczymy na ile nas tak naprawdę stać. Ile jesteśmy warci. Cara al Sol bracia!

 

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

 


powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

 


a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

 


idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów.

 

[Zbigniew Herbert]

 

 

Oleś Wawrzkowicz