„Bez przekładów literatury daleko nie zajedziesz”. Wywiad z Serhiyem Zaikovskim z inicjatywy Plomin

Metapolityka i tworzenie wspólnoty w świecie rzeczywistym – to jedne z najważniejszych zadań stojących obecnie przed naszym ruchem. Przykładem skutecznej działalności w tych dwóch obszarach jest ukraińska inicjatywa Plomin (Пломінь). Właśnie dlatego dla czytelników „Szturmu” na nasze pytanie odpowiedział jeden z najważniejszych młodych ukraińskich intelektualistów: Serhiy Zaykovskiy.

Witaj Serhiy!  Pozdrowienia z Polski! Jesteś koordynatorem wydawnictwa Plomin. Na czym dokładnie polega Twoja rola jako koordynatora?

Czołem!

Tak, oficjalnie w dokumentach jestem zapisany jako „koordynator działalności wydawniczej”, niemniej jednak to nie do końca zgodne z prawdą, gdyż za działalność wydawniczą odpowiada kilka osób, wszystkie obowiązki dzielimy między siebie i wspólnie podejmujemy decyzje. Wspólna platforma wykorzystywana jest dla realizacji różnych inicjatyw. Moją inicjatywą było wydanie kilku książek, zwłaszcza Dominique’a Vennera i George’a Dumézila. Ostatnie pół roku pracuję nad tym, by zapoznać ukraińskiego czytelnika z pracami Alaina de Benoist.

Plomin funkcjonuje zarówno jako klub literacki jak i wydawnictwo. Jesteś zaangażowany w oba aspekty tej działalności. Jakie są dotychczas największe osiągnięcia klubu i wydawnictwa Plomin? Jakie książki już wydaliście? Nad jakimi książkami pracujecie obecnie?

Pod niewinną definicją „klub literacki” chowa się coś poważniejszego: jeden liberalny dziennikarz z Kanady, odwiedzając nas, napisał artykuł pod tytułem „W sercu mroku”... Największym i najbardziej pracochłonnym kierunkiem naszej działalności obecnie jest czasopismo internetowe z planem wydawania jego wersji drukowanej na wzór francuskich  Éléments albo Nouvelle école.

Co do innych ważnych elementów działalności – to potrafiliśmy akumulować potencjał współczesnych nacjonalistycznych intelektualistów Oleny Semenyaki i Svyatoslava Vyshynskiego i częściowo przeniknąć do środowiska uniwersyteckiego dzięki akademickim tradycjonalistom, do których należą na przykład japonista Serhiy Kapranov albo badacz geografii sakralnej Yuriy Zavhorodniy. Udało się również nawiązać kontakt i zaangażować w działalność klubu znanego na obszarze post-radzieckim tradycjonalistę i specjalistę z dziedziny alchemii  Gleba Butuzova. Przyjechał do nas z wykładem również historyk tradycjonalizmu i autor książki Against the Modern World: Traditionalism and the Secret Intellectual. History of the Twentieth Century Mark Sedgwick. Mamy również kursy językowe, zwłaszcza kursy tak zwanych martwych języków, jak na przykład starożytny grecki albo sanskryt.

Najważniejszą dziedziną naszej działalności jest wydawanie książek, to od nas rozpoczęło się odrodzenie prawicowej (nacjonalistycznej) myśli na Ukrainie. Można mieć wielu „filozofów”, „analityków” i w ogóle „gadających głów”, jednak jeśli nie masz przekładów literatury, która reprezentuje podstawę myśli politycznej europejskiej prawicy, to daleko nie zajedziesz.  Pewnie zabrzmi to nieprawdopodobnie dla ludzi z Polski, czy z innego europejskiego kraju, ale w ciągu 30 lat od upadku Związku Radzieckiego, bez względu na polityczną aktywność różnych prawicowych partii i kół, nikt w ogóle nie interesował się intelektualną stroną ruchu. Według mnie w tej luce akurat tkwi lwia część naszych porażek. Właśnie dlatego największym przełomem są nasze książki: wczesna wojenna proza Jüngera została wyprzedana w mniej niż rok, Dominique Venner jest na liście literatury rekomendowanej dla sierżantów Sił Zbrojnych Ukrainy, nasze wydawnictwa na temat indoeuropeistyki, są na wyższym poziomie niż uniwersyteckie projekty wydawnicze, finansowane zza granicy…
I jeśli poprzedni rok był naszą „próbą sił”, bo nikt z nas wcześniej nie miał doświadczenia w działalności wydawniczej, więc dużo czasu zeszło na to, by zrozumieć jak wszystko działa, to w 2020 jesteśmy nastawieni bardzo poważnie. Planów dużo, aż strach o nich wszystkich mówić.

 



Jakie są relacje Plominia z szerszym środowiskiem społecznym i kulturalnym? Widzę, że wasze profile w mediach społecznościowych śledzi wiele osób, widziałem Plomin na liście najciekawszych miejsc do odwiedzenia w Kijowie. I – co najważniejsze – widzę, że ciągle organizujecie kolejne wydarzenia. Z drugiej strony, widziałem, że prezentacja przekładu książki Franco Fredy w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej wywołała sporo kontrowersji. Jakie są relacje Plominia z ukraińskimi kręgami akademickimi i literackimi?

Kijów to megalopolis i jak we wszystkich innych megalopolis miejscowa „intelektualna bohema” (literacka, akademicka, czy artystyczna - bez znaczenia) w 95% jest liberalna. Ona niczym nie różni się od waszych liberałów czy – powiedzmy - liberałów w Kalifornii. Ale my dobrze współdziałamy z patriotycznie nastawionym „apolitycznym” środowiskiem w takich odosobnionych kwestiach jak kino (kinoklub EVROPA jest największym darmowym klubem filmowym w Kijowie), ekologia, czy wykłady o historii sztuki... Nie wiem, jak z kręgami literackimi, ale w środowisku akademickim dobrze nas znają, chociaż czasami boją się współpracować.

A „bitwa o Mohylankę” [potoczna nazwa Akademii Kijowsko-Mohylańskiej] to zupełnie inny temat... Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja o tym opowiedzieć.

Plomin działa w Domu Kozackim w Kijowie. Od czasu do czasu widzę w mediach społecznościowych posty o tym, jak władze państwowe czy samorządowe próbują przejąć to miejsce. Czy możesz wyjaśnić, jaka obecnie jest sytuacja?

Sytuacja z pomieszczeniem przypomina problemy, z którymi ma do czynienia włoski ruch Casa Pound. Dom Kozacki to przede wszystkim skłot, utworzony w roku 2014 jako baza mobilizacyjna batalionu „Azow”. Społeczny klub powstał tam dopiero wiosną 2016.

Do 2014 budynek (w czasach sowieckich gmach hotelu dla oficerów pod nazwą „Czerwona Gwiazda”) był w stanie awaryjnym przez ponad 20 lat, ale jego wygodna lokalizacja była głównym powodem, dla którego walczyły o niego różne grupy znanej wszystkim narodowości, żeby zlikwidować jego status własności państwowej i sprywatyzować. To jest popularna praktyka jeszcze z czasów rozpadu - z lat 90., kiedy duże „niczyje” (czytaj - państwowe) środki drogą różnych manipulacji przechodziły do rąk prywatnych prawie za darmo. Teraz władza się zmieniła, a razem z nią twarze w Ministerstwie Obrony (do którego oficjalnie należy budynek Domu Kozackiego), więc wszystkiego można się spodziewać, ale nikt nie zamierza oddać Domu Kozackiego bez walki.

 



Czy możesz powiedzieć coś więcej o sobie? Jesteś dość młody (25 lat?), ale też bardzo aktywny. Czym jeszcze się zajmujesz? Studiujesz czy pracujesz? Jak zaangażowałeś się w działalność Plominia? Czy jesteś zaangażowany w jeszcze jakieś kontrkulturowe inicjatywy na Ukrainie?


Chciałbym dojść do poziomu pana Franco Fredy, żeby móc nazywać siebie „żołnierzem politycznym” - chyba stąd moja aktywność. Dość duże doświadczenie zdobyłem w realizacji większych (ale także mniejszych) kulturowych inicjatyw na rzecz naszej „wspólnej sprawy” (brzmi mafijnie) wiosną 2018. W dużej mierze dzięki temu, że byłem członkiem różnych grup paramilitarnych (wszyscy przedstawiciele płci męskiej w naszym środowisku mają z tym taki czy inny związek...). Nacjonalistyczne kręgi intelektualne na Ukrainie są dość wąskie, prawie wszyscy znamy się od  2014 roku i spotykaliśmy się podczas różnych wydarzeń, póki w końcu nie zebraliśmy w jednym miejscu.
Jestem bardzo sceptycznie nastawiony do ukraińskiego systemu szkolnictwa wyższego, gdyż miałem smutne doświadczenie studiów na dwóch „najlepszych” ukraińskich uniwersytetach. Zresztą i w pierwszym i drugim przypadku rzuciłem studia, nie uzyskawszy dyplomu. Oprócz tłumaczeń dla wydawnictwa Plomin i naszego wydawnictwa, zajmowałem się dość dziwnymi rzeczami - jak na przykład tłumaczenie z rosyjskiego książki Savitri Devi o wegetarianizmie…

Czy młode pokolenie na Ukrainie interesuje się takimi inicjatywami jak Plomin? Czy uważasz, że młodzi Ukraińcy są bardziej na prawo albo bardziej pro-narodowi niż ich zachodni rówieśnicy? Wielu ludzi sądzi, że młodzież w Europie Wschodniej jest bardziej na prawo, ale osobiście nie zgadzam się z takim stwierdzeniem.

Młodzież w Europie Wschodniej „jest bardziej na prawo” tylko dla tych, którzy tutaj nigdy nie byli i nic nie wiedzą. Nasza młodzież jest mniej aktywna społecznie niż na Zachodzie - to jest faktem i w warunkach kulturowej hegemonii naszych bezpośrednich oponentów ideologicznych jest to naszym ważnym atutem. Ale jest to jednocześnie źródłem problemów i porażek, którym musimy stawiać czoło.

Z drugiej strony, orientacja na nacjonalizm i Stepana Banderę i rusofobia nie zawsze prowadzą do „prawicowości” w kwestiach fundamentalnych podstaw światopoglądu. Niektórzy nawet potrafią połączyć podobną retorykę z klasycznymi post-liberalnymi poglądami na świat.

Po prawej stronie istnieje wiele inicjatyw skupionych na wydawaniu tekstów politycznych i metapolitycznych. Widzę jednak niedostatek inicjatyw w obszarze literatury, zarówno prozy jak i poezji. W przypadku Plominia jest trochę inaczej, organizujecie spotkania i wykłady na temat Yukio Mishimy, ukraińskich przekładów Ezry Pounda, czy prozatorskiego dorobku Ernsta Jüngera. Co o tym myślisz? Czy planujecie skupić się bardziej na tych aspektach w przyszłej działalności Plominia?

Osobiście nienawidzę powtarzalności, a prawicowi intelektualiści dość często jej nadużywają. Zachodni koledzy z jakiegoś powodu postanowili się zamknąć w kilku bardzo wąskich - chociaż nie stojących najniżej w hierarchii ważności – tematach, jak na przykład „biała polityka tożsamości”. Jednak ciągłe powtarzanie tych samych tematów prędzej czy później prowadzi do tego, że stają się one po prostu nudne. I to nawet nie kwestia specyfiki gatunku, bo naprawdę świeżych i ostrych pamfletów politycznych nam nie brakuje, ale właśnie tego, co Adriano Romualdi nazywał „prawicową kulturą”. Właśnie dlatego „metapolityka” obowiązkowo powinna współistnieć z przetłumaczoną literaturą piękną (a literatów u nas jest więcej niż na lewicy i pisali oni o wiele lepiej)!, badaniami naukowymi w zakresie indoeuropeistyki, folklorystyki itd. - szczególnie smutno patrzeć jak z takiego podejścia rezygnują wymienieni wyżej anglosascy koledzy, chociażby wydawnictwo Arktos.

Intuicja podpowiada nam promować niektóre osobistości, z których młody człowiek z gorącą krwią może ukształtować swój osobisty panteon. Do wymienionych wcześniej Mishimy, Pounda czy Jüngera ( portrety których mamy w bibliotece) ja bym również dodał niesprawiedliwie zapomnianych Stefana George’a, Armina Mohlera, czy Friedricha Hielschera. Warto również się zastanowić czy naprawdę warto pisać drugorzędne pamflety, kiedy pod nogami leży tyle niezbadanych pereł „prawicowej myśli”?

W Plominiu (zarówno w wydawnictwie jak i w klubie) jest duży nacisk na aspekt estetyczny, aby forma przystawała do treści. Uważam, że to jest właściwe podejście. Macie bardzo dobre okładki książek, ale wydajecie też kalendarze, notesy, kartki pocztowe, zakładki do książek, torby, koszulki i wpinki. W tym aspekcie Plomin przypomina bardziej podziemną wytwórnię muzyczną niż zwyczajne wydawnictwo literackie. Jakie jest znaczenie estetyki w waszych działaniach i w waszym przekazie?

Estetyka – to podstawowy aspekt naszej działalności. Założyciel klubu Plomin i nasz capo Yevhen Vryadnik jako przykład podał „ilustracyjne” podejście w tworzeniu książek i w średniowiecznym rzemiośle, kiedy zwykły i codzienny przedmiot jednocześnie był dziełem sztuki...  Jest to również związane z faktem, że mamy kilku naprawdę dobrych artystów.


Czy są jakieś inicjatywy i organizacje spoza Ukrainy, z którymi współpracuje Plomin? Zauważyłem klub Plamen z Serbii. Jakie jeszcze wydawnictwa i centra kontrkulturowe polecasz?

Niestety, ofensywę w „kierunku międzynarodowym” hamuje czynnik językowy. Mamy bardzo głębokie korzenie w obszarze ukraińskim z jego stuleciami walki z Rosją. Ciężko jest przejść przez tę przepaść, ale po rozwiązaniu tego problemu (czyli po zdobyciu kilku tysięcy konserwatywno-rewolucyjnych światłych umysłów) można byłoby śmiało patrzeć w stronę międzynarodowej współpracy. Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o poważnej współpracy. Mnie osobiście bardziej interesują „stare” inicjatywy, do których współczesnym zachodnim intelektualistom jest za daleko - mam na przykład własną kolekcję starych czasopism francuskiej Nowej Prawicy z lat 70-ch. Do tego poziomu powinniśmy dążyć!

Co do Serbów – spodobała się im koncepcja i symbolika, ale nie potrafili stworzyć czegoś analogicznego u siebie. W Iwano-Frankiwsku (kiedyś Stanisławów) jest restauracja „Kozaczok”, która chamsko ukradła nasze logo.

Ostatnie pytanie, prawdopodobnie bardzo ważne dla wielu z naszych czytelników: Plomin odniósł spory sukces, przede wszystkim na Ukrainie, ale też o coraz większym międzynarodowym zasięgu. Jaka jest tajemnica waszego sukcesu? Jakich wskazówek i rad udzielilibyście ludziom, którzy chcieli by podążyć waszymi śladami i stworzyć coś podobnego do waszej inicjatywy u siebie?

Ciężko jest mówić o sukcesie teraz. Przede wszystkim wyznaczyliśmy sobie dalekosiężny cel i staramy się go osiągnąć. Przepis jest bardzo prosty – praca, praca i jeszcze raz praca. Systematyczna. I kiedy będzie wam już niedobrze od ilości zorganizowanych publicznych wykładów i sami nie będziecie już chcieli ich słuchać - to znaczy, że jesteście na właściwej drodze!


Dziękuję za poświęcony czas i odpowiedzi na pytania. Czy chcesz coś przekazać czytelnikom z Polski?

Powinniśmy walczyć ramie w ramie, доки Україна не вмерла [Jeszcze nie umarła  Ukraina - początek hymnu Ukrainy – przypis tłumacza]  i jeszcze Polska nie zginęła. Musimy promować „właściwy paneuropeizm”, gdyż jest to - bądźmy szczerzy - jest jedyna idea, która potrafi może rozwiązać wszystkie konflikty historyczne między naszymi bratnimi narodami.


Pytania: Jarosław Ostrogniew

Przekład: Vlad Kovalchuk