Maksymilian Ratajski - Dość tęczowej bezczelności

Środowiska spod znaku tęczowej szmaty przekroczyły kolejną granicę. Były już parodie Mszy świętej na paradzie równości, tęczowa "aureola" na wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej zrobiła bardzo dużą karierę i stała się jednym z ulubionych symboli piewców "tolerancji".

 

Pierwszy raz usłyszałem o sprawie jadąc samochodem - włączyłem radio, żeby posłuchać jakiejś muzyki. Słysząc, że "organizatorzy akcji mieli jako cel walkę z homofobią", myślałem, że zrobili jakieś "warsztaty równościowe" czy coś w tym rodzaju. Okazało się jednak, że chodzi o  sprofanowanie figury Chrystusa na krakowskim Przedmieściu, a także zawieszenie tęczowej szmaty na kilku innych ważnych pomnikach - między innymi Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa, Mikołaja Kopernika  czy warszawskiej Syrenki.

 

Media widząc, że cała sprawa nie przysporzy raczej sympatyków piewcom "tolerancji", postanowiły sprawę przemilczeć. Co prawda Onet opublikował tekst o "przyozdobieniu" figury Chrystusa tęczową flagą, ale poza tym raczej cisza. Portal na O. znany jest z tego, że zawsze walczy na pierwszej linii frontu ideologicznego, tym bardziej znamienne jest, że poza tym jednym newsem, nie grzał tematu - redakcja słusznie zauważyła, że "Stop bzdurom" przesadza z bezczelnością i czytelnicy Onetu nie są jeszcze gotowi na chwalenie takich wybryków, tym bardziej, że jest to portal skierowany do masowego odbiorcy i codziennie przeglądają go miliony Polaków, bardzo często odległych od lewicowo-liberalnej ekstremy, na wszystko jednak przyjdzie czas. Zauważmy jednak bardzo ważną rzecz. NIGDY nie spotkałem się z sytuacją, w której liberalna lewica, także ta najbardziej "umiarkowana" i mainstreamowa potępiłaby radykalnych harcowników. Zawsze ich chwalą, usprawiedliwiają, a kiedy już naprawdę przesadzą próbują niuansować sprawę, i jednocześnie zadbać, aby nie została przesadnie nagłośniona. Jest to taktyka całkowicie zrozumiała i słuszna, za kilka lat pewne rzeczy już nikogo nie będą szokowały. Harcownicy swoją bezczelnością badają teren, dzięki temu ci bardziej "umiarkowani" widzą na ile mogą sobie pozwolić, a granica społecznej akceptowalności coraz bardziej się przesuwa. Jeszcze dziesięć lat temu oczywistym było, że „gejostwo" jest obrzydliwe, pod żadnym pozorem nie można dać im dzieci. Dzisiaj poparcie dla tak zwanych "związków partnerskich" jest już powszechne, a i stosunek ludzi do adopcji przez tego typu pary staje się coraz bardziej przychylny. Teraz przypomnijmy sobie 11 listopada 2017 roku i wyciągnijmy wnioski. Paniczne odcinanie się i potępianie haseł Czarnego Bloku i słów rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej. Widzimy jak na dłoni różnicę między zwycięzcami, a przegranymi, tymi, którzy chcą zmieniać świat, wierzą w swoje racje (jak błędne i szkodliwe by nie były) i zamierzają o nie walczyć, a tymi, którzy już przegrali, bojąc się łatki "faszystów", "radykałów", "rasistów". Właśnie dlatego ponosimy klęskę na wszystkich frontach. Odnośnie konserwatywnej i koliberalnej prawicy nie należy mieć złudzeń, to nasz wróg. Natomiast tak zwani "systemowi narodowcy" popełnili wszystkie błędy, jakie tylko mogli. Pokazali, że nie mają jaj i woli walki, a strona lewicowo-liberalna doskonale ten przekaz zrozumiała. Jedynym racjonalnym krokiem jaki mogli w listopadzie 2017 roku podjąć liderzy RN-u było stwierdzenie, że "w tych hasłach nie widzimy niczego złego, naród to wspólnota organiczna, połączona wspólnym pochodzeniem, językiem, kulturą. Nie widzimy w Czarnym Bloku niczego co nawoływałoby do nienawiści czy propagowało totalitarne ideologie." Po drugiej wojnie światowej europejska prawica kapituluje na każdym polu, bojąc się samego posądzenia o "faszyzm", "rasizm" czy "radykalizm", ta sama choroba dotknęła też jej polskich przedstawicieli, niestety również ze skrzydła narodowego.

 

Trzeba jasno powiedzieć - im nie chodzi o tolerancję! Chcą narzucić wszystkim swój sposób myślenia. Owszem mogą płaczliwie pisać, że "LGBT to ludzie, a nie ideologia", jednak widzimy, że ich działania mają na celu walkę z religią (to właśnie Katolicyzm jest w Polsce główną przeszkodą dla zmian obyczajowych, a mimo postępującej laicyzacji społeczeństwa Kościół zachowuje dość duże wpływy, z których niestety za bardzo nie korzysta, obierając taktykę defensywną), nieprzypadkowo ofiarą ostatniej prowokacji padłą figura Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu, nieprzypadkowo z taką lubością profanują wyjątkowo ważny dla Polaków wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej czy robią parodię Mszy św. na paradzie równości. Wiara ma szczególny wpływ na nasz naród, który dzięki niej nie uległ jeszcze ostatecznemu zepsuciu (chociaż proces ten postępuje w zastraszającym tempie).

 

Oni nie są tolerancyjni! Środowiska liberalno-lewicowe używają słowa tolerancja zamiast przecinka, jednak ich postawa jest jej całkowitym zaprzeczeniem. Jawnie głoszą nienawiść do wszystkich, którzy mają czelność nie zgadzać się z ich poglądami. Najjaskrawszy przykład widzieliśmy po niedawnych wyborach prezydenckich, kiedy odczłowieczali "bezrobotny Ciemnogród z Podkarpacia głosujący na Andrzeja Dudę". Pamiętamy nagranie z parady równości, że "stare kurwy muszą wymrzeć". To nie jest tolerancja.

 

Owszem, my też jesteśmy nietolerancyjni, ale jesteśmy w tym uczciwi. Jasno mówimy, że nie tolerujemy zła. Bez hipokryzji. Natomiast zadajmy sobie pytanie czy ich hipokryzja przeszkadza komukolwiek poza "radykalną prawicą"? Nie? No właśnie.

 

Chciałbym wyrazić nadzieję, że w końcu przesadzą i ludzie zrozumieją jak obrzydliwe są to środowiska. Jednak na to liczą jedynie naiwni, usłużne media zawsze wyciszą zbyt oczywistą przeginkę. Dlatego musimy podjąć rękawicę i zmobilizować naród do walki. Nasi przeciwnicy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że obecnie trwa wojna. Wojna o kształt naszego społeczeństwa, które w ostatnich latach coraz bardziej zaczyna przypominać zdegenerowane społeczeństwa Zachodu, z których jeszcze niedawno się śmialiśmy. Dlatego konieczne jest, aby w końcu prawica, konserwatyści, katolicy zrozumieli, że nie bierzemy udziału w zwyczajnym sporze światopoglądowym, jesteśmy w stanie wojny. :Jeżeli tego sobie nie uświadomimy, za kilka lat polska prawica zacznie opowiadać się za "małżeństwami" jednopłciowymi, choć może jeszcze bez adopcji dzieci.

 

Tęczowa bezczelność jest nie tylko irytująca, jest przede wszystkim skuteczna. Radykalizm, bezkompromisowość, wola walki, przekonanie o swoich racjach, kreatywność, umiejętne granie kontrowersją pokazują normikom, że "ci goście są fajni, widać, że im zależy, są spoko", przede wszystkim jednak machina medialna, a także wielkie korporacje ułatwiają im walkę. Na takie wsparcie liczyć oczywiście nie możemy. Jednak analiza metod, bezkompromisowość, kreatywność i zapał nie kosztują.

 

Sześciobarwna tęcza jest bardzo ładna, ale tylko wtedy, kiedy płonie. W każdej innej sytuacji jest po prostu obrzydliwa. Naszym celem musi być uświadomienie społeczeństwu, że LGBTRTVAGD to nie biedna uciskana mniejszość, której zależy tylko na normalnym życiu bez prześladowań ze strony "faszystów" i katolickiego kleru. Że "gej" to nie miły celebryta czy sympatyczny bohater popularnego serialu. Musimy za wszelką cenę nagłaśniać każdy przypadek pedofilii wśród homoseksualistów, każdą profanację, wszystko, co może zgorszyć i oburzyć. Chcąc ocalić w miarę normalne społeczeństwo musimy zohydzić przeciwnika, ukazać jego moralną degenerację, . Oczywiście musimy zadbać o wygląd tego przekazu, jego profesjonalizm, sprzyjające tęczowym media zrobią wszystko, aby każdego przeciwnika "postępu i tolerancji" przedstawić jako zdewociałego szura lub wstrętnego "nazistę". A jak doskonale wiemy systemowa prawica, także ta narodowa, nie jest zbyt chętna do pomocy. Choć narodowcy jeszcze mówią, że parady równości są złe (ogółowi prawicy już od dawna nie przeszkadzają).

 

 

Maksymilian Ratajski