Wydrukuj tę stronę

Miłosz Jezierski - Dochód ubezpieczony. O stabilizację ekonomiczną

Truizmem jest, że zjawisko, które nazywamy cywilizacją, charakteryzuje pewien rodzaj postępu. Dobrze rozumianego. Praca obecnej generacji oparta o doświadczenia zeszłych dla świetlistej przyszłości następnych pokoleń. Postęp następuje we wszystkich dziedzinach; technologicznych, duchowych i społecznych. Na prawicy pokutuje jednak opór przed niewłaściwie rozumianym pojęciem rozwoju, zaczerpniętym z dialektyki marksistowskiej i determinizmu. Swoista kontrrewolucja, która sprowadza wszystko do osadzenia ram społecznych żywcem wyjętych z XIX wieku. Natomiast normalną drogą zdrowej cywilizacji jest ewolucja. Społeczna i ekonomiczna.

Porządek społeczny

Z punktu widzenia nacjonalisty jest to bardzo ważna zresztą ewolucja wspólnot. Dawne społeczeństwa organiczne, które nie wiedzieć czemu zostały zapomniane przez prawicę, dziś hołubiącą mało tradycjonalistyczną rewolucję liberalną, stały się coraz bardziej zatomizowane. Za sprawą zarówno rewolucji marksistowskiej, dziś przybierającej formę kulturową, w połączeniu z rynkowymi zmianami ekonomicznymi, w miejscu tradycyjnych wspólnot dających oparcie duchowe, fizyczne, społeczne oraz ekonomiczne pojawił się drapieżny kapitalizm 2.0. Oparty o międzynarodowe korporacje i uprawiający nowy sposób niewolnictwa. Wyniszczający wszystko, co ma znamiona duchowej wspólnotowości. Dziwnym trafem wśród zwolenników owego systemu znalazło się mnóstwo ludzi o konserwatywnych przekonaniach. System, który z góry zakłada rozbicie wspólnotowe i cofnięcie naturalnej harmonii do atawistycznych relacji drapieżnik-ofiara, silny-słaby, utrzymując przy tym oblicze nieco ludzkie, znalazł obrońców w obozie tzw. tradycjonalistycznym. Fałszywa hierarchia oparta o elity ekonomiczne, które nie mają niczego wspólnego z prawdziwymi aristoi, nazywana jest „boskim porządkiem”. Zagrożeniem dla owego porządku natomiast stają się idee propagujące nowy porządek organiczny. Nie da się zawrócić kijem rzek i dokonać powrotu do średniowiecza z tradycyjnym podziałem ról społecznych. Należy wypracować nowe koncepty zapewniające wspólnocie solidarną stabilizację losu jednostki i nowy organiczny podział ról, który przyniósł ze sobą zaawansowane technologicznie społeczeństwo. Niestety spotyka się to z niezrozumieniem kręgów, które powinny tradycyjnie popierać
reformy socjalne i interwencjonizm. Nowa koncepcja narodu musi być oparta o solidaryzm ekonomiczny.

Wspólnota, a stabilizacja jednostki

„Tożsamość absolutna” musi być oparta na twardym fundamencie solidarnościowym. Tylko wtedy będzie trudniej ją wypłukać. W obecnym systemie, chaosie, który zniszczył tradycyjny kosmos, autoidentyfikacja jest kolejną barierą do osiągnięcia stanu konsumpcji idealnej. Tym samym również totalnego zniewolenia na rzecz ekonomizmu. Jednak system kusi wymianą tożsamości za skrawek bogactwa, który kapie ze stołu zwanego Wielkim Kapitałem. Wspólnota musi zabezpieczyć się ekonomicznie przed wytrąceniem jednostki z równowagi finansowej. Bezrobotny i żyjący na skraju ubóstwa zdesperowany człowiek jest w stanie poświęcić dużo, by przetrwać. W chwili, gdy system coraz bardziej naciska, by niszczono kolejne paragrafy kodeksu pracy i likwidowano związki zawodowe, obszar bezpiecznej stabilizacji niebezpiecznie się zmniejsza.

Polskę, jak i wiele innych krajów postsowieckich, nawiedza plaga folwarcznej mentalności biznesowej, co wiąże się również często z niewypłaconymi pensjami, a to z kolei z ubożeniem jednostek i rozbiciem rodzin oraz innymi patologiami społecznymi. Do niedawna mieliśmy plagi niewypłaconych kwot za podwykonawstwo. Mniejsze firmy, a i czasem duże, potrafiły zalegać po kilka miesięcy z wypłatami. Czasem tez była to wina ich kontrahentów. Prywatne podmioty i ich zależności finansowe zawsze będą częścią życia społecznego. Kapitalizm natomiast tworzy tu prawdziwą dżunglę, gdzie istnieje prawo pięści. A prawo stanowione często jest bezradne i co najgorsze w takich sprawach opieszałe. Egzekucja należności często ciągnie się latami, czasami nawet nieskutecznie. Co zrobić z duszami zawieszonymi w próżni wegetacji, gdy zabraknie środków na życie? Ubezpieczyć.

Pensja gwarantowana

Nie jest to dochód podstawowy wypłacany każdemu obywatelowi. Termin i pomysł zaczerpnięty został z  systemu szwedzkiego. W Szwecji, w dużym skrócie, każdy pracodawca opłaca składkę ubezpieczeniową za swojego pracownika, z której utrzymywany jest fundusz wypłat gwarantowanych. Dzisiaj po kilku liberalnych reformach niestety nie działa to tak, jak dawniej. Przybliżę tu ten proces. Gdy firma bankrutuje, do akcji wkracza syndyk próbujący w ramach likwidacji pospłacać długi podmiotu. Na pierwszy ogień idzie urząd skarbowy, potem długi u kontrahentów, na koniec zostają pracownicy. Jeżeli składki były odpowiednio opłacane, państwo wypłaca zaległe pensje pracownikom. Sytuacja bezrobotnych po upadku firmy zostaje ustabilizowana. Niestety dzisiaj proces ten uległ znacznemu skomplikowaniu i wypłacenie należności zajmuje dość długi okres. Nie chcę tu jednak poświęcać uwagi na obstrukcję legislacyjną państwa szwedzkiego. Chcę pójść za ciosem. Nacjonalista nie zatrzymuje się w pół kroku. Państwo powinno wymagać ubezpieczenia w ten sposób każdej umowy zawartej na jego obszarze pomiędzy podmiotem silniejszym finansowo z tym słabszym. Zatrudnionym, podwykonawcą, małym wykonawcą. Oczywiście taki fundusz powinien zostać pod kuratelą państwa. Spekulacje i konkurencja, które mogłyby wprowadzić prywatne firmy ubezpieczeniowe w ten proces, rodzą zagrożenia w postaci powstania syndyków chroniących interesy dużych podmiotów przed egzekucją odzyskania należności. Przy czym sama procedura nie powinna obejmować tylko ich bankructwa, ale również niewypłacenia pensji w obowiązującym terminie.
Fundusz ubezpieczeniowy nie jest jednak bez dna. Wypłacone pensje powinny być windykowane z kont dłużników. Ubezpieczenie pensji nie oznacza bezkarności nieuczciwych firm. Państwo wypłaca pieniądze w terminie pracownikowi, który został bez środków do życia przez nieudolność bądź nieuczciwość pracodawcy lub zleceniodawcy, następnie zaś  ściąga to z kont dłużnika. Monopol państwa w tym procederze jest najważniejszy. Wyobraźmy sobie firmy ubezpieczeniowe, prywatne, które za określoną kwotę potrafią stanąć po stronie pokrzywdzonego, jak i krzywdzącego. Kto będzie miał większe szanse i środki chociażby na wpływ negocjacji zwrotu kwoty? Państwo jest neutralnym gwarantem zabezpieczenia dochodu obywateli oraz strażnikiem nowego etosu pracy, który przy taki systemie z pewnością powróci do łask.

Skutki

Oczywiście podniesie to koszty pracy. Ale z pewnością utworzy stabilny rynek, który w obliczu coraz większego zalewu imigrantów i odpływu autochtonów szukających, jak pokazują nam badania, nie tyle lepszych pieniędzy, ale właśnie... stabilizacji. To, co przyciąga Polaków do zagranicznych firm, nawet w Polsce, to inny etos pracy, zabezpieczenie socjalne oraz inny niż autorytarny system zarządzania przedsiębiorstwem. Do utrzymania rodziny oraz zachowania tożsamości wspólnotowej potrzebna jest nie tylko siła kultury, która jest relatywna, nie tylko prawo krwi, które jest co prawda niezbędnym fundamentem, ale kulturowo może zostać stępione przez czynniki ekonomiczne. One, pomimo że nie są składową autoidentyfikacji narodu, sprawiają, że trudniej jest ją podważyć. Jednym z ważniejszych skutków takiego zabiegu z pewnością będzie podniesienie wartości pracy z towaru do chronionego prawem dobra. A raczej przywrócenie etosu pracy i szacunku dla kunsztu wyrobniczego. Praca musi być użyteczna, społeczna, a nie pozostawać kolejnym wskaźnikiem giełdy. Praca jest dziełem twórczym (oczywiście w dalszym rozwoju społecznym prace powtarzalne powinna zastąpić automatyzacja). Jest pewnym rodzajem sztuki. Wyspecjalizowany w swym kunszcie rzemieślnik nie tylko sprzedaje produkt. On wkłada w niego pełną moc skupienia i swoją wolę. Praca ma wymiar duchowy. Odpowiednie zabezpieczenie tego stanu sprawi, że pogardzane zawody staną się sprawą marginalną. Każda praca dająca stabilny grunt będzie darzona szacunkiem.
Zjawisko prekariatu i pokolenia X, które nauczone jest wielozadaniowości, płaci straszną cenę za tę destabilizację - zubożenie wyspecjalizowania, miałkość intelektualną i zwyczajną bylejakość. Chociażby tygrysy azjatyckie pokazują, że jakość produktu należy nadal do silnego przemysłu i ścisłej specjalizacji. Liberalny sen ekonomii opartej o usługi i eksportowaniu produkcji powoli zmienia się w koszmar - wraz z całym społeczeństwem. Pora zamknąć rozdział pt. „Umowa o dzieło”. I pracy w kilku miejscach, każdorazowo w innej branży. Brak wyspecjalizowanych robotników również wpływa na poziom migracji. Poza tym prekeriusz zazwyczaj jest gorzej zdyscyplinowany, gdy uczy się go fachu. Żyje wielozadaniowością. A owa polega na wykonywaniu wielu  śmieciowych prac, często niedających stabilizacji. Takowy projekt ma temu zapobiec i pomóc poszukać pewnego gruntu.
Stabilizacja rynku. Gdy Polska jest oblegana przez tanią siłę roboczą, wokół, której zresztą robi się pospolite machloje, a rdzenna ludność przez brak stabilnego zatrudnienia, a często także i niepewnego wynagrodzenia opuszcza rodzinne strony w poszukiwaniu godnego życia. Przy czym godne niekoniecznie oznacza duże zarobki, ale stabilizację życiową. Bezpieczeństwo.
Naród oparty na silnym systemie samopomocy i pewnym gruncie ekonomicznym nie będzie się intensywnie pozbywał własnej siły biologicznej i zastępował jej tańszymi elementami. Poza tym szantaż ekonomiczny dużego kapitału zostanie zmarginalizowany, co może spowodować jego dostosowanie się do reguł gry na lokalnym rynku. Dzisiaj, jak sami wiemy, korporacje są raczej stroną dyktującą niż słuchającą.

Powyższe rozważania są dziś czysta koncepcją. Teorią. Nasze środowisko i tak nie ma siły na implementacje powyższego drogą systemową. Jedynym rozwiązaniem jest metapolityczna kolportacja owych treści i koncepcji w coraz szerszych kręgach. Stabilizacja gruntu ekonomicznego jednostki jest pewnym rodzajem polisy na odbudowę biologiczną oraz kulturową coraz bardziej wyludniającego się z autochtonów kraju. Wyłącznie dyktowanego ekonomią i wielkokapitałowym drenażem wykwalifikowanych pracowników.

Miłosz Jezierski