Wydrukuj tę stronę

Patryk Paterek - O procesie cywilizacji

Swego czasu na łamach Szturmu pojawiło się parę artykułów opisujących, czym jest kultura oraz jakie jest jej znaczenie w kształtowaniu umysłów ludzi. Teorią kultury zajmował się w środowisku nacjonalistycznym chociażby Jan Stachniuk, który wokół niej zbudował cały system ideologiczny zwany "kulturalizmem". Niewiele osób stara się przy tym zrozumieć mechanizmy kształtujące cywilizacje. Na wstępie można powiedzieć, że kultura stanowi intelektualne zaplecze cywilizacji lub jej duchową treść. Cywilizacja jest natomiast tym, co zewnętrzne i zmaterializowane. Myśl kulturowa popycha masy w stronę cywilizacyjnego ładu, inspiruje elity i nadaje kształt umysłom, na które stale oddziałuje, podczas gdy cywilizację można określić owocem tego oddziaływania.

Na przełomie XIX i XX wieku powstały dwa wielkie systemy historiozoficzne, modelujące procesy tworzenia się, rozkwitu i starzenia cywilizacji. Autorem pierwszego z nich był Oswald Spengler, twórca teori cykli historycznych. Podzielił on fazy życia wielkich cywilizacji na okres krystalizacji, fazę rozwoju i rozpad cywilizacji, uważając tą ostatnią za nieuniknioną (fatalizm). Czynniki prowadzące do powstania cywilizacji to według Spenglera przede wszystkim obecność twórczej elity i odpowiednie warunki środowiskowe, a każdy upadek przypisał wyczerpywaniu się sił twórczej elity oraz buntom wewnętrznym. Autorem drugiej teorii historiozoficznej, zwanej teorią linearnej ciągłości rozwoju był Arnold Joseph Toynbee, według teorii którego krąg rozwojowy cywilizacji obejmuje fazy: 1) genezy, 2) wzrastania, 3) załamania, 4) dezintegracji 5) rozkładu.

To co uderza od samego początku, to traktowanie cywilizacji przez wymienionych autorów jak żywego organizmu, który rodzi się, żyje i umiera – przechodząc wszystkie znane nam etapy ludziego życia od młodości do starości. Według Toynbeego czynnikiem niezbędnym do powstania cywilizacji w ogóle jest obecność elementu, który określił mianem "wyzwania". Jeśli danemu ludowi przyjdzie żyć w zbyt łatwych czasach i zbytnim błogostanie, nigdy nie wyjdzie poza strefę komfortu i nie zbuduje niczego wielkiego, pozostają na etapie permamentnego barbarzyństwa. Z drugiej strony zbyt nieprzyjazne środowisko naturalne i srogi klimat skutecznie wyhamują wysiłki ludziej zbiorowości, uniemożliwając rozwój. Idealny stan początkowy to taki, kiedy nie jest ani zbyt łatwo, ani zbyt trudno.

Gdy pojawia się pierwszy impuls, miejscowe elity konsolidują wokół siebie resztę masy ludzkiej i ruszają na podbój. Szczegóły tego scenariusza różnią się w zależności od miejsca i czasu, natomiast ogólny sens pozostaje ten sam. Na drodze walki i podboju lokalna elita podporządkowuje sobie słabsze ośrodki władzy, tworząc zręby państwowości. Owy etap można określić mianem cywilizacji w fazie młodzieńczej, gdy ta jest jeszcze świeża i witalna, gotowa do stawienia czoła przeciwnościom losu. Duch wojownika gra wówczas pierwsze skrzypce. Przykładowymi cywilizacjami na omawianym etapie były chociażby ludy słowiańskie atakujące Bizancjum. Podobny scenariusz realizowało Państwo Islamskie, chociaż z racji trudnego położenia geopolitycznego szybko upadło.

Gdy bitewny kurz opadnie, z mroku historii wyłonią się nowe organizmy państwowe zarządzane przez triumfatorów i ich potomstwo. Z biegiem czasu duch wojownika straci na znaczeniu, zamiast którego coraz bardziej liczyć się zacznie myśl kulturowa i intelektualiści. Gdy tylko państwo osiągnie całkowity monopol w rządzeniu swoim terytorium, zacznie monopolizować również stosowanie agresji. Rugowanie zemsty rodowej na rzecz sądownictwa i instytucji policji jest jednoczesnym wypłukiwaniem ze społeczeństwa aspektu wojownika. Władcy nie opłaca się przecież, aby jego poddani – których pozyskał na drodze podboju – wyrzynali się wzajemnie. Wyłączność na stosowanie agresji posiada jedynie kasta wojowników na usłuchach władcy. Jednostki zbyt agresywne są wydalane z kraju, więzione lub mordowane. Efektem ubocznym opisywanej polityki (którą musi stosować państwowotwórcza elita, jeśli chce zachować ład społeczny) jest wypłukiwanie ze społeczeństwa agresji, która była niezbędna dla militarnej ekspansji wczesnej cywilizacji. Równocześnie następuje rozkwit kulturowy cywilizacji, która osiąga swą pełną dojrzałość. Na nieszczęście dla niej, pełnia rozkwitu wieszczy równocześnie zbliżający się upadek.

Po etapie wzrostu i rozkwitu przychodzi czas na jesień, którą  Toynbee nazwał etapem załamania, a Spengler fazą rozpadu. Coraz większy stopień wewnętrznego skomplikowania zaczyna doskwierać ludom żyjącym w jej orbicie. Zazwyczaj objawia się to zbyt posuniętą biurokratyzacją państwa, wypaleniem się wzorców kulturowych, odchodzeniem od tradycji oraz niemal całkowitym zanikiem wojowniczości. Cywilizacja wchodzi wówczas w epokę klasyczną, która jest niczym innym jak skansenem. Przypomina wówczas niedołężnego starca, który teraz już tylko rozpamiętuje młodzieńcze lata. Dodatkowo najczęściej pojawia się również zagrożenie zewnętrzne w formie konkurencyjnych ośrodków władzy (najazdy barbarzyńców). Rugowanie agresji odbija się cywilizacji czkawką, ponieważ społeczeństwo nie jest zdolne do samoobrony, stawiając czoła nieucywilizowanym i agresywnym przeciwnikom. To tylko zaognia i tak ciężką do opanowania sytuację wewnętrzną. Równolegle do wojny toczonej na peryferiach przez państwa należące do upadającego kręgu cywilizacyjnego przetacza się fala buntów i zamieszek.

Prędzej czy później przychodzi kres. Czy to pod wpływem najazdów, czy własnego ciążaru cywilizacja upada. Jej koniec zazwyczaj powiązany jest ze zniszczeniem państwa lub miasta, które stanowiło jej centrum. Na jej miejscu walkę o wpływy i terytorium toczą inne, zrodzone z rozpadu ośrodki władzy. Cały cykl zaczyna się wówczas od nowa. Powyższy tekst omawia zagadnienie w bardzo uproszczony sposób, bez wdawania się w szczegóły. Być może w innym miejscu omówię niuanse związane z rozwojem cywilizacji w myśl omawianych historiozofii (koncepcja państwa uniwersalnego, imperium etc). Jest to o tyle ciekawa teoria, że momentalnie uświadamia nas co do etapu rozwoju naszej cywilizacji i czekającej ją niedalekiej przyszłości.

Jeśli uznamy koncepcje Spenglera i  Toynbeego za prawdziwe, albo chociaż pod ich pryzmatem przyjrzymy się Cywilizacji Zachodniej dostrzeżemy, jak bliski jest jej kres. Jeśli każda cywilizacja przechodzi od etapu młodości do starości i w konsekwencji śmierci, to czy warto reanimować trupa? Czy walka o wskrzeszenie "starego ładu", albo o "nowe średniowiecze" nie jest z góry skazana na porażkę? Być może zamiast reaktywacji starego porządku przyszedł czas na budowę czegoś nowego? Nacjonalizm nie powinien stać się kultem popiołów, tylko podtrzymywaniem ognia. Jeśli łacińska formuła się wypaliła, należy ją odrzucić. Gdyby przewidywania historizofów się sprawdziły, potrzebowalibyśmy systemu wartości, który przywróci naszemu ludowi ducha wojownika - nowego generatora cywilizacji. Taki generator już powstał, pozostawiony nam przez Przodków.

Sława Bogom!
Sława Przodkom!
Sława Nacji!

 

Patryk Paterek