Patryk Płokita - Recenzja irlandzkiej serii filmowej "Rebellion" z 2016 roku

Data wydania tytułowej serii filmowej nie jest przypadkowa. Wyszła na światło dzienne w setną rocznice Powstania Wielkanocnego. Na początku mogę napisać, że jest to odpowiedni film dla poznania klimatu rebelii, irlandzkiego buntu przeciwko brytyjskim oprawcom, i początków Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Zapraszam do krótkiej recenzji tego dzieła filmowego dla czasopisma „Szturm”.

Pozytywnym aspektem owej produkcji, przez pierwsze dwa odcinki, pozostaje wykrystalizowanie przez reżysera radykalizmu walczących, zapał, pęd bojowy, oraz sceny walki. W kolejnych odcinkach tempo radykalizmu zwalnia. Staje się ślamazarne i momentami nieznośne. Końcówka serii daje do myślenia. Widać pewną klamrę, zamknięcie epizodu z irlandzkiej historii. Zauważalne jest to zwłaszcza pod kątem zmian personalnych głównych bohaterów. Zaobserwować można pewną ewolucję i „dojrzewania do tematu” dla niepodległości Irlandii.

Odpowiednia narracja napisów między częściami, stara się nas wprowadzić w tło historyczne wydarzeń. W filmie skupiono się na naturalistycznym ukazywaniu obrazu np. historycznego, nastroi społecznych, emocji i zachowania rebeliantów oraz brytyjskich żołnierzy. Oprócz tego nie zapomniano o ukazaniu różnych postaw bohaterów wobec irlandzkiego zrywu niepodległościowego. Mowa tu o postawę radykalną i walkę rebeliantów. Chodzi także o obojętność cywilów, a nawet wykorzystanie chaotycznej sytuacji w celu grabieży dublińskich opuszczonych sklepów na początku „Rebel 1916”. Ponadto, dużym plusem pozostają ukazane stroje, budownictwo, automobile, wystrój, ubiór oraz broń z epoki. Odwzorowane zostało to w najdrobniejszym szczególe do perfekcji. Przyjemne jest to dla oka podczas oglądania.

Gra aktorska momentami szwankuje. Od trzeciej części rozpoczynają się wątki typowo kobiece. W końcu główne trzy bohaterki „Rebellion” to przedstawicielki płci pięknej. Pomimo wątków miłosnych i kilku scen z "taniego romansidła", film znów nabiera tempa, kiedy powstanie się kończy, a główni liderzy zrywu są rozstrzeliwani.

Co do liderów zrywu, bardzo dobrze przedstawiono postać Patricka Pearse’a. Jego radykalizm, bunt, walka o tożsamość irlandzką, czytanie proklamacji republiki irlandzkiej podczas zrywu, gdzie większość się śmieje i traktuje to jako żart, to tylko przykłady. W podobny sposób ukazano Jamesa Connolly’ego. Epizodycznie ukazano też Konstancję Markiewicz.

Mankamentem dla widza może być ukazywana terminologia w tej serii filmowej. Bez odpowiedniej wiedzy na temat Irlandii z tego okresu, laik w pełni nie zrozumie irlandzkiego wątku historycznego z 1916 roku. Określenia takie jak „Agenci G”, „Kilmainhaim”, „Irlandzka Armia Obywatelska”, „Irlandzcy Ochotnicy”, padają dosyć gęsto i często. Warto przed oglądaniem zainteresować się tematyką irlandzką z tego okresu, aby w pełni zrozumieć to filmowe kilkuczęściowe dzieło. (Odwołuje tutaj do moich tekstów w ramach Szturmu, na temat irlandzkiego nacjonalizmu).


„Rebellion” z 2016 roku jest trudny do ostatecznej oceny. Z jednej strony czuć radykalizm, naturalizm, odwzorowanie epoki oraz sytuację geopolityczną Irlandii w owym czasie. Z drugiej jednak strony, od trzeciego odcinka tempo spada. Czuć swoiste „przedłużanie tematu” i „ślamazarność akcji”. Od drugiej połowy oglądania trzeciego odcinka, ma się wrażenie, że film został skierowany docelowo do kobiet. Nie zmienia to jednak faktu, iż „Rebellion” to mocna dawka pewnego zobrazowania, jak mogło wyglądać Powstanie Wielkanocne w Dublinie, w 1916 roku. Oceniam film 7 do 10. Na sam koniec warto napisać, że odniosłem subiektywne wrażenie, jakbym oglądał pewne „zobrazowanie” mojej pracy licencjackiej z historii, a dokładnie jej rozdział o Rebelii z 1916 roku.

Patryk Płokita