Mateusz Karwiński - „Wielkanocne przemyślenia”


Ostatnimi czasy bardzo popularne stały się w środowiskach konserwatywnych apele, aby nie ograniczać świąt kościelnych tylko do aspektów typowo konsumpcyjnych. Prezenty prezentami, zające zającami, ale nie zapominajmy o tym co dla nas powinno być najważniejsze. Wielkanoc należy przeżyć przede wszystkim duchowo, a tak jak za oknami odradza się przyroda, w naszych sercach na nowo powinien narodzić się Jezus. I cel takiego przekonywania jest bardzo słuszny, można by powiedzieć, że godny wsparcia. Najważniejsze wydarzenia z życia Kościoła sprowadza się do samych rodzinnych spotkań, a wielki post coraz bardziej przypomina dietę. Ostatnimi czasy w Internecie można było znaleźć zaproszenie na aerobik z elementami Wigilii Paschalnej. Natomiast bardzo często zapominamy, że oprócz wymienionych już dwóch wymiarów świąt Wielkiej Nocy, materialistycznego oraz metafizycznego, istnieje trzeci… polityczny. Parafrazując słowa znanego polskiego reżysera, Święta Świętami, ale ktoś tym wszystkim musi rządzić.


Na początku przyjrzyjmy się całej przedstawionej w Ewangelii sytuacji jaka wyklarowała się na terenie Palestyny. Oto Jezus, który po trzech latach nauczania zdobył już wielki rozgłos oraz rzesze wyznawców, dokonuje triumfalnego wjazdu do Jerozolimy. Czy wywołuje tym niepokój włodarzy? Ależ skąd! Jezus jest zdeklarowanym przeciwnikiem rozwiązań siłowych, a także jakichkolwiek, które godzą w Rzymian. W swoich wypowiedziach głosi wręcz lojalistyczne poglądy popierające władzę cesarską, a swoimi słowami raczej odstręcza od siebie radykałów, aniżeli przyciąga. Zamiast triumfu militarnego dąży do zwycięstwa duchowego. Niesie przesłanie miłości oraz wewnętrznego ładu, pod którym podpisać mógłby się każdy porządny człowiek. Tak oto jawne władze nie czują się zagrożone, toteż nie podejmują żadnej akcji. I w tym miejscu wyłania się inna strona tego konfliktu, której interesy stoją w bezpośredniej sprzeczności z dążeniami Syna Bożego. Arcykapłani ze stojącym na ich czele Kajfaszem. Ukryta władza, która teoretycznie nie może odgrywać w rządach żadnej roli, a jednak przyjdzie jej zagrać pierwsze skrzypce w najsłynniejszym procesie świata, a także człowiek, który jest niesłusznie zapomnianym pionierem jedynego słusznego systemu, przyjętego za dogmat zarówno przez lewicę, jak i prawicę. Słowa Jezusa kolidowały zarówno z ich monopolem dotyczącym spraw duchowych, jak i po części czysto biznesowych, bo jak nazwać zarabianie na oczekiwaniu na przyjście Mesjasza? To oni pierwsi zaczęli burzyć się, kiedy Jezus stawał się coraz bardziej popularny. Natomiast kiedy przegrali liczne walki na argumenty, postanowili zastosować metody bezpośredniego przymusu wobec myślących inaczej.


Tak oto knują sprytną intrygę, w wyniku której ich bezpośredni antagonista zostaje zdradzony, wydany, a następnie wtrącony do więzienia. Lada moment miał się rozpocząć proces, który miał stać się nie tylko jednym z najbardziej znanych przykładów niesprawiedliwości, ale także bardzo interesującym zobrazowaniem wykuwania się systemu demokratycznego. Dlaczego? Ponieważ w tym momencie pojawia się kluczowy element tego systemu – motłoch. Zadajmy sobie pytanie, mianowicie czy Jezus zostałby skazany na śmierć, gdyby nie krzyki hałastry? Czy Piłat skazałby Go, gdyby nie groźby tłumu. Żądni krwi hebrajczycy nie zjawiliby się tam, gdyby nie namowy ukrytej władzy – arcykapłanów. Nie przyszli tam, ponieważ akurat mieli na to chęć, czy byli w racjonalny sposób przekonani o tym, że Jezusa trzeba usunąć dla dobra ogółu. Byli tam żeby bronić wąskiej grupy interesu, chociaż nie mieli o tym pojęcia. Zostali zawczasu wytresowani. Na pstryknięcie przystąpili do słownego ataku na Jezusa, a także na Piłata, który próbował Go wypuścić. A to właśnie Poncjusz Piłat był reprezentantem władzy, jak się okazało, tylko teoretycznej. Jak w każdej szanującej się demokracji władzę sprawuje ten, kto kontroluje motłoch, nawet, jeżeli nie robi tego jawnie.


Jednak ten kto uzna, że machinacje ukrytych sił kończą się w momencie pozornego triumfu sił tego świata nad Synem Człowieczym, tkwi w głębokim błędzie. Kiedy arcykapłani dowiadują się od strażników o zmartwychwstaniu po raz kolejny decydują się wpłynąć na bieg wydarzeń poprzez nakłonienie ich do zachowania milczenia. Mówiąc wprost: dokonali przekupstwa funkcjonariuszy publicznych, by dalej mogli realizować swoją politykę. W tym momencie ujawnia się kolejna cecha systemu (pozornej) władzy ludu, mianowicie brak poszanonowania prawdy przez faktycznych włodarzy, a także przedkładanie nad nią, a także nad interesem społeczeństwa, własnych interesów.


Elity żydowskie tak oto kładą podwaliny nie tylko pod talmudyczne i kabalistyczne fałsze, ale także stają się (świadomie lub nieświadomie) inspiracją dla elit współczesnych, próbujących wykuwać skutecznie działające państwo. Na nieszczęścia naszego pięknego kraju ludzie dobrej woli nie wiedzą kto jest kim. Nie wiedzą, że oddają nieświadome jednostki do zreorganizowania w bezmyślny motłoch. W taki oto sposób wielu dobrych chrześcijan nieświadomie wciela się w rolę władzy fasadowej uosabianej przez nowotestamentowego Piłata, a w tworzeniu systemu nie podążają drogą Jezusa, tylko wlokącego się wraz z orszakiem naszej historii niczym nieśmiertelne widmo - Kajfasza.

 

Mateusz Karwiński