Tomasz Dryjański - „Han pasado! I co dalej?”

Jedenasty listopada od kilku lat stanowi centralny punkt nacjonalistycznego kalendarza, Marsz Niepodległości to fenomen na skalę europejską. Tradycyjnie ulicami Warszawy przemaszerowało około 100 tysięcy ludzi demonstrujących swój patriotyzm. Wspaniały pokaz siły polskiego nacjonalizmu! Szkoda, że piękny obraz MN niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.

 

Marsz przeszedł. Han pasado! Tylko co dalej? Wielokrotnie pisałem już na łamach Szturmu o wielkiej roli jaką MN odegrał w odrodzeniu naszego ruchu. Ostatnie lata to piękny rozwój znajdującego się nie tak dawno w totalnym niebycie nacjonalizmu, to również zmiana mentalności młodego pokolenia, które masowo zaczęło poczuwać się do patriotyzmu. Nie możemy być jednak ślepi, problemów mamy znacznie więcej niż sukcesów.

 

Ostatnio usłyszałem zdanie, że wiara w wieku 23-24 lat już kończy działalność, przechodzi na nacjonalistyczną emeryturę. Brzmi śmiesznie, jak ludzie kończący studia, ledwie wkraczający w prawdziwą dorosłość mogą być emerytami? Niestety, ale w przypadku działalności narodowej bardzo często tak jest, jesteśmy ruchem małolatów, a to praktycznie uniemożliwia budowę czegoś poważnego. W ostatnich latach przez szeregi organizacji nacjonalistycznych przewinęła się wuchta wiary, której już nie ma, najczęściej ktoś bardzo szybko się znudził i w tym wypadku nie widzę powodów do płaczu, ani zastanawiania się nad przyczynami, po prostu człowiek zainteresował się szeroko pojętym patriotyzmem, chciał coś robić, ale się do tego nie nadawał. Takich ludzi zawsze był spory odsetek i tak już pozostanie. Kolejne powody odejść powinny nam już jednak dawać do myślenia. Skoro ludzie rezygnują po kilku latach, uważając, że wyrośli z rozdawania ulotek, maszerowania czy zbiórek krwi, znaczy, że ponieśliśmy dwie porażki - wychowawczą, bo nie umieliśmy nauczyć go wierności ideałom, ale także nie umiemy stworzyć modelu działania dla osób wchodzących w wiek prawdziwie dorosły. Tymczasem to 30-40-latkowie powinni stanowić trzon każdego poważnego ruchu społecznego, mając wiele lat doświadczenia aktywisty, wiedzę, pieniądze, kontakty, poukładane życie rodzinne i zawodowe mogliby wprowadzić cały ruch na zupełnie nowy poziom. U nas takich osób praktycznie nie ma! Zmarnowaliśmy ćwierćwiecze III RP nie potrafiąc wychować sobie kadr.

 

Oczywiście działalność osiemnastolatka różni się od tego czym powinien zajmować się człowiek trzydziestoletni. Działacz doświadczony potrzebny jest w związkach zawodowych, spółdzielniach, radach osiedli/gmin/miast, jako wydawca, publicysta, animator życia kulturalnego i sportowego w okolicy, a wreszcie wychowawca młodszych aktywistów...
Tacy ludzie potrzebni są też w polityce, która jest ważnym elementem życia narodowego. Działacze w wieku 22-25 lat, legitymujący się już jakimś poważniejszym stażem muszą uczyć się dojrzałej działalności, wtedy też doskonale widać do czego taki już w miarę ukształtowany aktywista ma predyspozycje, a od jakich obszarów powinien się trzymać z daleka.

 

Polityka była powodem zniechęcenia wielu młodych działaczy, w pewnym momencie dwudziestolatkowie marzyli, że w niedługim czasie zasiądą w ławach poselskich, poświęcali wuchtę energii na zbieranie podpisów, kolejne porażki sprawiły, że spora grupa odeszła, inni obrali drogę nadkumatości - „polityka jest niegodna prawdziwego radykała, tylko rewolucja na fejsbuku i rządy osiemnastolatków nie znających się na niczym”! Te doświadczenia pokazują wyraźnie, że polityka nie jest dla dzieciaków, osoby poniżej 25. roku życia powinny być trzymane od niej z daleka, posunę się nawet do stwierdzenia, że taki powinien być ustawowy próg uprawniający do członkostwa w partiach politycznych, do tego co najmniej 3 lata realnej działalności społecznej.

 

Musimy być obecni w polityce! Zacznę cynicznie bo od subwencji. Ta forsa jest nam po prostu potrzebna. Mając do dyspozycji kilka milionów złotych rocznie, plus pieniądze na biura i apanaże posłów można stworzyć nacjonalistyczny ośrodek szkoleniowy z dobrą bazą noclegową, sportową, salami wykładowymi, strzelnicą, miejscem na koncerty... Idealne miejsce na obozy formacyjne zwłaszcza jeżeli umiejscowimy go w górach. Zostanie nam na wydawanie książek, prasy, założenie radia lub telewizji, organizację koncertów, turniejów sportów walki i piłki nożnej – zarówno w kraju jak i na Kresach. Polityka to jednak przede wszystkim jedyna realna możliwość oddziaływania na losy kraju, do tego potrzeba nowoczesnego programu skupionego na realnych potrzebach społecznych.

 

Jeżeli nie stworzymy poważnego, dojrzałego ruchu, rację będą mieli ci wszyscy, którzy krzyczą „No pasaran”! A to smutna wizja, niech te dwa słowa pozostaną tytułem genialnego utworu Bladych loków i humorystycznym akcentem hiszpańskiej wojny domowej, ale nigdy proroctwem!

 

Tomasz Dryjański