Pozdrowienie narodowe

Tekst ten dotyczyć ma kwestii pozdrowienia narodowego, czyli tak zwanego "salutu rzymskiego", wykorzystywanego przez polskich narodowców, a nie ogólnej historii salutu. Ta była bowiem wielokrotnie opowiadana i opisywana. Ogólny zarys tego artykułu pochodzi z roku 2012. Pomimo, że pisząc go w tamtym czasie, uznałem go za ukończony, nigdzie się on jednak nie ukazał. Wykorzystywałem go jako referat na spotkaniach. Został on oczywiście poprawiony i rozbudowany. Na samym początku chcę zaznaczyć, że nie chcę jawić się tutaj jako historyk, a raczej pasjonat historii, świata idei i polityki, ale przede wszystkim idei narodowej. Idei narodowej, wobec której zarzuty o "kolaborację" czy "sprzyjanie hitleryzmowi" sięgają okresu przedwojennego, czyli czasów, kiedy wiele grzechów nazistom nie zostało jeszcze udowodnionych, a najczęściej, których to nawet jeszcze nie popełnili. Już wtedy polscy narodowcy, także z narodowo-radykalnego odłamu polskiego obozu narodowego, najbardziej przecież do faszyzmu i hitleryzmu porównywanego, skutecznie odrzucali te zarzuty. Jan Mosdorf, jeden z głównych ideologów ruchu narodowego młodego pokolenia, prezes Młodzieży Wszechpolskiej, jeden z liderów Ruchu Młodych Obozu Wielkiej Polski, po rozwiązaniu OWP przez pewien czas szef Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego, aż ostatecznie w 1934 roku pierwszy przywódca rozłamowego Obozu Narodowo-Radykalnego pisał: "Nie jesteśmy ani faszystami, ani hitlerowcami, przede wszystkim dlatego, że jesteśmy ruchem czysto polskim, nie potrzebujemy obcych wzorów. Nie uważamy się za faszystów ani za hitlerowców również dlatego, że oba te ruchy mają wiele wad, a nawet grzechów, którymi obarczać się nie chcemy. (...) Nie są to wzory, które chcielibyśmy naśladować". To jedne z bardziej znanych słów Jana Mosdorfa. Faszyzm był tworem włoskim, nazizm z kolei dziełem niemieckim. Mosdorf zauważył również, że: "Skoro już kogoś nie stać na twórczość własną, to już lepiej żeby naśladował rodzime wzory, niż bezmyślnie małpował prądy modne za granicą, co tak razi we wszystkich ruchach faszystowskich".

 

Niestety, system, lewacy, a za nimi powtarzające wszystko "lemingi" nie są w stanie zrozumieć, że każdy naród wytwarza swoją własną myśl narodową, swój własny ruch, obóz narodowy, uwarunkowany historią, tradycją, kulturą, religią oraz charakterem narodowym danej społeczności. Traktują oni ideę narodową jako coś uniwersalistycznego, a wynika to z ich postrzegania świata, bazującego na internacjonalizmie. Jeden z wielu nacjonalizmów w danym narodzie zawsze uzyskuje pozycje wiodącą, a pozostałe są raczej marginalnymi ugrupowaniami, które koncentrują się wokół jakiejś mniej lub bardziej sztucznie wymyślonej i sprzecznej z prawdziwą naturą tego narodu doktryny. Dlaczego tak się dzieje? Bowiem jeden z tych nacjonalizmów jest prawdziwy, odwołujący się do rzeczywistej historii, tradycji i obyczajów danego narodu. Można by rzec: wyrasta z niego. Pozostałe tworzone są właściwie przez różnych ideologów i samozwańczych wodzów, stają się doktrynami sztucznie wykreowanymi, podobnie jak komunizm, socjalizm czy liberalizm. Pozostają marginalne w duszy większości członków tego danego narodu. Roman Dmowski napisał kiedyś takie wspaniałe słowa: "Nie umiałbym powiedzieć, gdzie pierwej, we Francji, czy we Włoszech, użyto wyrazu >nacjonalizm< dla określenia nowego ruchu narodowego. Byłem zawsze zdania, że to termin nieszczęśliwy, osłabiający wartość ruchu i myśli, którą ten ruch wyrażał. Wszelki >izm< mieści w sobie pojęcie doktryny, kierunku myśli, obok którego jest miejsce na inne, równorzędne z nim kierunki". A przecież, i tu dalej Dmowski: "Naród jest jedyną w świecie naszej cywilizacji postacią bytu społecznego, obowiązki względem narodu są obowiązkami, z których nikomu z jego członków nie wolno się wyłamywać: wszyscy jego synowie winni dla niego pracować i o jego byt walczyć, czynić wysiłki, ażeby podnieść jego wartość jak najwyżej, wydobyć z niego jak największą energię w pracy twórczej i w obronie narodowego bytu. Wszelkie >izmy<, które tych obowiązków nie uznają, które niszczą ich poczucie w duszach ludzkich, są nieprawowite". Dany więc "nacjonalizm" musi być wprost ruchem narodowym, i żaden "izm" i sztuczna doktryna temu ruchowi potrzebny nie jest. Wynika on bowiem z historii, religii (jeśli jest ona czymś jednoczącym, a nie dzielącym, jak na przykład w Niemczech - dlatego nacjonalizm niemiecki często odwołuje się do korzeni pogańskich, wspólnych dla całego narodu), tradycji, kultury i obyczajów narodu. Dlatego właśnie w Polsce oczywistą rolę "nacjonalizmu wiodącego" odegrał obóz narodowy i jego narodowo-radykalny odłam. Nie chciał on tworzyć "nowego narodu", choć wprost opisywał wady Polaków, chociażby takie jak bierność. Był on politycznym "uosobieniem" polskości.

 

Nie znaczy to, żeby do swojego obozu narodowego nie wprowadzać czegoś, co może być dla naszego narodu dobre czy wręcz zbawienne. Nie chodzi o "ściąganie" wszystkiego żywcem. Są w Polsce i takie środowiska uważające się za nacjonalistyczne, których działalność koncentruje się właściwie jedynie na negowaniu własnej tradycji polskiego obozu narodowego i jego symboli, i usilnym wprowadzeniu w Polsce zagranicznych symboli, postaw i programów. To się rzecz jasna nigdy nie uda. Będzie to pociągające jedynie dla wąskiej grupy fanatyków, nigdy dla mas narodowych. A o naród przecież walczymy. Jednym z pewnych "symboli", które się w polskim ruchu narodowym pojawił, był tak zwany "salut rzymski". Jednym z ulubionych tematów mediów oraz lewackiej propagandy, mającej na celu oczernianie w oczach Polaków narodowców, jest mityczne tak zwane "hajlowanie". Jest to propaganda tak silna, że spotkałem się z takim określeniem wobec pozdrowienia narodowego nawet wśród niektórych grup narodowych. Jest to niebywały skandal. Tak zwani "antyfaszyści", czyli różnej maści lewacy, starają się udowodnić, że jesteśmy tak naprawdę faszystami czy neonazistami, między innymi dlatego, że podnosimy w górę swoje prawe dłonie. Oczywiście odnosi to spory sukces, gdyż zwykły, nieuświadomiony Polak, wychowany na komunistycznej, bądź obecnej, demoliberalnej propagandzie, widząc pozdrowienie narodowe rzeczywiście może widzieć w nim objaw uwielbienia dla Adolfa Hitlera czy poparcie dla czynów narodu niemieckiego wobec Polaków z okresu II wojny światowej. Jednak nic bardziej mylnego. Tutaj przechodzimy więc konkretnie do zagadnienia, jakim jest używanie przez Polaków tak zwanego "salutu rzymskiego".

 

Pozdrowienie narodowe, jak sama zresztą jego nazwa wskazuje, ma być tylko pozdrowieniem - innych Polaków, innych narodowców. Ma oznaczać zjednoczenie i współpracę wszystkich, którym zależy na Polsce i Polakach, którzy gotów walczyć są o naszą wolność, niepodległość i suwerenność naszej Ojczyzny. Wszystkich, którzy kierują się w swych myślach i działaniach myślą polską, myślą narodową. Dlatego porównywanie tego do oddawania czci Hitlerowi, jednego z wielu wielkich wrogów Polski i naszego narodu, kata milionów naszych rodaków, jest całkowicie oderwane od rzeczywistości i naszej idei. Lewica bowiem zawsze próbuje ukazać nas, narodowców, najbardziej w swych myślach i czynach zdecydowanych i ideowych, jako "nazistów", jako zdrajców, wykorzystując do tego szczerze patriotyczne i właściwe, antynazistowskie postawy Polaków, którzy nie są w dziedzinie myśli narodowej, samego ruchu narodowego, ani tym bardziej jego symboliki, uświadomieni. W polskim ruchu narodowym pozdrowienie to pojawiło się na długo, zanim Adolf Hitler doszedł do władzy, a więc zanim salut jako taki nabrał błędnego skojarzenia z oddawaniem czci niemieckiemu “Führerowi” czy idei nazistowskiej. "(...) Przedwojenni polscy narodowcy pozdrawiali się podniesieniem prawej ręki z zawołaniem >Czołem< lub >Czołem Wielkiej Polsce!<. Zawołania tego często także używano bez podniesionej prawicy. W Polsce tzw. rzymskie pozdrowienie pojawiło się około 1927 r. wśród działaczy Obozu Wielkiej Polski, a w późniejszych latach było powszechnie używane w Stronnictwie Narodowym, Młodzieży Wszechpolskiej i Obozie Narodowo-Radykalnym. W latach trzydziestych prawica narodowa nie dostrzegała w tym geście żadnego związku z wzorcami niemieckiego narodowego socjalizmu, gdyż te były przez nią z założenia odrzucane i potępiane jako antypolskie i antykatolickie". Warto dodać, że pozdrowienie narodowe używane było jeszcze przed powstaniem Obozu Wielkiej Polski, w którym to został oficjalnym symbolem organizacyjnym. W połączeniu z konkretną polską ideą narodową, która to uznawała Niemców za głównego geopolitycznego przeciwnika i największe zagrożenie dla bezpieczeństwa i pokojowego życia narodu polskiego, można więc uznać, że pozdrowienie narodowe miało i ma nadal wyraźny wydźwięk narodowy i patriotyczny, a więc co zatem idzie antynazistowski.

 

Tak, antynazistowski. Bowiem polscy narodowcy musieliby chyba cierpieć na swojego rodzaju rozdwojenie jaźni, pozdrawiając się przed wojną niby "nazistowskim pozdrowieniem", jednocześnie przestrzegając Polaków przez niemieckim zagrożeniem, posiadając antyniemieckie postulaty, widząc w nazizmie wroga polskości i katolicyzmu, a po wybuchu wojny z nazizmem walcząc i bardzo często ginąc w frontowych walkach z nazistowskim najeźdźcą, w obozach koncentracyjnych, łapankach oraz w lasach - jako żołnierze Narodowej Organizacji Wojskowej, będącej zbrojnym ramieniem Stronnictwa Narodowego, jako członkowie Związku Jaszczurczego i Narodowych Sił Zbrojnych, które to powstały z inicjatywy działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego, czy też jako żołnierze Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jak moglibyśmy być Polakami, walczyć z nazizmem, i jednocześnie niby pozdrawiać Hitlera? Najkrócej pisząc jest to po prostu nielogiczne. Częstym zarzutem jest także określanie pozdrowienia narodowego, dziś często nazywanego w środowiskach narodowych mianem "salutu rzymskiego", jako symboliki zaczerpniętej całkowicie od innych narodów, co przeczyć miało jego polskości, a więc właściwości używania go przez polskich narodowców, do tej polskości przecież się odwołujących. Warto w tym momencie dać możliwość odpowiedzi przedwojennym narodowcom polskim, cytując jeden z artykułów dotyczących tego zagadnienia, z prasy narodowej tamtego okresu: "Znamienne słyszymy głosy: - >endecy naśladują obcych albo <endecy na wzór obywateli ościennego państwa< itd. Jakże bardzo nieuckie i demagogiczne są te powiedzenia. Pomijając fakt, że wszystkie ruchy nacjonalistyczne, na całym świecie przyjęły szczery i piękny sposób pozdrawiania się poprzez podnoszenie ręki, zaznaczyć należy, że nieprawdą jest, jakoby ukłon ten był obcy. Przez długie wieki drużyny lechickie pozdrawiały się podnoszeniem prawicy. Z większym już powodzeniem można by twierdzić, że uchylanie kapelusza przy powitaniu, lub podanie ręki jest zapożyczone od obcych. Zróbmy historyczną analizę powitania.

 

Przypuszczać należy, że przodkowie nasi, żyjący jeszcze na niskim poziomie kulturalnym, nie witali się zupełnie. Później zaczęto pozdrawiać się zawołaniami rodowymi. Okryci w skóry >woje<, z rysimi łbami na głowach, krzyczeli z daleka swoje hasła i zawołania, którymi zgłaszali, jak dzisiaj karta wizytowa, kto zbliża się - sąsiad czy wróg. Na znak, że przychodzą z dobrymi zamiarami podnosili wysoko w górę otwartą dłoń, nie uzbrojoną, a więc przyjazną i szczerą. Przeciwnie, podczas bitew witali wroga podniesieniem prawicy uzbrojonej w dziryt, miecz, lub topór. Z czasem zawołania stały się dumą rodów, przemieniając się w końcu w nazwiska, przydomki lub herby. W dobie rycerskiego średniowiecza, w stal zakuci jeźdźcy witali się nie tylko rodowym okrzykiem, lecz różnymi gestami, jak: pochyleniem kopii, określonymi zwrotami konia, lub podniesieniem prawicy. Czasy późniejsze przyniosły zwyczaj zdejmowania nakrycia głowy i podawania ręki, który wyparł dawny, piękny sposób pozdrawiania. Dziś, kiedy nawracamy z błędnych ścieżek prosemickiej kultury do dawnych rycerskich i prawych cnót - przywróciliśmy prawo obywatelstwa także dawnemu ukłonowi. Pozdrowienie narodowe: - otwarta, szczera dłoń, to symbol prawdy, powagi i rycerskich upodobań - to przeciwstawienie zaciśniętej pięści, która jest pozdrowieniem międzynarodowej komuny, symbolem nienawiści, żądzy zemsty i krwi. Zawołanie >czołem<, towarzyszące pozdrowieniu narodowemu też jest symbolem - symbolem prawości i dumy narodowej: zapewne tak dawne jak nasz szczep lechicki. Podniesiona pionowo nad głową otwarta prawica, rzut jasnego czoła ku niebu, okrzyk >czołem<, wyprężona, muskularna postawa, pogodna twarz, na której maluje się siła i wola zwycięstwa - oto pozdrowienie narodowe!".

 

Nie sposób zaprzeczyć prawdziwości tego tekstu. Czy powitanie się za pomocą uniesienia w górę swojej prawej ręki nie jest najprostszą i najdłużej znaną formą pozdrowienia w świecie? Czy i my nie witaliśmy się tak kiedyś z kimś, komu nie mogliśmy podać ręki, na przykład z racji odległości, albo oddzielającej nas jezdni, pełnej samochodów? Oczywiście, że tak. Czy i my stawaliśmy się wtedy krwiożerczymi hitlerowcami? Pozdrowienie narodowe było pozdrowieniem narodowym i pozdrowieniem narodowym pozostanie. Kieruje się je wobec przyjaciela, kolegi organizacyjnego, innego narodowca, nie przeciwko wrogom. Kojarzenie tego pozdrowienia z nazizmem czy faszyzmem, jest tylko efektem wieloletniej lewackiej propagandy. Dla wielu osób pewne znaki zawsze będą kojarzone w jeden sposób. Jest to całkowicie zrozumiałe. Niestety – wielu ludzi uważa, że historia pozdrowienia narodowego nie powinna być przez dzisiejszy ruch narodowy kultywowana. Tłumaczą to taktyką oraz pijarem. Często pojawiają się opinie mówiące, że “jeśli ruch narodowy chce liczyć w dzisiejszych czasach na wsparcie ogółu społeczeństwa, to powinien pozbyć się takich skrajnie źle kojarzących się elementów wizerunku”. Z jeden strony można się z tym zgodzić, ponieważ idea jest ważniejsza od symboliki. Z drugiej strony – “tylko prawda jest ciekawa”. Jeśli kierowalibyśmy się tylko tym, co się wszystkim dobrze kojarzy, to prawdopodobnie musielibyśmy odejść od praktycznie całej idei, bowiem wielu ludziom kojarzy się ona z faszyzmem, nazizmem, nienawiścią czy ksenofobią, co także jest zresztą efektem antynarodowej propagandy. Naziści pozdrawiali się również i uściskiem dłoni, całowali w dłonie kobiety. Czy i od tego mamy odejść, czy i to zrównać mamy z hitleryzmem? Jestem pewny, że nie. Tak jak pisał jeden z działaczy dzisiejszego Obozu Narodowo-Radykalnego, Tomasz Greniuch - "Jesteśmy wojownikami prawdy, o prawdę walczymy. Nie zależy nam przecież na tym co i jak się kojarzy, lecz na tym czym jest naprawdę. To jest nasz cel - ukazać prawdę". I o ukazanie tej prawdy należy walczyć. Dość z tłumaczeniem się, czas na ofensywę!

 

Tomasz Dorosz