Maria Pilarczyk - „Zaadaptować wszechobecność, czas uporządkować miłość!”

 Żyjemy w czasach, w których na każdym kroku człowiek spotyka się z atakującą seksualnością płynącą z bilbordów, reklam telewizyjnych czy okładek czasopism. Przy ogromnym tempie przepływu informacji jesteśmy wprost atakowani erotycznymi treściami lub też sami celowo ich poszukujemy w celu zaspokojenia potrzeb psychicznego wzbudzenia. Młody człowiek dodatkowo poddawany jest presji otoczenia, traktując opinie rówieśników nie rzadko jako wyznacznik tego co dobre lub złe, przesuwając na dalszy plan indywidualne odczucia i ocenę sytuacji. Wzrost liczby gwałtów, ilości pobieranej z sieci pornografii czy nasilenie zjawiska prostytucji [1] jest tylko efektem wtórnym zepsucia z jakim przyszło nam się mierzyć obecnie, a którego źródło tkwi w dehumanizowaniu drugiego człowieka, a także utraty szacunku do samego siebie. Rola rodziny od lat systematycznie maleje, maleje również ilość czasu, który rodzice poświęcają dzieciom, a więc maleje ich udział w wychowaniu. Szkoła uczy i wychowuje - brzmi powszechnie znane porzekadło, które dopiero dziś nabiera prawdziwie głębokiego znaczenia. Współczesna rodzina coraz mniej wychowuje, a domownicy przypominają coraz bardziej hotelowych pensjonariuszy niż wzajemnie zatroskanych o siebie i kochających krewnych. Wracając do roli szkoły, to dziś właśnie musi ona coraz lepiej wywiązywać ze swojej funkcji wychowawczej, ponieważ drugi filar wychowania, rodzina, jest coraz mniej stabilny. Oczywiście nie powinno się ograniczać roli rodziny w wychowaniu młodego człowieka, ale układając programy szkolne należy pesymistycznie założyć, że rodzina nie wywiąże się ze swoich obowiązków. W “najgorszym” wypadku dojdzie wtedy do równoległego przekazywania identycznych treści, co tylko poprawi ich przyswajanie. Jest to znaczenie lepsze niż pozostawienia chociażby małej części młodych ludzi samych sobie. Szczególnie ważne są dziedziny wychowania szkolnego, które obejmują zagadnienia trudne w przekazywaniu przez rodziców ze względu na panującą pruderię lub też zwyczajne braki wiedzy. Szkoła więc powinna stanąć na wysokości zadania i zmierzyć się ze zagadnieniem, którego znaczenie wiek XXI podniósł do niebotycznych rozmiarów.

 

 Młodym ludziom zdrowa edukacja seksualna jest zwyczajnie potrzebna. Wymusza to szczególnie wspomniana już wszechobecność erotyki w przestrzeni publicznej. Młody człowiek natrafiając na pojęcia i zachowania, których nie rozumie naturalnie szuka ich wyjaśnienia. Rodzice, szkolni wychowawcy są zazwyczaj postrzegani jako dość odległe rolą, a jednocześnie emocjonalnie bliskie osoby przez co wytwarza się wobec nich wstydliwość i dystans nierzadko nie do pokonania. Odpowiedzi na “trudne” pytania dziecko znajdzie więc w najgorszym z możliwych miejsc - w Internecie. Znajdzie w nim obsceniczne treści, twardą pornografię, brak szacunku dla ludzkiego ciała; nie znajdzie natomiast treści mówiących o uczuciach i odpowiedzialności. Jak więc powinna wyglądać zdrowa edukacja seksualna? Przede wszystkim powinna być rzetelna i prowadzona dwutorowo. Z jednej strony należy przekazać uczniom suche fakty, uczciwą wiedzę z zakresu funkcjonowania ciała, stosowania i bezpieczeństwa antykoncepcji czy zagrożenia chorobami wenerycznymi. Nie może być tu mowy o karmieniu uczniów zmanipulowanymi faktami podciągniętymi pod z góry obraną tezę czy opierania się na indywidualnych doświadczeniach i przemyśleniach pedagoga. Niczym nie można usprawiedliwić cenzurowania wiedzy czy jej przekłamywania, tym bardziej troską o właściwy rozwój młodego człowieka. Z drugiej jednak strony nie możemy młodych ludzi pozostawiać samych sobie ze zdobytą wiedzą. Kolejnym krokiem po przekazaniu wiedzy powinna być rozmowa o stronie emocjonalnej i psycho-społecznej związków. Jest to miejsce do rozstrzygnięć moralnych, rozmowie o uczuciach i szacunku dla drugiego człowieka jak i samego siebie. Nie mówiąc o tym sprawiamy, że wykonane przez nas zadanie staje się niekompletne. Nauczanie więc powinno obejmować wiele aspektów życia seksualnego człowieka i związanych z nimi zagrożeń, stawiając jednak wyraźne granicę między tym co jest obiektywnym, biologicznym faktem, a tym co odnosi się do naszej etyki czy tabu społecznego. Ważne w układaniu programu odnoszącego się do tak delikatnej kwestii jak seksualność jest również dostosowanie przekazywanej wiedzy do wieku uczniów. Zbyt szybkie “uświadamianie” może negatywnie wpłynąć na dalszy rozwój osobniczy jak i jakość kontaktów z innymi przedstawicielami danej wspólnoty. Jednocześnie jednak nie można zbyt długo odwlekać w czasie przekazywania treści “trudnych”, jak ma to miejsce obecnie. Program edukacji seksualnej powinien być zrealizowany w każdym roczniku do czasu osiągnięcia przez młodą osobę średniego wieku inicjacji seksualnej w naszym kraju. Edukacja seksualna powinna więc zakończyć się w gimnazjum zrealizowaniem pełnego programu przewidzianego na tego rodzaju zajęcia. Program powinien dodatkowo szanować wrażliwość i wstydliwość dzieci, a nie ich brutalnie pozbawiać. Nie może przedstawiać treści w sposób wulgarny, z pominięciem estetyki i dobrego smaku. Zadaniem prawidłowo skonstruowanego programu jest wyłącznie przekazanie wiedzy i wartości, a nie rozbudzanie popędów i zachęcanie do ich zaspokajania za wszelką cenę. Właśnie oswojenie popędów, ustosunkowanie się do nich za pomocą zdobytej wiedzy powinno stanowić ostateczny cel edukacji seksualnej.

 

 Dziś szkoła kompletnie nie radzi sobie z przygotowaniem młodych ludzi do wejścia w dorosłość, a proponowane przez ministerstwo edukacji zajęcia z Wychowania do Życia w Rodzinie nie są traktowane poważnie, o ile oczywiście w ogóle się odbywają. Większość czytających osób zapewne pamięta zawstydzonego nauczyciela WDŻ czytającego formułki z kartki papieru lub włączającego infantylne filmy edukacyjny sprzed kilkudziesięciu lat, a także pamięta zajęcia odbywające się w godzinach zniechęcających do uczestnictwa w nich. Dopóki Ministerstwo Edukacji Narodowej nie stworzy odpowiadającego potrzebom młodych ludzi programu edukacji seksualnej, będą istniały grupy poza kontrolną MEN, które taką edukację zaoferują. Będzie istniała dalej grupa “Ponton” oferująca “edukację” z pominięciem standardów wychowawczych i poczuciem dobrego smaku. Oferującym za to indoktrynacje ideologiczną w duchu zgniłego liberalizmu i hedonizmu, a także uwielbienia dla wszelkiej maści zboczeń jak np. homoseksualizm.

 

 Zarówno prawica jak i lewica wyolbrzymiają znaczenie seksualności. Religia katolicka, ta z którą młody człowiek ma do czynienia na lekcjach religii, stawia ją zbyt często nad duchową bliskością dwojga ludzi. Jedynie ona ma być aż tak ważna, żeby była zarezerwowana wyłącznie dla małżonków. Ponadto jedynie wobec niej istnieje system tak rygorystycznych obostrzeń, co naturalnie rodzi też większe dążenie ku niej i przecenianie jej znaczenia. Dla lewactwa seksualność jest popędem nie do ujarzmienia, siłą w konfrontacji z którą człowiek kapituluje i uznaje jej wyższość. Jest przedstawiana jako źródło najwyższej przyjemności, którą przez swoje zacofanie próbuje nam odebrać społeczeństwo i Kościół. Żyjemy w XXI w., w czasach niespotykanego do tej pory rozwoju techniki, zdolności komunikacji i dostępu do informacji, czasach szczególnych - nie dajmy się więc zwieść XX obsesją ale i XIX w. fobią i przekazujmy rzetelną wiedzę nawet w dziedzinach odnoszących się do zawiłych moralnie zagadnień, dając ludziom wybór. Dobro wynikające ze strachu lub niewiedzy jest naprawdę niewiele warte.

 

Maria Pilarczyk

 

[1] Osoby zainteresowane problemem pornografii i prostytucji odsyłam do dwóch tekstów mojego autorstwa, w których dokonałam ich szerszej analizy:

https://kierunki.info.pl/2016/03/maria-pilarczyk-pornografia-brud-na-sztandarach/

https://kierunki.info.pl/2016/01/maria-pilarczyk-milosc-xxi-wieku-czyli-czy-wszystko-jest-na-sprzedaz/