Wydrukuj tę stronę

Słowo o najwyższej prawdzie

Wszelka zbieżność przypadkowa. Utwór jest wyrazem literackiej ekspresji. Nie ma na celu nawoływania do łamania prawa.


Kochana siostrzyczko!

Co u Ciebie? Bo u mnie, jak pisałem, sprawa ma się ku końcowi. Dziś badał mnie lekarz sądowy. Musiałem kawał czasu odstać, nim mnie przywołali. Pytano mnie, oczywiście, o moją zbrodnię. Czy pamiętam? Jak to zrobiłem? Czy byłem pod wpływem narkotyków? Czy żałuję? Czy zrobię coś podobnego w przyszłości? Na pierwsze pytanie odpowiedziałem (zgodnie z prawdą), że pamiętam. Pod wpływem środków odurzających mogłem być, ale najbardziej odurzyło mnie złamane serce. Czy żałuję? Ciężko być dumnym lub żałować czegoś, co prędzej czy później musiało nastąpić. „Ale żałuję teraz, że naraziłem niewinne istoty ludzkie na niebezpieczeństwo. Łamanie prawa jest złe i niedobre”. Co jeszcze chciały wiedzieć doktorki? „Czy ma pan dalej radykalne poglądy i niebezpieczne zainteresowania?” Niech spier***ą. Nawet własna matka szuka u mnie myślozbrodni.

Wiem, że Ty także nie podzielasz moich poglądów. Chyba. Bo dawno nie jestem typowym kato-nacjo-prawiczkiem. Pamiętasz, co mi pisałaś o anarchii? Doskonale to rozumiem. Żadne współczesne państwo nie podoła problemom, z jakimi się mierzą zbiorowości i jednostki. Trzeba zniszczyć wszystko, co nazywają „porządkiem”. Bowiem pradawny, kosmiczny Porządek został dawno obalony. Panuje jedynie mieszczański ordnung, konserwujący najgorsze. Potrzeba anarchii, a nawet więcej - KOŃCA ŚWIATA. Dopiero potem można budować cokolwiek.

Pojęli to Japończycy z Najwyższej Prawdy. Ich mistrz wytrwale zgłębiał nauki chrześcijańskie, hinduistyczne, buddyjskie. Przyciągał do siebie młodych, wykształconych obywateli: studentów, prawników, chemików, lekarzy, biologów, fizyków, informatyków. Na spotkaniach grupy, gdzie wszyscy odziani byli w jednakowe, białe kimono, guru tłumaczył:

- Społeczeństwo, w którym żyjecie nie przywiązuje żadnej wagi do duchowości. Liczy się praca, liczy się konsumpcja, dla samej wyłącznie konsumpcji. Szkoły produkują tępych niewolników, o kupieckiej mentalności. Aby "osiągnąć sukces", trzeba włożyć wiele wysiłku: skończyć szkołę, iść na studia, sprzedać się pracodawcy, wygryźc konkurencję. A co dostaje się w zamian? Mieszkanie w zatłoczonym mieście. Nowy sprzęt wideo. Czy te rzeczy sprawią, że będziesz szczęśliwy?


Innym razem padały słowa:

- Mędrcy ze Wschodu i Zachodu od wieków zapowiadali Koniec Świata. Przyjdzie on, gdy zgaśnie wszelkie światło, a ludzie pogrążą się w beznadziejnej rozpuście. Wówczas nastanie kataklizm, który zniszczy wszelką cywilizację. Ten czas nadchodzi...


Któregoś razu mistrz przywołał do siebie młodego naukowca, jednego ze swoich uczniów. Zapytał o jego wiedzę i rozwój duchowy. Doczekawszy się odpowiedzi, rzekł:

- Chcemy powierzyć Ci ważne zadanie. Wyjedziesz za granicę, gdzie będziesz wytwarzał substancję, na których się znasz. Dostaniesz wszystko, co będzie potrzebne.

Zgodzić się? Co za pytanie! Kilka dni później, nad ranem, znajdował się na lotnisku w Tokio. Miał ze sobą tylko jedną, lekką walizkę. Samolot w parę godzin przetransportował uczonego do Władywostoku. Tam czekali nań inni wyznawcy - zarówno z Rosji, jak i z Japonii. Zapewnili go o braku zastrzeżeń ze strony władz. Zjadłszy obiad, pojechali do laboratorium pod miastem.

Była to filia miejscowej uczelni. Pośród tajgi wznosiły się niskie bloki. Mieściły się tam pracownie. Wyposażono je w sprzęt laboratoryjny wszelkich rozmiarów. Szafy zamykane na kod kryły odczynniki oraz stroje ochronne. Baraki z drewna służyły za sypialnie, zaś ceglasty budynek w środku krył bibliotekę, stołówkę oraz gabinet administracji (chwilowo nieczynny). Na tyłach kompleksu jezioro zapewniało kąpiel.

Naukowiec kilka miesięcy pracował dla sekty. Parę razy w tygodniu odbywały się wykłady. "Musimy przyłożyć rękę do zniszczenia świata, w którym rządzi Szatan z Ameryki." Na co dzień godziny upływały w laboratorium. Zaczęto od produkcji w małych probówkach, aby po tygodniu przejść na dziesięciolitrowe kolby. Metanol, fosfor i fluor reagowały, tworząc difluorek metylofosforowy. Po dodaniu alkoholu izopropylowego powstawała bezbarwna ciecz. Parę litrów wystarczyło do unicestwienia całej ludzkości. Ekstrakt śmierci, łatwo uchodzący w powietrze, czyniący je sobie podobnym. Pięć liter: S A R I N. Do tej pory żadna "grupa terrorystyczna" nie mogła liczyć na broń chemiczną. Teraz miało się to zmienić.

Kolby z sarinem załadowano na kuter rybacki. Pod stertą ryb przepłynęły od rosyjskiego wybrzeża do wysp Japonii. Ciężarówka zawiozła je do ośrodka Najwyższej Prawdy. Po paru miesiącach ludzie w strojach ochronnych napełnili cieczą ampułki, które włożyli do... śniadaniówek. Śniadaniówki trafiły do Tokio. Tam wyznawcy, młodzi mężczyźni, wyposażeni w strzykawki z antidotum, wzięli towar w swoje ręce. Jak gdyby nigdy nic, wsiedli rano do metra. W wagonach zostawili pudełka, uprzednio przebiwszy je parasolkami.

- Co to za zapach?

- Jakby spalone opony...

- Ojej!

Ludzie padali na ziemię, taplając się we własnych wymiotach. Modnie ubrane kobiety, mężczyzn pracujących w korpo powaliła niewidzialna siła. Płyny ustrojowe wypływały na zewnątrz, jak gdyby wszystkie brudy społeczeństwa wypełzały. Nikt nie wiedział, co się dzieje.

W ataku na tokijskie metro zginęło dwanaście osób, a ponad trzy tysiące zostało rannych. Po raz pierwszy w historii "terroryści" użyli broni chemicznej. Po raz drugi w dziejach wykorzystano sarin w celach bojowych. Choć sprawcy zostali ujęci i skazani, widmo zagłady ciąży nad konsumpcyjnym, kapitalistycznym światem.

Taki będzie początek światowej anarchii. Broń masowej zagłady zniszczy zepsutą cywilizację. Dla lubiących ciepłą wodę w kranie oraz ciepłe kapcie na nogach, nastanie Armagedon. Co będzie potem? Oddajmy głos uczonym w sprawach religii i polityki. Obecnie muszą zadziałać kapłani zniszczenia. Z pewnością porozmawiamy jeszcze o tym i o innych sprawach. Na żywo.


Pozdrawiam

Thor, bóg piorunów

autor: Leon Drzewczyk