Kto nas uczy demokracji?

Demokracja jest pojęciem, które nacjonalistom kojarzy się często w jednoznacznie negatywny sposób, czego powodem jest popularna na świecie antynarodowa demokracja liberalna. Jej różne odmiany istnieją w większości państw europejskich, a głównie wśród „demokracji dojrzałych” Zachodu jak Wielka Brytania, Francja, czy Niemcy. W ostatnim czasie państwo polskie stało się obiektem ataku ze strony tychże państw. Dlaczego? Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Otóż zwycięska systemowa partia prawicowa zaczęła przeprowadzać zmiany w państwie, które uderzyły grupy interesów, które dotychczas w sposób niemal nieograniczony kontrolowały nasz kraj. Zmiany owe grupy interesów okrzyknęły zamachem na „demokrację” i „wolność”. Rozpoczęto masową propagandę w kraju i za granicą o dyktatorskich, nacjonalistycznych, szowinistycznych rządach (ach, gdyby to była chociaż prawda). Nie będę porównywał działalności obecnego rządu i poprzedniego, chociaż wspomnę, że tylko że antyrządowe manifestacje wcześniej potrafiono brutalnie pacyfikować, przez lata więzić ludzi bez zarzutów, manipulować wynikami wyborów i można byłoby tak wymieniać bez końca. Jednakże, czy obecne rządy prawicowe wywodzące się ze zmowy okrągłostołowej i nomenklatury komunistycznej okażą się lepsze dla Polaków, czy chociaż „mniejszym złem”, jak to uznali wyborcy, pokaże czas. Skupić się jednak chciałbym na krótkim opisaniu państw, które obecnie krytykują polski rząd jako niedemokratyczny, narodowo-socjalistyczny, czy autorytarny, totalitarny.


Wedle najpopularniejszego punktu widzenia „demokracje dojrzałe” to państwa Europy Zachodnie, USA, Australia, Japonia, czy Izrael. Skupmy się na pierwszych dwóch przypadkach, które są aktywne w krytyce „antydemokratycznych” działań polskiego rządu. Przykładowo Niemcy. Uważany za hegemona UE kraj, faktycznie będący najsilniejszy na arenie międzynarodowej w regionie. Właśnie tam propaganda obrońców demokracji jest najsilniejsza. Silne rządy totalitarne i autorytarne w historii państwa. W retoryce mediów niemieckich często się zapomina atakując Polskę jak „młodą demokrację”, że część Niemiec do 1989 roku była pod kontrolą sił raczej „antydemokratycznych”, co ma do dzisiaj widoczny wpływ w Niemczech. Jak to ogólnie biorąc w Niemczech demokratycznych sytuacja „wolności”, którą demokracje liberalne mają gwarantować wygląda? Otóż w skrócie, manipulowanie informacjami medialnymi, ukrywanie faktów na temat czynów kryminalnych dokonanych przez imigrantów (sytuacja słynnego ostatniego sylwestra i postawy urzędników państwowych i policji do tego problemu), wszechobecna cenzura, która pojawia się chociażby w przypadku komputerowych gier. Prowadzone są spisy zakazanych symboli , odzieży, zespołów muzycznych. W parlamencie Saksonii posłowie NPD zostali wykluczeni z obrad za noszenie odzieży nacjonalistycznej, w urzędach zakazuje się noszenia odzieży niektórych firm. Niesławny Jugendamt odbierający dzieci polskim rodzicom z nieznaczących powodów, równocześnie podchodzący bardzo ostrożnie do odbierania dzieci muzułmańskim imigrantom.


Francja, kraj posiadający tradycje autorytarne (rządy de Gaulle'a), do dzisiaj widoczne chociażby w działaniach służb. Jeszcze przed stanem wyjątkowym, wprowadzonym po zamachach, zarzuty i więzienie groziło za cokolwiek. Chociażby zarzut wspierania terroryzmu za ironiczne posty na Facebooku. Trzymanie ludzi w aresztach bez zarzutów jest tam o wiele popularniejsze niż w Polsce. Manifestacje antyrządowe, antyislamskie są brutalnie pacyfikowane. Dobrym przykładem jest milionowa demontracja przeciwko homomałżeństwom, pacyfikowana przez frauncuskie służby, czy w ostatnim miesiącu pacyfikacja protestu antyimigranckiego w Calais. Za bluzę z symbolem prorodzinnym, odwołującycm się do protestu przeciwko homomałżeństwom, został aresztowany na ulicy jeden z obywateli i postawiono mu zarzuty „działania sprzecznego z dobrymi obyczajami”. Świeckie państwo francuskie zakazuje używania pojęcia „chrześcijanin” publicznie na plakatach i bilboardach, rónocześnie zezwala na propagowanie na nich żydowskich świąt. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego we Francji (przedłużonego zresztą do maja tego roku) doszło do ogromnych nadużyć. Setki osób niezwiązanych z żadnymi środowiskami islamskimi zostało aresztowanych prewencyjnie, np. francuscy liderzy Greenpeace. Najbardziej żenującym pokazem „demokracji” mogą być ostatnie wybory regionalne we Francji, gdzie socjaliści wycofali swoich kandydatów i poparli Republikanów, byle tylko nie dopuścić do zwycięstwa Frontu Narodowego, który staje się tam coraz bardziej popularny.


Przypadek USA jest jeszcze bardziej „demokratyczny”. Pomijam już system dwupartyjny, gdzie dwie najbardziej wpływowe partie niewiele różniące się od siebie ideologicznie finansują korporacje, banki i wpływowe grupy interesów, przez co szansa zaistnienia nowych tworów politycznych jest niemożliwe. Jest to państwo, które w ostatnich latach odpowiada za ogromną liczbę konfliktów, a ofiary jego polityki można liczyć w milionach. W samych ostatnich latach podczas Wiosny Ludów na Bliskim Wschodzie USA wspierały opozycję wobec Kaddafiego w Libii czy rebeliantów „syryjskich”, walczących z rządem Asada. W mediach amerykańskich pojawiały się obrazy krwawych pacyfikacji protestów przez tych dyktatorów. Rzeczywiście tak było, lecz już o krwawych pacyfikacjach w Bahrajnie, gdzie amerykanie posiadają bazy nie wspomniano. Do Arabii Saudyjskiej, ścinającej głowy osobom biorącym udział w antyrządowych protestach, nie jeździł senator McCain, który teraz wystosował z kilkoma senatorami pismo o zaniepokojeniu stanem demokracji w Polsce. Obecna krwawa pacyfikacja powstania kurdyjskiego we wschodniej Turcji przez oddziały NATO jest przemilczana zarówno przez rządy „dojrzałych demokracji” w Europie, jak i w USA. W USA rozwija się prywatyzacja więzień. Akcjonariusze prywatnych zakładów karnych lobbują w kongresie surowsze kary dla wieźniów, których potem wykorzystuje się jako tanią siłę roboczą. Transport więźniów przez US Marchals Service wielu porównać by mogło do transportu niewolników w XIX wieku. Wielu z nas słyszało też o ostatnim proteście okupacyjnym zbrojnej milicji amerykańskich farmerów. Zignorowani przez rząd zostali po prawie 40 dniach spacyfikowani przez FBI. Tutaj można przytoczyć historię Ruby Ridge, gdzie chrześcijańscy radykałowie stworzyli własną społeczność z dala od cywilizacji i skończyło się to podobnie. Siły rządowe zabiły dwie osoby, a podejrzenia służb wobec tej grupy osób okazały się bezzasadne. W pacyfikacji zginął jeden z liderów protestu. Warto wspomnieć też o przypadku urzędniczki Kim Davies, która za odmowę udzielania ślubu homoseksualistom trafiła do więzienia.


Można o wielu kolejnych przypadkach w takich „dojrzałych demokracjach” wymieniać wiele podobnych rzeczy. Za obronę córki przed gwałtem, mężczyzna trafił do więzienia w Wielkiej Brytanii; doszło do tego, że mężczyźni tam obawiają się oskarżenia o rasizm w przypadku obrony białych kobiet. We francuskim Calais mieszkańcy proszą o wsparcie wojsko w celu rozwiązania problemów z imigrantami; we Włoszech, w Neapolu trwają walki między gangami i w tym przypadku także otwarcie się mówi o potrzebie użycia wojska. Na Zachodzie w wielu państwach wszelkie środki samoobrony jak gaz, pałka teleskopowa, czy paralizator są zakazane.


Warto teraz postawić pytanie: czy rzeczywiście to w Polsce zagrożona jest „demokracja”? Odpowiedź oczywiście jest negatywna. Jednak nie bądźmy naiwni, że międzynarodowym klikom i zachodnim politykom chodzi o stan demokracji. Chodzi o ich interesy, które w Polsce okazały się zagrożone i o tym pamiętajmy.


Witold Jan Dobrowolski