Europa bez idei

Współcześnie wielu ludzi, także spośród naszego środowiska, zastanawia się nad przyczynami ogromnego kryzysu moralnego dzisiejszej Europy. W jednym szeregu wymienia się takie kwestie jak konsumpcjonizm, materializm, ateizacja i atomizacja społeczeństw Starego Kontynentu, duchowa pustka jego mieszkańców wskutek odejścia od wzorców etycznych opartych na nauce chrześcijańskiej i filozofii antycznej. Jednakże często zapomina się o innym aspekcie owego europejskiego weltschmerzu, mianowicie braku ciekawych i inspirujących idei które porwałyby serca przeciętnych mieszkańców Europy, a których brak jest szczególnie dzisiaj dostrzegalny.


Dzisiejszy Europejczyk to na ogół zsekularyzowany, żyjący w dobrobycie oraz pogrążony w wyżej wymienionym konsumpcjonizmie i materializmie człowiek, nie zastanawiający się nad przyszłością, żyjący z dnia na dzień. Wydawać by się mogło że nie potrzebuje niczego więcej do szczęścia – ma dom, pracę (albo jest na utrzymaniu swoich rodziców), pełny żołądek, skończone wyższe studia, jak również często markowe ciuchy i najnowocześniejsze gadżety technologiczne typu smartfony itp. Jednym słowem – szczęściarz pełną gębą. Można więc założyć że żyje on w stanie wszelkiej doskonałości, aczkolwiek jeśli ktoś uważny mu się przyjrzy, że tak naprawdę jest człowiekiem pozbawionym sensu życia, nie mającym przed sobą jakiegoś celu. Jego byt to nic innego jak uganianie się za pieniędzmi (których i tak mu nie brakuje), fałszywym poklaskiem i uznaniem nieszczerych przyjaciół i przełożonych, realizacją potrzeb najbliższego otoczenia, co powoduje w nim w dłuższej perspektywie apatię
i frustrację zarazem. W tej sytuacji zaczyna poszukiwać jakiegoś systemu wartości, pewnego systemu zasad, praw i obowiązków, które pozwolą mu uporządkować własne życie i nadać mu głębszy sens. Wtedy to okazuje się że stoi na przegranej pozycji, gdyż w promieniu własnych poszukiwań nie może znaleźć owego aksjomatu pojęć. Widzi otaczający go liberalizm obyczajowy i gospodarczy – tu odkrywa brutalną prawdę że owa wolność to nic innego jak moralne rozpasanie, brak poszanowania dla praw naturalnych i ludzkiego, zdrowego rozsądku wraz z logiką, a w konsekwencji jest to postępująca degeneracja państw, społeczeństw i narodów Europy, a niewidzialna ręka wolnego rynku pomimo jego osobistej zamożności to bezpardonowa walka o byt połączona z niepewnością jutra, gdzie następnego dnia można stracić pracę a wbrew powszechnemu mniemaniu uczciwą i ciężką pracą nie można osiągnąć społecznych szczytów zarezerwowanych dla nielicznej i cwanej elity. Patrzy dalej widząc marksizm, lecz ten też go zawodzi – wszechobecna równość tak naprawdę polega na podporządkowywaniu się zaleceniom neomarksistowskich teoretyków którzy każdy sprzeciw względem nich niszczą poprzez upodlenie zwykłego człowieka za pomocą homofonii, nietolerancji i ciemnogrodu, a w myśl maksymy George’a Orwella, równiejszymi są imigranci i reprezentanci różnorakich mniejszości którzy mając większe prawa niż autochtoni, łamią ich zasady i obyczaje, próbują narzucać im swoje własne. Marksiści, którzy dawniej poprzez totalitaryzm państwa stosowali mord i obozy koncentracyjne, dzisiaj poprzez totalitaryzm myśli i uczuć w pełni zniszczyli zdrowo rozumianą własność, małżeństwo i rodzinę, pozostawiając po sobie jedynie społeczne gruzy, zaś kiedyś inspirująca walka klas i idea wszechświatowej rewolucji stała się dla Europejczyków nieatrakcyjna wobec panującego wszędzie bogactwa i (teoretycznej) równości szans dla każdego. Chrześcijaństwo, mimo że samo w sobie posiada bardzo potężną moc oddziaływania na umysły ludzkie, jest cieniem samego siebie z dawnej epoki chwały, zarówno w wydaniu protestanckim, jak i katolickim – zwykły mieszkaniec Europy widzi w nim brak konsekwencji jego przedstawicieli, kłamliwy ekumenizm który polega nie na uzyskaniu jedności w Chrystusie lecz biciem pokłonów i przeprosinami wszystkich za wszystko, nawet za sam fakt swojego istnienia, odstępstwo od nauki Kościoła, wycofanie z życia publicznego i ciche przyzwolenie na szaleńcze pomysły inżynierii społecznej liberałów i marksistów, bojąc się wrócić do nieustępliwej oraz wojującej wobec świata retoryki i działania. Zauważa w końcu patriotyzm lecz z obawy o oskarżenie go o faszyzm, rasizm, ksenofobię
i nazizm woli się od niego zdystansować i patrzeć z daleka. Widzi więc że dookoła niego nie ma przed nim ani za nim żadnej moralnej i duchowej podpory, na której mógłby oprzeć swoje życie, które z biegiem czasu staje się beznadzieją.


Co w takim razie może zrobić zwykły Europejczyk? Teoretycznie nic, jednakże jest dla niego ideowa droga w której mógłby na nowo odnaleźć swą tożsamość – jest to nacjonalizm. Nacjonalizm nie rozumiany w dzisiejszej świadomości jako dziki szowinizm i pościg za klasycznym imperializmem, lecz jako źródło własnego ja, bycie dumnym z przeszłości i dokonań swojego państwa i narodu, a co za tym idzie, z dorobku wspólnej, europejskiej cywilizacji, pielęgnowanie na nowo narodowych
i lokalnych tradycji, obyczajów, kultury, jej bronienie i dbałość o jej dziedzictwo w obliczu dzisiejszych wyzwań i zagrożeń. Jednakże tego przeciętny Kowalski, Muller, Johannson czy Perozzi nie zrobi sam, jeżeli nikt z Nas, nacjonalistów własnych rodzimych krajów a zarazem całej Europy, która jest dziedzictwem wszystkich narodów europejskich, nie wskaże poprzez swoje moralnie godne postępowanie, ofiarność
i gotowość do poświęceń na rzecz własnego kraju, narodu i kontynentu, wraz
z koniecznością porzucenia wszystkiego co udało się dotychczas osiągnąć i zdobyć.


Musimy wskazać własnym narodom że powrót do korzeni, odkrycie na nowo swojej tożsamości, filozofii i kultury, a przede wszystkim owej gotowości do obrony
i poświęceń na rzecz tego czym jest Europa i europejskość, wtedy to Stary Kontynent jak niegdyś uchroni się przed upadkiem i zagładą. Jeśli nie uda się tego zrobić, to
w niedługim czasie blisko 1500 lat cywilizacji łacińskiej może odejść
w niepamięć, a najczarniejsze sny i koszmary staną się rzeczywistym faktem. Dlatego też trzeba codziennie na nowo niczym mityczny Syzyf podjąć heroiczną walkę o to, by Polska i Europa na nowo zakwitły blaskiem idei, a którą my nacjonaliści, musimy podążać każdego dnia, by móc kiedyś zwyciężyć.


Maciej Mańkowski