Europy nie ma

Gdzie jak gdzie, ale wśród czytelników „Szturmu” nie znajdę chyba tego specyficznego rodzaju „nacjonalistów”, tych spod znaku Sejmu, ślimaków i pewnego rockowego muzyka, którzy europejski burdel chcą reformować i zmieniać na lepsze. Którzy są na tyle naiwni, bo sądzą, że mogą go używać do swoich celów. Mam nadzieję, że się nie pomyliłem w ocenie nastrojów.

W każdym razie to wiadoma sprawa: Unia to nasz wróg numer jeden. To bardzo oczywiste stwierdzenie i każdy kto twierdzi inaczej jest idiotą ( i to będzie bardzo lekkie określenie). Przecież wystarczy mieć oczy i mózg żeby dostrzec, że coś tu nie gra. Że ta instytucja, o której piszę, poszła stanowczo za daleko. Banda starych, zasiadających za zamkniętymi drzwiami i kontrolujących wszystkie rządy na Starym Kontynencie dziadków w drogich garniturach, wożących się luksusowymi samochodami. Gdy Komisja Europejska coś powie, statystyczny „polityk” w podskokach wykonuje jej polecenia. Gdy kanclerz Merkel kichnie, wszystkie ludzkie wycieraczki w promieniu paru tysięcy kilometrów, stają do wyścigu by na kolanach podać jej chusteczkę i odebrać gratulacje, albo choć jedno dobre słowo.

Oprócz tego wiadomo: administracyjny chaos i idiotyczne regulacje gospodarcze służące tylko interesom najsilniejszych. „Zjednoczeni w różnorodności”, ale tylko pod warunkiem, że ta różnorodność rozwija się pod francuskim, niemieckim albo angielskim butem. „Europa dla wszystkich”, ale najbardziej dla pedałów, Czarnych i korzystających ze świadczeń socjalnych uchodźców. „Świecka i liberalna” ale z wyłączeniem katolików i innych nieprawomyślnych, którym coś może zacząć nie pasować. W sumie warto w tym miejscu postawić sobie pytanie, które powinno uciąć wszelkie dalsze dywagacje: jak dorosły i myślący człowiek, może zaufać instytucji, której funkcjonowanie opiera się wyłącznie na kłamstwie i to podanym
w najbardziej obrzydliwej i perfidnej postaci: wszechobecnej propagandy, dostarczanej statystycznemu „Europejczykowi” już od najmłodszych, często nawet przedszkolnych lat?


W każdym razie, jak widzimy, mamy pełne prawo krytykować Unię. Mamy obowiązek z nią walczyć na każdym możliwym polu i w każdej możliwej, sprzyjającej nam czy też niesprzyjającej sytuacji. Jednakże nigdy, w żadnym wypadku i w żadnym momencie dziejowym, nacjonalistyczne podejście do tego tematu, nie zawierało w sobie negacji znaczenia Europy. Tej katolickiej Europy, ze wspólnymi korzeniami w Cywilizacji Łacińskiej
i chrześcijaństwie. Europy jako ojczyzny podróżników i odkrywców, zdobywców
i wojowników. Europy Białych, której dziedzictwo nas określało i z którego zawsze byliśmy dumni. Dlatego oddzieliliśmy naszą Europę od ich Europy. Dlatego działaliśmy w sposób lokalny, myśląc jednocześnie o tym co nas otacza w kategoriach globalnych. Pamiętam jak kiedyś, bodajże na okoliczność dziesiątej rocznicy wchłonięcia Polski przez eurokołchoz, zwany Unią Europejską, popełniłem mały tekścik, który zatytułowałem: „Europa gnije”. Chodziło o to, by pokazać czytelników, że bez względu na to jak bardzo beznadziejny był skład Parlamentu Europejskiego i jak bardzo nieracjonalna byłaby polityka Komisji Europejskiej, to rdzeń problemu leży w przegniłych fundamentach brukselskiego systemu. Systemu, który ciągnie na dół, każdego kto w nim jest, także Polskę. Jednak nie patrząc na to, może ze względu na naiwność czy wrodzony optymizm, należałem do grupy tych osób, którzy twierdzili, że da się odbudować dawną Europę z tego co teraz mamy, że da się zatrzymać gnicie i złożyć ze zdrowych fragmentów na nowo sprawny i dobrze działający mechanizm. Teraz, po ostatnich wydarzeniach, straciłem wszelkie złudzenia. Panie i Panowie: Europy już nie ma. Nadwerężyło ją masońskie oświecenie, przegrała w Libii i w Syrii, po to by ostatecznie wyzionąć ducha na paryskich ulicach pod kulami importowanych dżihadystów.

BANKRUCTWO IDEI

Tak jak zaznaczyłem wcześniej, kiedyś Europa była czymś, czego w żadnym wypadku nie mogliśmy się wstydzić. Silna i potężna, zjednoczona w jednej idei i kulturze, ze wspólną tradycją i historią szybko stała się harmonijnym domem dla jej mieszkańców i schronieniem dla tych, którzy go potrzebowali i byli jednocześnie w stanie zaakceptować jej zasady. Tak było kiedyś, ten błogosławiony stan trwał do momentu epoki oświecenia, które przyniosło ze sobą skażony produkt, a w zasadzie całą masę produktów, które nazwano liberałami. Powiedzieć, że liberałowie to podludzie, to za mało by scharakteryzować istotę ich istnienia i prowadzonych przez nie działań. Lepiej zacytować tu Thomasa Storcka, który w swoim tekście pod tytułem: „Trzy ataki liberalizmu” pisze:

„Liberalizm jest ruchem powszechnym w zachodniej cywilizacji, który poszukiwał wolności od ograniczeń nałożonych na ludzi przez naukę chrześcijańską, a swoją działalność rozpoczął od zaatakowania katolickiej kultury: najpierw na poziomie chrześcijańskiej moralności gospodarczej, potem na poziomie politycznych praw Boga i wreszcie na poziomie samego człowieka. Odpowiednio do tych trzech ataków: obalono cechy i ustanowiono indywidualistyczny kapitalizm (pierwszy), obalono tradycyjne systemy katolickie (drugi)
i zaatakowano ludzkość takimi rzeczami jak rozwód, antykoncepcja, eutanazja czy poprzez próbę obalenia naturalnego i komplementarnego podziału ludzkości na dwie płcie. To właśnie ten liberalizm, odpowiedzialny jest za taki kształt nowoczesnego świata, za jego wszechobecny sekularyzm […]”

Wyrywając z Europy Boga, wspólnotowość i solidaryzm, a także tożsamą dla wszystkich moralność i zasady, liberalizm doprowadził do, de facto, zdekonstruowania Cywilizacji Łacińskiej. Na jej miejsce postawił skleconą naprędce „Europę Laicką”. Ta pozbawiona jakichkolwiek nienaruszalnych podstaw i zakorzenienia w świecie, zdemoralizowała ludzi uczyniła ich słabymi i nieprzygotowanymi na jakiekolwiek zagrożenie. Dlatego cokolwiek, co zostało zbudowane na takich fundamentach, nie ma szansy na przetrwanie i musi przegrać
w starciu z czymś choć odrobinę lepiej zorganizowanym i zakorzenionym w rzeczywistości. Idea „europejskości” w wydaniu unijnym zbankrutowała, bo nie miała ona żadnych szans nadążyć za wyzwaniami rzeczywistości i co pewnie ważniejsze: sprostać im.

BANKRUCTWO ELIT

Jest 13 listopada. Zaznaczam, że nie jestem przesądny. W każdym razie piątek wieczór, możecie mi wierzyć lub nie ale akurat rozmawiałem z kolegą z Francji. Rozmowa przebiegała dość spokojnie. Nic niezwykłego. Ten w pewnym momencie mówi mi, pozwólcie że zacytuję: „Włącz telewizor! Wojna we Francji!”. To było zanim informacja o tym wszystkim doszła do polskojęzycznych portali internetowych, a stacje telewizyjne dopiero dostały wieści zza granicy. Chyba nie muszę tego opisywać, bo wszyscy doskonale wiemy co stało się w Paryżu. Wszyscy widzieliśmy tą panikę w oczach Francuzów, widzieliśmy ten szok i niedowierzanie. Czuliśmy smutek i to nie ze względu na nich samych, tylko ze względu na to, że na naszą piękną ziemię wpuszczono takie wielkie i niekontrolowane zagrożenie.

Ale do sedna: mamy sytuację, w której grupa ludzi, mając za nic prawo i zasady, występuje przeciwko prawowitym mieszkańcom kraju. To najprawdziwszy akt wypowiedzenia wojny. Wojny wypowiedzianej Białym mieszkańcom tego kraju. I teraz w normalnej, zdrowej rzeczywistości – sytuacja gdy grupa uzbrojonych ludzi, bez problemu bierze na cel bezbronnych ludzi, ludzi których państwo przyrzekło chronić, wywołałaby jakąś reakcję. Zaraz, w sumie nie „jakąś” lecz poważną
i surową reakcję.

Co było? Najpierw oczywiście słowa. Słowa są zawsze, to stały i nieodłączny element w takich sytuacjach. Hollande poważnie i dość zimnym głosem mówi: „Będziemy bezlitośni”. To naprawdę zabrzmiało poważnie, szkoda tylko że wypowiedział je tuż po tym gdy uciekł jak pies z podkulonym ogonem, a terrorystom groził z bezpiecznego miejsca za pośrednictwem szklanego ekranu. Panie Prezydencie, pewnie zmartwię pana i niejednego polityka z tej półki. Zadarliście z czymś czego nie rozumiecie. Terroryści mają gdzieś wasze zdobycze i postęp, oni nie oglądają telewizji i nie obchodzą ich wasze programy. Z całą pewnością nie zrobili sobie przerwy w zabijaniu pańskich rodaków tylko po to, by posłuchać pańskich słów i upomnień. No ale dobra, żeby nie było że się tylko czepiam. Hollande wyprowadza wojsko i służby na ulice. Wprowadza stan wyjątkowy i zamyka granice. Pierwsze działania przyszły za późno, bo czego by nie wyprowadził na ulice to i tak będzie to za mała siła. Jeśli chodzi o zamknięcie granic to ograniczono przepływ ludzi tylko wewnątrz kraju, na zewnątrz nadal można było wyjechać bez przeszkód. Ktoś powie: politycy nigdy się nie sprawdzają. Dobra, więc co zrobiły elity? Oglądam wywiady i rozmowy: w pierwszych godzinach szok i niedowierzanie, jakieś „dzikusy” dosięgnęły ich po raz kolejny, gdzieś gdzie czuli się całkowicie bezpieczni. W następnych, wielu zastanawia się (!) gdzie popełniono błąd (!). Wystarczył dzień. Tak, jeden dzień i to wystarczyło, by pojawiły się głosy, że w sumie nic się nie stało, że nie wszyscy muzułmanie są źli i że to w sumie wina Francuzów i złego społeczeństwa, które nie jest wystarczająco tolerancyjne. Banda pajaców, która została tak wytresowana, że nawet boi się myśleć inaczej niż inni. Tak więc opadł szok i wszystko wróciło do punktu wyjścia. I tu pokazuje nam się kolejna sprawa: Europy już nie ma, bo zabrakło elit, które powinny jej bronić. Tylko w jaki sposób miały to zrobić skoro same stworzyły się na bazie egoizmu i braku odpowiedzialności za resztę społeczeństwa?

BANKRUCTWO SPOŁECZEŃSTW

Opisując kwestie związane z ludźmi i społeczeństwami, w dalszym ciągu będę się posługiwał przykładem ostatnich wydarzeń w Paryżu. Więc idąc dalej: politycy i elity nie dały rady właściwie zareagować na sytuację. Trudno się dziwić, w końcu to by było sprzeczne z sensem ich istnienia. Można by powiedzieć, że byłoby to nienaturalne, gdyby jakiś profesor powiedział na głos, co tak naprawdę myśli, albo gdyby jakaś głowa państwa zarządziła zdecydowane kroki. Jednak co z ludźmi? Ci, zgodnie z zasadami najprostszej logiki, czy ujmując inaczej najprostszych instynktów, powinni wziąć sprawy w swoje ręce. To już drugi raz, kiedy wspomnę w tym tekście o swojej naiwności: sądziłem, że taki wstrząs będzie dla Francji wystarczający. Sądziłem, że będzie ich stać na coś odrobinę większego niż znane już #jesuischarlie. Jak bardzo się pomyliłem? Pierwsze pojawiły się kwiaty i znicze, co na dłuższą metę jest oczywiście normalne i nie ma nic w tym złego. Później było jednak gorzej: dzień po zamachach, tłum ludzi atakuje kilkunastu młodych Francuzów (związanych z Frontem Narodowym), którzy pikietowali podczas innej manifestacji przeciwko islamistom. Wiecie, tam nie było żadnego rasizmu czy radykalizmu, który znamy z własnego podwórka. Mieli parę rac i transparent
z (o ile mogę liczyć na mój bardzo szczątkowy francuski) bardzo grzecznym hasłem. Co robi policja? Pomaga tłumowi, wypychając narodowców z placu. Szok czy naturalna konsekwencja stanu rzeczy? Nawet w sytuacji tak ogromnego zagrożenia, Francuzi są bardziej w stanie chronić innych muzułmanów niż własnych współziomków. Jak reagują inni „Europejczycy”? Uderzają w Państwo Islamskie za pośrednictwem Internetu! Tak, Panie i Panowie: lajki, udostepnienia, tweety, głupawe hasła i grafiki: wszystko to wycelowane w złych terrorystów.


Europejskie społeczeństwa zbankrutowały, ponieważ zabrakło spajających ich idei i elit zdolnych do ich poprowadzenia zwykłych i wskazania im celu. Z dumnych niegdyś ludzi, zostały tchórzliwe pizdy, „biali murzyni”, dla których nawet żałoba musi być medialna, a spełnienie zwykłego ludzkiego obowiązku ogranicza się do zmiany zdjęcia profilowego na Facebooku.

Europy nie ma. Trzeba się wreszcie zbudzić ze snu i przyjąć to wreszcie do wiadomości. Najpierw, w imię własnych interesów i chorych idei, zdekonstruowano Cywilizacje Łacińską
i chrześcijański porządek społeczny. Chaos, który wtedy powstał, stworzył „Europę Laicką”, wykreował jej elity, przyczyniając się na końcu do jej upadku. Brukselska flaga, niegdyś będąca symbolem siły, rozwoju i potęgi, dziś jest tylko nędznym znakiem niekompetencji i nieudolnej okupacji europejskich Narodów. Nasze zadanie jest proste: jeśli oni nie są w stanie tego zrobić to my sami musimy wziąć odpowiedzialność za naszych ludzi. Razem, ramię w ramię czas zlikwidować ostatnie fragmenty dogorywającego trupa jakim jest „Europa” liberałów, Żydów i banksterów.

To co z niej zostanie, bez problemu możemy oddać islamistom, którymi zajmiemy się zaraz potem. Jeśli cokolwiek powstanie na jej zgliszczach to tylko Europa Wolnych Narodów. Europejska Rekonkwista! Walka aż do zwycięstwa!

Dawid Kaczmarek