Michał Ostrzycki - Duchowość nacjonalistyczna

Artykuł ten pisany jest przeze mnie w grudniowym okresie świątecznym. Jest to czas, kiedy to wiele mówi się o takich wartościach jak duchowość (chociaż o niej akurat niestety coraz mniej), tradycja czy rodzina. Ludzie zdają się w tym okresie częściej cieszyć z małych rzeczy, być bezinteresownymi, doceniać i rozbudowywać więzi rodzinne. Jest to jednak także czas, w którym apogeum osiąga ofensywa kapitalistycznego reżimu. Bombarduje się nas tysiącami nachalnych reklam rzeczy, których nie potrzebujemy, zasypuje się tonami tandetnych, nic nieznaczących ozdób, rzesze pracowników na śmieciowych umowach są przez swoich pracodawców wyzyskiwanych jeszcze bardziej niż w ciągu reszty roku, przez ogromną skalę konsumpcjonizmu, który tylko zwiększa swe natężenie, kapitalizm coraz silniej i w coraz to większym stopniu stara się uprzedmiotowić naszą kulturę i tradycję. Święta zamiast kojarzyć się ludziom z duchowymi rozważaniami i azylem, pielęgnacją własnej kultury i tradycji, zacieśnianiem więzi rodzinnych, wypoczynkiem w towarzystwie bliskich osób, wielu już osobom kojarzą się z zakupowym szałem, czy raczej histerią, kilometrowymi kolejkami, pieniądzem, tandetną, hałasem, pośpiechem, fałszywymi interakcjami międzyludzkimi, bezmyślnie naśladowanymi zwyczajami oraz szeroko pojmowanym chaosem.

 

Być nacjonalistą oznacza jednak rozwijać się duchowo przez cały rok. Bez względu na swoje prywatne przekonania religijne. Wynika to z prostego faktu, że nacjonalizm zakłada duchowe postrzeganie narodu czy kultury. Uznanie przez nas tych wartości za najważniejsze nieodłącznie wiąże się bowiem z postrzeganiem ich nie tylko w wymiarze fizycznym. Dzisiejszy świat jest natomiast przeżarty demoralizacją i degeneracją do tego stopnia, że codzienny rozwój duchowy jest nie lada wyczynem, który nam się jednak udaje skoro wciąż trwamy przy swojej idei. Takie zahartowanie naszych dusz i umysłów w walce z codziennością sprawia, że okres świąteczny postrzegamy w sposób właściwy i zdrowy oraz przeżywamy go tak jak należy. Ogromny problem miewają z tym natomiast osoby, które na co dzień żyją w sposób bezideowy i niereligijny, które oderwane są od wszelkiej duchowości i toną w doczesności i materializmie. Czyli tak naprawdę… większość społeczeństwa. Ktoś, kto na co dzień żyje w oderwaniu od tych wartości w środku jest tak właściwie martwy i święta jako okres wzmożonej duchowości niekoniecznie mogą mu ułatwić powrót do żywych. Jeśli ktoś bowiem przez cały rok funkcjonuje, tylko i wyłącznie, w wymiarze fizycznym, czy raczej tylko ten wymiar postrzega, nie będzie w stanie prawidłowo przeżyć okresu, który wymaga od niego nie tylko sporego zaangażowania ze strony spirytualnej, ale także i niemałego zahartowania, które pozwoli obronić się przed jakże wzmożoną kapitalistyczną ofensywą pochłaniającą tyle istnień w bezsens, pustkę, nicość, tandetę i fałsz.

 

Zdawać by się jednak mogło, że pomimo tego wszystkiego, wzrost pozytywnych zachowań, które można zaobserwować u ludzi w okresie świątecznym, świadczy o tym, iż jakiekolwiek, chociażby minimalne zalążki duchowości są u nich wciąż żywe i okazyjnie się to objawia swoistym ich przebudzeniem. Bardzo możliwe, że tak właśnie jest. Aczkolwiek w bardzo sporej mierze nie są oni ich nawet świadomi a fakt, że ich obecność objawia się u nich w sposób okazyjny i niekontrolowany, świadczy prędzej o tym, że jest to swoiste wołanie tych dusz o pomoc, czy może nawet bardziej, jest to ich naturalna i odruchowa (wręcz wymiotna) reakcja na atakujące je zatrucie w postaci wprost wrogich ludzkiej naturze elementów tego świata, które nieustannie nas otaczają a ich aktywność cały czas ulega wzmaganiu się.

 

Cóż to takiego dla nas, jako nacjonalistów, oznacza? Otóż to, że być może, nie powinniśmy tak często nauczać ludzi i przekonywać ich do naszych poglądów, wykorzystując jako kluczowy argument czy też atrybut jakkolwiek rozumianą „magię świąt”. Oczywiście, próbować można, jest to nawet wskazane. Ale zanim ochoczo do takowych prób przystąpimy zastanówmy się lepiej co robimy przez cały rok na co dzień, aby poprzez uświadomienie uratować dusze naszych Rodaków. To właśnie wtedy, przez większość roku, w niemalże każdy szary dzień, mamy większe szanse na powodzenie takowych działań. A jeśli już ktokolwiek dostrzeże, że to duchowość jest życiem i ratunkiem oraz alternatywą dla pustki i nijakości, to poradzi sobie z jej rozwojem i w okresie świątecznym. Natomiast samo dostrzeżenie tego, w tym czasie dla większości ludzi, jest utrudnione przez całkowite niezrozumienie celu, fałszywe wskazówki, czynniki rozpraszające i zwyczajną nachalność antywartości charakterystyczną właśnie dla tego okresu.

 

Chcąc pokazać ludziom, że duchowość istnieje nie tylko „od święta”, powinniśmy starać się to robić także nie tylko „od święta”, a codziennie. Bowiem życie duchowe to alternatywa totalna, pochłaniająca całych nas, i ogarniająca każdy aspekt naszego życia. W poszczególne dni jest to dla pobocznych obserwatorów bardziej widoczne, a w inne wręcz niezauważalne. I właśnie to jest kluczem, którego używać powinniśmy do napełniania ludzi ideą – fakt, że uczucia kojarzące się im ze świętami, takie jak chociażby (wręcz wyczuwalne w powietrzu chciałoby się rzec) radość, czułość i spokój są dla każdego dostępne w nieograniczonych pokładach i bez jakichkolwiek limitów, bez względu na datę czy posiadane przedmioty. Wystarczy zaspokoić swoją duszę ideą, dla której będzie się żyć. To stąd przecież biorą się te nasze wszystkie poświęcenia, wartości, przekonania zapał i przede wszystkim sens życia, który na każdym kroku i przy każdej napotkanej przez nas trudności, wskazuje nam drogę.

Wytłumaczenie tego innym osobom, mimo iż dosyć trudne i bardzo często bezowocne, jest jednak nieraz o wiele lepsze niż zasypanie ich kolejną dawką propagandy, której przecież najprawdopodobniej nie przyswoją. Bo co z tego, że informacje w niej zawarte będą przez nich odczytane jako logiczne, albo nawet i słuszne, skoro ich odbiorca, nie będzie odczuwać potrzeby podążania za ideą, która wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i trudami, która w życiu doczesnym nie ma mu zbyt wiele atrakcyjnych rzeczy do zaoferowania a jej sensu ponadmaterialnego zwyczajnie nie jest w stanie dostrzec.

 

Kapitalizm jest źródłem wielu naszych problemów. Nie tylko tych materialnych ale i duchowych, bo to on od tej duchowości nas odciąga. Nacjonalizm natomiast jest drogą budowania wspólnoty, opartej o wartości rodzinne i socjalne. Jest on nierozłączny ze spirytualizmem, który chroni nas od popadania w przewartościowywanie doczesnych i materialnych śmieci, konsumpcjonizm czy zwyczajną bezideowość. Dlatego też poza promowaniem samych wartości religijnych, które wyznajemy, powinniśmy zająć się także szerzeniem przekazu wprost określającego nacjonalizm jako drogę duchowości, bo tego właśnie zdaje się naszej skromnej propagandzie zdecydowanie brakować.

 

Ten krótki tekst, będący moimi przemyśleniami dotyczącymi okresu świątecznego z pozycji nacjonalisty, pragnę zakończyć nie tylko wezwaniem do działania czy własnych rozmyślań o tej tematyce. Sympatykom Szturmu, nacjonalistycznym aktywistom i przyjaciołom chciałbym w imieniu swoim oraz Socjalnej Alternatywy, życzyć spokojnych, radosnych, zdrowych, rodzinnych, tradycyjnych i uduchowionych wszystkich dni w roku, w tym również wszelkiej maści świąt, które będą obchodzić.

Michał Ostrzycki